Rozdział XXV

1.6K 116 26
                                    

Obudziło mnie jakieś dziwne popiskiwanie. Przeciągnąłem się, już czując, że źle zasnąłem przez obolały kark i ranę ręki.
Leniwie podniosłem się do pozycji siedzącej i ponownie mocno się przeciągnąłem. Zaspany zacząłem rozglądać się niechętnie za źródłem mojej pobudki. Tuż przed mój nos wyskoczył mały, błękitny płomyczek. Uśmiechnąłem się szeroko, rozpoznając w nim tego samego ognika, co przyprowadził mnie wczoraj do tego pokoju.

- Cześć, malutki. - pogłaskałem malutki łepek, na co płomyk wydał taki dźwięk, jakby mruczał.
To było słodkie!
Złapałem ogniczka delikatnie w obie ręce i posmyrałem go ostrożnie nosem po płonącej główeczce. Ognik zapiszczał wesoło i przytulił mi się do policzka, najwyraźniej nie często otrzymując od kogoś takie pieszczoty.
- Dobra słodziaku, koniec tych pieszczot, bo muszę wstawać. - zarządziłem, odsuwając go w końcu od siebie, co zostało skwitowane cichym, naburmuszonym prychnięciem.
Płomyk po chwili jednak pisnął i podleciał do szafy i wskazał na nią niewielką łapką.
- Rozumiem, że mam się przebrać?- zaśmiałem się, podszedłem do szafy i ją otworzyłem.

Ukazał mi się wielki jak na moje ostatnie standardy zbiór ubrań.
Do koloru do wyboru.
Zauważyłem, że większość z tych rzeczy, a dokładniej bluzki i koszule ma wyszyty znak zajmowanej przeze mnie obecnie profesji.
O dziwo, wszystkie wyglądały, jakby były w moim rozmiarze.
Mundurek, który chwilowo miałem na sobie pewnie jest używany na ważniejsze okazje, te ubrania w szafie robiły zapewne za taki odpowiednik codziennego.
Wyjąłem białą bluzkę i ciemnobrązowe, długie spodnie.
Zobaczyłem także, że w szafie znajdowały się również buty.
Z osiem par różnego rodzaju. Wziąłem wiązane buty sięgające mi trochę za kostkę w przyjemnym kolorze hebanu.

Gdy miałem już wszystko, skierowałem się do łazienki.
Pomieszczenie to miało ściany o barwie beżu, a panele miały kolor mlecznej czekolady.
Po prawej stronie stała szafka ze wszystkimi potrzebnymi mi tu rzeczami.
Na wprost od wejścia stała duża obudowana powiedzmy wanna, a nad nią było małe okrągłe okno. Po lewej stronie stała zabudowana toaleta i kolejna szafka z ręcznikami.
Wyglądało to znacznie lepiej niż to, co napotkałem w karczmie. Jakby nowocześniej, bo nawet nie zauważyłem tu gara do podgrzania wody.

Rozebrałem się i wziąłem szybką kąpiel, z radością witając ciepłą wodę lecącą z kranu, który przypominał trochę niewielką pompę, przy której trochę się namachałem, by nalać choć trochę wody do nowocześniejszej balii.
Kiedy wyszedłem z wanny, wypuszczając wodę przez duży spływu, szybko założyłem koszulkę i spodnie oraz zawiązałem mocno buty. Zmieniłem bandaż na mojej ręce, uważnie przypatrując się swojemu zranieniu. Na szczęście rana szybko się goiła. Maść naprawdę zdziałała cuda.
Tak gotowy wyszedłem z łazienki.
Ogniczek dalej czekał na mnie cierpliwie w moim pokoju.
- To co, idziemy na dół? - zapytałem raźniej i ruszyłem do drzwi, a ognik za mną, dotrzymując mi towarzystwa.

W sali przy naszym stole byli już ku mojemu zdziwieniu wszyscy i jedli spokojnie swoje śniadanie.
- Cześć wszystkim! - przywitałem się przyjaźnie i siadłem do stołu, od razu robiąc sobie prowizoryczną kanapkę.
Coraz częściej zauważyłem, że obecne życie nie odbiega zbytnio od ręki, które znałem wcześniej.
Nawet jedzenie wyglądało na w miarę znajome. Kilka rzeczy na stole zdecydowanie się różniło i zapewne było inaczej przygotowane, lecz nie bałem się niczego tu zjeść.
Płomyk wciąż mi towarzysząc, usiadł obok mojego talerza.
- Cześć! - odpowiedzieli po chwili zgodnym chórkiem, przełykając swój posiłek.

- Isil, a co robi z tobą ten ognik?- zapytał z ciekawością Tarinan, wskazując na niego widelcem z czymś, co przypominało parówkę, albo niewielką, parzoną kiełbaskę.
- Co? - zapytałem, przygryzając malutkiego, czerwonego pomidorka. - Aa, nie wiem. - odparłem, zlizując sok, który ściekł mi na palce. - Przyszedł do mnie rano i tak jakoś został. - odpowiedziałem, smyrając płomyczek po główce.
Na co Silver prawie zadławił się czymś, co przypominało z wyglądu małego ogórka, lecz było żółte.
- Możesz go dotykać!? I nic ci się nie dzieje?- Przytaknąłem, po raz drugi spotykając się z taką reakcją na dotyk tych stworzeń. - Ale przecież to niemożliwe. On jest z ognia! - syknął, z powątpiewaniem przyglądając się mojej ręce, jakby doszukiwał się tam nieuchronnie poparzeń.
- To prawda.- powiedział Peris. - Pierwszy raz zgadzam się z Silverem. Nie powinieneś móc go dotykać. - Pokręcił głową, wskazując na dotykane przeze mnie maleństwo.
- Niby tak, ale nic mi się nie dzieje. To mnie nawet nie boli. Lubię się z nim bawić.- Wzruszyłem ramionami, zabierając się za tosta, którego przysmażył mi w jednej chwili ognik.
- Ciekawe, czym nas jeszcze zaskoczysz?- Usłyszałem do tej pory cichego Adillena.
- Wieloma rzeczami. - odpowiedziałem mu z uśmiechem.

Symbol MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz