Rozdział LXVIII

1K 82 18
                                    

Pov. Isil

Minąłem szybko Kiriala i Tarinana, by jak najszybciej opuścić las.
Kirial ma rację, muszę im powiedzieć, ale najważniejszą sprawą jest ta cholerna propozycja Deryta.
Wypadłem gwałtownie z lasu i o mały włos nie zderzyłem się z jakimś zielonookim mężczyzną, który skinął mi na przywitanie z szacunkiem głową. Odpowiedziałem mu tym samym i spojrzałem na horyzont.

Pierwsze co zauważyłem, to ładna łączka wyłożona zieloną trawą i wielobarwnym kwieciem.
Jakiś głosik w mojej głowie stwierdził kwaśno, że niedługo nie będzie tu zielono, tylko czerwono od przelanej krwi.
Oby nie było tak naprawdę.
Dalej rozciągały się liczne namioty wojskowe. Pomiędzy nimi mimo wczesnej pory krzątali się już żołnierze. Mimowolnie mój wzrok powędrował do tego największego w kolorze karminu.

- Gdzie jest król Aran i mój ojciec?- spojrzałem na nieznanego mi mężczyznę o kocich oczach.
Czyżby kotołak?
- W tym czerwonym namiocie.-wskazał palcem, ale zaraz szybko dodał, jakby z paniką.- Ale mój Książe, pewnie odpoczywają, nie warto ich teraz niepokoić.
Dobra, pytanko...Skąd on wie, kim jestem?
- Nie słuchaj Mikasa.-za sobą usłyszałem cichy głos Tarinana. Obróciłem się w jego kierunku.- Twój tata od dwóch dni chodzi jakby miał kija tam, gdzie nie powinien.-prychnął rozbawiony- Martwi się o ciebie. Powinniście tu być już dawno temu.
- Mielibyśmy...małe niedogodności.- fioletowooki smok rozmasował nerwowo kark.
- Wytłumaczycie mi, co to za niedogodności?
- Wyjaśnię ci, ale po co mam to robić teraz, skoro i tak będę musiał się spowiadać dla Arana i Dewosa?
- Masz rację.-Tarinan po chwili myślenia machnął ręką z rezygnacją i ruszył prędko w kierunku obozu. - A, tak a pro po, Direl też tu jest.
- Dziadek?!-wykrzyknął zaskoczony elf.- O matko! Powiedz, że jeszcze Call także tu jest. - przejechał dłonią po twarzy.
- Nie, księcia Calladiona tu nie ma. Twój ojciec kazał mu zostać w królestwie, jako następcy tronu.-nasz złotooki opiekun spojrzał spokojnie w stronę blondyna.
- Czekaj, czekaj...Chcesz mi powiedzieć, że mój tatusiek zostawił swojego najlepszego generała w domu, a sam tu przyjechał?-spojrzał na nas z przerażeniem.-My tu zginiemy!
- Dlatego przyjechał tu Direl. Stara mu się wraz z Dewosem przemówić do rozumu. Wierzcie mi, jak oni pierwszego dnia omawiali plan, to aż wióry leciały.- prychnął z politowaniem.- Zapamiętać, nigdy nie zostawia się obecnego i dwóch byłych władców w jednym namiocie, nigdy.
Nie dałem rady się nie zaśmiać, widząc jego przerażoną minę.
Wszyscy spojrzeli na mnie dziwnie.
Uspokoiłem się i spojrzałem na nich w dalszym ciągu rozbawiony.
- No co? To jest śmieszne.-wzruszyłem ramionami.- Może lepiej już chodźmy.-zaproponowałem i wznowiłem marsz.

- Tarinan, widzę, że coś cię trapi.-spojrzałem wyczekująco na tygrysołaka, który spojrzał na mnie zdumiony, moim nagłym stwierdzeniem.
- To aż tak widać?-potarł nerwowo nadgarstek.
- Nie, ale twoje serce strasznie mocno bije.- odpowiedział Yafal, świdrując naszego opiekuna szarymi oczyma.
Nieświadomie, albo świadomie mnie uratował od odpowiedzi.
- Eh...to wiąże się z nieobecnością twojego brata, Silverze.-wspomniany elf spojrzał w jego stronę z konsternacją.- Młodziki słuchały się tylko jego. Bali mu się odpyskować, a teraz na za wiele siebie pozwalają. Co dzień jest jakaś burda. Jedynymi osobami, które w choćby najmniejszym stopniu szanują jest Direl i Dewos. Arana niby słuchają, ale to nie wystarcza, jest dobrym i łaskawym władcą. Nawet Direl przy nim to osoba surowa i wymagająca.
- Kto sprawia największe problemy?-zapytałem z ciekawości, idąc w stronę namiotu.
- Nimil.
- Ten młody żołnierz, który rzucił wyzwanie Isilowi w Terze?-Peris zmarszczył brwi, jakby zastanawiając się, czy na pewno dobrze kojarzył.
- Ktoś rzucił Isilowi wyzwanie?-niezwykle milczący Kirial przesunął na mnie zszokowane spojrzenie.
Wzruszyłem tylko na te pytanie ramionami.
- Ba, rzucono je, a on wygrał z przytupem! Nimil gryzł ziemię na arenie.-przy ostatnim zdaniu mimo usilnych starań każdy parsknął wesoło śmiechem.
- Wybaczcie, ale chyba mamy problem.- za nami rozbrzmiał głos Mikasa i niedalekie, przepełnione złością krzyki.

Symbol MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz