Że też to ja muszę łazić po cholernych chaszczach i to jeszcze po ciemku!
Jakby nie mógł zrobić tego ktoś inny!Naciągnąłem bardziej czarny kaptur na twarz i ruszyłem dalej.
Z tego co powiedział wcześniej Ayar, to powinni być gdzieś niedaleko.
No chyba, że ta oferma zwana czarnym magiem znów coś schrzaniła i wizja była lipna.
Jeśli łażę tu na darmo, to mu nogi z dupy powyrywam!
Nawet król mnie od tego nie powstrzyma!Przystanąłem na chwilę, słysząc jakiś szmer dość niedaleko.
Pochyliłem się i cicho podszedłem do krzaków, by po chwili zza nich wyjrzeć.
Moim wyostrzonym wzrokiem dostrzegłem stary dom. Na parterze paliło się światło.
Czyli ktoś tu jest.
Wokół budynku kręciły się trzy osoby. Z oddali dostrzegłem mimo czarnych płaszczy na ich koszulach herb królewskiej straży i przypięte do pasa miecze.
Uśmiechnąłem się z satysfakcją.
Czyli mój cel znajduje się w tym budynku.
Cudownie, nie muszę więcej szukać i latać jak oszołom po lesie w środku nocy.Tylko jak tam się dostać?
A dobra, to potem!
Najpierw trzeba pozbyć się straży.Zacząłem się powoli skradać w kierunku najbliższego żołnierza.
Jeśli którykolwiek z jego kumpli mnie zobaczy, to mój plan szlak jasny trafi!
Już miałem wyjść zza drzew i skręcić temu chłopaczkowi kark, lecz najstarszy z nich dostrzegłem mnie i ruszył z wyjętym mieczem. Jego towarzysz obok postąpił idętycznie.
Chłopak, który przed chwilą był moim celem, obrócił się w moją stronę z mieczem w gotowości.Ehh....a miało być tak fajnie.
Chciałem dobrze, a wyszło jak zawsze.Skącentrowałem się i ogarnąłem wzrokiem ruchy moich przeciwników, poszukując nawet najmniejszej rany czy kontuzji.
Obudził się we mnie instynkt mordercy.
Powoli zaczęła ogarniać mnie nieodparta chęć wybicia ich wszystkich.
Na samą myśl o tym na moje usta wpłynął makabryczny uśmiech.
Nie wyciągnąłem żadnej broni. Z doświadczenia wiem, że by pokonać większą ilość przeciwników jest użycie ich własnej broni.
Pierwszy zaatakował mnie blondynek, któremu miałem skręcić kark. Próbował wbić mi miecz prosto w rzebra. Zrobiłem unik i błyskawicznym ruchem złapałem jego nadgarstek, wykręcając go tak, że aż usłyszałem jak młodemu pękły kości.
Biedactwo, jesteś taki kruchy.
Przez ból wypuścił z dłoni miecz, który złapałem w locie. Jednym szybkim ruchem beznamiętnie poderżnąłem mu gardło. Szarooki zdążył jeszcze spojrzeć na mnie zszokowany, zanim padł martwy na ziemię, która powoli zaczęła nasiąkać szkarłatną cieczą.
Stanąłem wyprostowany ,czekając na moich przeciwników. Nie mam zamiaru za nimi biegać.
Pierwszy dotarł do mnie czarnowłosy chłopak z lekkim zarostem. Młodzik biegł na mnie z mieczem gotowym do wbicia mi go w klatkę piersiową. Osdunąłem się na bok, złapałem go za rękę i mocno za nią szarpnąłem. Miecz tak jak sądziłem został wypuszczony z dłoni. Dostrzegłem za brunetem jak facet wyglądający na ponad czterdziestkę pędzi w moją stronę z uniesionym mieczem.
Obróciłem bruneta tyłem do siebie, robiąc z jego nędznych gnatów tarczę.
Chłopak zawył przeraźliwie, gdy ostrze jego kąpana wbiło się w jego pierś. Pchnąłem umierającego w ramiona zapewne ich dowódcy, który złapał go i ostrożnie położył na ziemi.
Teraz oboje nie mieliśmy broni.
Mężczyzna z okrzykiem furii skoczył na mnie, przywracając na ubitą ziemię. Próbował mnie okładać po twarzy, lecz osłoniłem się ręką. Gdy zaprzestał na sekundę, wykorzystałem to i złapałem go za szyję, obracając się, przez co mężczyzna leżał pode mną duszony.
Jego twarz zaczęła robić się coraz bardziej sina, lecz nie wiem kiedy, facet wbił mi pięść z całej siły w brzych. Zatkało mnie na chwilę, nie pozwalając złapać oddechu. Odskoczyłem na metr i złapałem się za brzuch.
Ehhh...będzie siniak i to solidny.
Facet wstałem z ziemi i otrzepał ręce z piachu. Wziąłem solidny oddech i zerwałem się do biegu w jego kierunku. Żołnierz się tego nie spodziewał i stał jak słup soli.
To moja szansa!
Podskoczyłem i złapałem jego głowę. Lądując z tyłu skręciłem mu kark.
Puściłem truchło na ziemię i obejrzałem się po owocach mojej pracy. Trzy ciała lężą na ziemi i nasączają glebę czerwoną posoką.Sądziłem, że będzie trudniej.
Wkońcu to są królewscy żołnierze.
A nie, sorry, byli żołnierze.
Teraz czas na mój prawdziwy cel.Ruszyłem do budynku. Skoro na parterze pali się światło, to muszę wejść jakoś górą.
Tylko jak?
Obszedłem dom na wszystkie strony i dojrzałem spory balkon.
Cudownie! Teraz jak na niego wejść?
Obejrzałem się do okoła, aż natrafiłem na olbrzymie drzewo, którego gałęzie sięgnął prawie bolkonu.
Bingo!
Podszedłem do rośliny i podskoczyłem, łapiąc się najniższej gałęzi. Podciągnąłem się i na niej stanąłem.
Teraz powinno być łatwiej.
Z gracją i szybkością zacząłem pokonywać przeszkonę, aż stanąłem na gałęzi, która kończyła się najbliżej poręczy balkonu. Szedłem nią kawałek i zrobiłem widowiskowe salto, lądując miękko, bez żadnego szelestu na płytkach.
Wyprostowałem się i podszedłem do drzwi prowadzących do środka budynku. Nacisnąłem delikatnie klamkę, a ta, ku mojemu zaskoczeniu i zarazem uciesze, puściła bez żadnych oporu. Cicho otworzyłem drzwi i stanąłem na drewnianych deskach pokoju. Stał w nim ogromny fortepian i wiele przyborów do rysowania, takich jak sztalugi, płótna czy szafka zastawiona paletą farb.
Nie czekając ruszyłem do wyjścia. Trafiłem na korytarz z dużą ilością drzwi.
Dobra, teraz trzeba sobie przypomnieć jak miał wyglądać mój cel. Z tego co mi świta to miał mieć białe włosy i granatowe oczy.
Ciekawe połączenie.
Co jeszcze? Miał być około mojego wzrostu, lekko opalony i dość wysportowany.
Jakoś się go znajdzie.
Przeszukam najpierw to piętro.
Podszedłem do pierwszych lepszych drzwi i nacisnąłem klamkę.
Po ciemku dostrzegłem, że na łóżku coś się porusza.
Czyżby moje szczęście nie znało dzisiaj granic?
Podszedłem bliżej i zobaczyłem bardzo ładnego chłopaka pogrążonego we śnie. Na oko miał z osiemnaście lat. Długie do pasa śnieżnobiałe włosy opadały kaskadą na czarną pościel, a gęste żęsy rzucały cień na kości policzkowe.
Mam cię Isil!Spojrzałem na niego ostatni raz i wyjąłem zza pasa sztylet.
On w ogóle nie przypomina demona, tylko anioła. Jakby niczego nie odziedziczył po ojcu, tylko po matce.
Stanąłem nad nim, uniosłem broń mocniej ją chwytając i zamachnąłem się.
CZYTASZ
Symbol Mroku
Fantasy*Książka do gruntownej poprawy, więc przepraszam za napotkane błędy :D* ,, W małym mieście, w orła kraju, Nad sercem zalśni znamię. Dziecko z potępionego związku Anioła i Demona Okaże się wielkim darem. Kobieta zrodzi syna, który w...