Przyjaciele spojrzeli na mnie zdezorientowani.
Posłałem im niesamowicie wielki i co najważniejsze, szczery uśmiech.Teraz może być tylko lepiej.
Adillen, spojrzał w moje oczy i jakby uspokojony, wrócił do wmasowywania maści w rozcharataną rękę demona.
Po chwili przestał i sięgnął do swojej torby, wyciągając z niej śnieżnobiały bandaż.
Podniósł delikatnie uszkodzoną kończynę i zaczął zawijać ją białym materiałem.
Demon przez cały zabieg delikatnie się krzywił za każdym razem, gdy druid delikatnie przejechał dłonią po ranie.
- A teraz ściśnij moją rękę najmocniej jak potrafisz, dobrze?- doszło mnie ciche polecenie zielonowłosego.
Demon powoli chwycił dłonią mniejszą odpowiedniczkę, należącą do szmaragdowookiego i zacisnął.Wyraz twarzy Adillena nie zmienił się nawet o milimetr, ale w oczach ukazał się smutek i współczucie.
Kirial puścił zrezygnowany młodszego chłopaka.
- Jest bardzo dobrze.-powiedział spokojnie medyk, wstając.
- Nie pieprz bzdur! Dobrze wiem, że to nieprawda! Cholera jasna, Adillen, to prawa ręka! Ja jestem....bez niej...... bezbronny.- dodał już ciszej.- Jeśli was coś zaatakuje...Jestem dla was obciążeniem. Dobrze wiem, że umieram.-ostatnie zdanie wyszeptał tak cicho, jakby mówiąc do siebie.Nie, nie wytrzymam!
Doskoczyłem do chłopaka i klęknąłem przed nim.
- Spójrz na mnie.- nakazałem, ale chłopak puścił to mimo uszu i patrzył bezwyślnie w ciemność, skrywającą las.
- Kirial.
Złapałem podbródek ciemnowłosego i siłą odwróciłem jego głowę w moją stronę. Chłopak spojrzał na mnie z bólem w czarnych oczach.
- Posłuchaj mnie. Po pierwsze, nie jesteś dla nas problemem i nigdy nie będziesz. Nie ważne jak bardzo byłbyś chory. A po drugie, nie pozwolę ci umrzeć, czy to jasne?-zapytałem patrząc w oczy o wąskich, gadzich źrenicach.
Diabeł delikatnie przytaknął.- Chłopaki, nie chcę wam przerywać tej wzruszającej sceny, ale coś jest w krzakach. - powiedział jak gdyby nigdy nic Yafal, siedząc na solidnym pniaku.
- I ty mówisz to od tak?-prychnąłem, unosząc pytająco jedną brew.
Wampir wzruszył ramionami i wskazał na krzaki, o których pradopodobnie mówił.
Przewróciłem oczami i wyciągnąłem Dentego.
Powoli, bezszelestnie ruszyłem w stronę zarośli.-Raven? To ty?-zapytałem cicho w myślach, przyglądając się uważnie miejscu, wskazanym przez krwiopijce.
Nie dostałem żadnej odpowiedzi.
Uniosłem przed siebie ostrze z czarnej stali i wtem mignęły mi czerwone, znajome ślepia.
Prychnąłem zdenerwowany i opuściłem broń.
- Ravental, nie strasz nas tak!-krzyknąłem już na głos.
Przez mój umysł przeszedł chichot chimery pełen satysfakcji.
Zza liści krzewu wyskoczyło wielkie cielsko bestii, która miękko wylądowała przede mną.- I jak?-spytałem, nie bawiąc się w podchody.
-Mam dobrą i złą wiadomość.
- Dawaj najpierw tą dobrą.
Moi przyjaciele zetknęli w naszą stronę, nie ukrywając zaciekawienia.
- Las ma swój koniec za co najmniej dwadzieścia minut drogi stąd.
- A zła?
- Las Cienia kończy się pustynią.
- Co?! Jak to?! Pustynia obok lasu?!Zamknąłem oczy i złapałem się za nasadę nosa.
Za sobą usłyszałem ciche kroki i poczułem ciepło, bijące od czyjejś dłoni na swoim ramieniu.
- Spokojnie, Isil.-głos Adillena był cichy i kojący.- Wyjaśnij wszystko na spokojnie. Co powiedział Ravental?Zrobiłem trzy głębokie wdechy i otworzyłem oczy, odwracając się do moich towarzyszy.
Zielonowłosy puścił moje ramię i odszedł dwa kroki, patrząc na mnie oczekująco.
- Za Lasem Cienia jest pustynia.- to jedno zdanie wystarczyło, by wszyscy wyraźnie zbledli.
- Nie jest dobrze.-ochrypły głos Kiriala wydobył się z jego spierzchniętych warg.
W jednej sekundzie demon zakrył swoje usta i kaszlnął solidnie.
Opuścił rękę i odchylił głowę do tyłu, głośno przełykając slinę.
- Kirial?-zwrócił się do niego
mago-medyk.
- Jest ok.-wysapał.
- Kira, nie jest dobrze i przestań mówić inaczej!- rozkazałem, patrząc na chłopaka twardo.On musi zrozumieć, że chcemy mu pomóc.
A ukrywając prawdę o swoim stanie nam to utrudnia.- Kira? Poważnie?-uniósł brew i spojrzał na mnie z grymasem.- Nie mogłeś wymyślić czegoś...lepszego? To brzmi tak babsko!-fuknął.
Uśmiechnąłem się szeroko, może trochę za szeroko, na te słowa.
- Ha! Teraz wiem jak do ciebie mówić, by cię trochę podrażnić!-wykrzyknąłem triumfalnie.
Ciemnowłosy tylko prychnął donośnie, jak obrażone książątko.A podobno, to ja tu jestem księciem.
Zaśmiałem się w duchu i spojrzałem na moją chimerę, która w tej chwili starannie wylizywała sobie futro na łapie.
- Raven, czy mógłbyś wziąść na swój grzbiet tego upartego diabła?
- Bez najmniejszego problemu.
- Isil, nie zgadzam się!-krzyknął czarnooki, ledwo, ale krzyknął.
- Przestań się tak unosić. Dobrze wiesz, że sam nie dasz rady iść, a ja nie mam zamiaru cię nieść. I zapewne reszta ma takie samo zdanie.- Peris łypnął na zabójcę z góry, mając na twarzy całkowicie poważny wyraz.
Demon nie mając najwyraźniej pomysłu na ripostę, wywrócił tylko oczami.Korzystając z okazji doskoczyłem do chłopaka i nie czekając na jego żadną reakcję, wziąłem go na ręce w stylu panny młodej.
Czarnooki nawet nie zaczął się wyrywać.
Nie jest to dobry znak.
- Raven.
Stworzenie na mój głos wstało z ziemi natychmiastowo, zwarte i gotowe.
Czerwone ślepia patrzyły smutno na mordercę w moich ramionach.
Posadziłem go na grzbiecie bestii, a on mocno chwycił jej miękkiej grzywy.
- Jest tak słaby.-doszło mnie ciche westchnięcie, a raczej pomruk Raventala.
- Wiem.-odpowiedziałem bezgłośnie.
- Dobra, zbieramy się! Jeśli cokolwiek macie wyjęte z toreb, to to pozbierajcie. Nie mam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej ,niż to jest konieczne. Jasne?-omiotłem spojrzeniem wszystkich.
Moi towarzysze skinęli głowami i w ciągu paru chwil, byli gotowi do drogi......
Ravental miał rację.
Po dwudziestu minutach dotarliśmy na kraniec lasu i równocześnie początek piaszczystej pustyni.
Granica była wydzielona prawie jakby ktoś przyłożył do ziemi linijkę i postanowił : O tu zacznie się pustynia! Tu zacznę sypać piach!- Taraz będzie ta cięższa część podróży.- głos Perisa był ochrypły i nie ukazujący choćby małej cząski uczuć właściciela. - Będziemy musieli przedrzeć się przez te morze piachu.
- Tak.-sapnął Silver.- Na szczęście mamy dość zapasów jedzenia, bo żaden z nas nie wie, jak daleko ciągnie się to pustkowie i czy w ogóle jest tu cokolwiek zdatnego do spożycia, czy do upolowania. A o wodę chyba nie będziemy się musieli tak bardzo martwić.- elf spojrzał na mnie z wymownym uśmiechem.
- W co ty chcesz mnie wrobić?
- Jak to w co?-blondyn zmienił uśmiech na niewinny.- Przydasz się do znajdywania wody, jak na maga tego żywiołu przystało.
Uniosłem oczy w niebo i złożyłem ręce jak do modlitwy.
- Za co mnie tak pokarano?-zapytałem płaczliwie, starając się rozładować napięcie w grupie i chyba mi się jako tako udało.
Opuściłem wzrok i skierowałem wzrok na moich towarzyszy.
Yafal, Silver i Peris stali spokojnie z torbami przewieszonymi przez plecy i broniami przy biodrach, oczywiście oprócz drowa, którego łuk spoczywał przy kołczanie obok torby.
A Adillen co róż zerkał na niezwykle bladego czarta, wtulającego się w grzywę mojego zwierzaka.Ta podróż nie będzie lekka.
Mieliśmy polegać na znajomości terenu przez Kiriala, a on jest ledwo żywy i w każdej chwili może mu się pogorszyć.
Teraz nie tylko musimy przejść przez ten nowy i niebezpieczny teren, ale i znaleźć pomoc dla chłopaka.- Musimy ruszać.-spojrzałem przed siebie.
W oddali widziałem tylko błękitne. bezchmurne niebo, piach, piach i jeszcze więcej piachu.
Obyśmy nie natrafili na żadną burzę.
Zrobiłem pierwszy krok na nowe podłoże.
Dziwnie jest stąpać po miękkim, jasnym piachu, a wsześniej po twardej ziemi i szorstkiej trawie.Ravental podbiegł do mnie wraz z Kirialem, równając się ze mną.
Gdy rzuciłem okiem na skrytobójce, powróciła moja determinacja i pozrona siła.
Muszę mu pomóc. Tak samo jak i reszcie moich przyjaciół. Przyszli za mną tu z własnej woli, a teraz muszę sprawić, by powrócili cali i zdrowi.Szedłem spokojnie, a za sobą słyszałem przytłumione kroki i ciche sapanie Eliara oraz ciche szepty zielonowłosego, skierowane najprawdopodobniej do jego jaszczurki.
Na moje usta wpłyną mimowolie delikatny, ledwo widoczny uśmiech.Z nimi przy boku dam radę sprostać wielu przeciwnościom.
CZYTASZ
Symbol Mroku
Fantasy*Książka do gruntownej poprawy, więc przepraszam za napotkane błędy :D* ,, W małym mieście, w orła kraju, Nad sercem zalśni znamię. Dziecko z potępionego związku Anioła i Demona Okaże się wielkim darem. Kobieta zrodzi syna, który w...