Rozdział LII

1K 88 17
                                    

Teraz wkraczamy na wrogi teren.

- Prowadź Kirial.

Chłopak skinął mi głową i ruszył niespiesznie w stronę wodospadu. Reszta spojrzała po sobie i niechętnie ruszyła za czarnowłosym demonem.
Ja jeszcze chwilę poczekałem i patrzyłem jak moi przyjaciele i ich zwierzęta po kolei znikali za ścianą z wody.

Coś nie tak, Isilu?-zapytał Ravental, stając obok mnie.

Wszystko w pożądku. Idź już.

A ty?- popatrzył na mnie i zamachał wężowym ogonem.

Zaraz was dogonie.

Chimera na moje słowa także niechętnie przebiegła przez wodospad. Gdy zniknęła, poczółem coś dziwnego. Mimowolnie przez całe ciało przeszedł mi dreszcz, a na ciele pokazała się gęsia skórka.
Jakby ktoś na mnie patrzył.
Jakby ktoś mnie obserwował, stojąc za moimi plecami.
Obróciłem się gwałtownie, lecz niczego nie zobaczyłem.
Las za mną był cichy i spokojny.
Nie było kompletnie nikogo.

Przeczesałem palcami białą grzywkę w rostargnieniu.
Hm...chyba zaczynam wariować.

Stanąłem przy ścianie wodospadu i jeszcze raz rzuciłem wzrokiem na gęsty las.
Westchnąłem i zwróciłem głowę ku strumieniowi wody.
Wyciągnąłem rękę i go dotknąłem.
Uśmiechnąłem się szeroko, gdy woda bardzo chętnie zaczęła mi się poddawać.
Już dawno nie korzystałem z magii wody.
W sumie...nie używałem ostatnio żadnego innego żywiołu niż ognia.
Przechyliłem głowę lekko w prawo i nakazałem wodzie uformować wejście.

Bo skoro mogę, to po co się moczyć?

Woda zrobiła delikatny łuk, budując z siebie coś w rodzaju drzwi na moje życzenie.
Uśmiechnąłem się z satysfakcji i przeszedłem na drugą stronę. Okazało się, że za wodospadem znajdowała się średniej wielkości jaskinia, przez której środek przepływał mały strumyczek.
Uwolniłem wodę z pod swojej woli i zaczęła płynąć ze swoim dawnym nurtem.
Obejrzałem się po jaskini...a raczej próbowałem.

Tu jest ciemno jak w dupie!

Yafal jako wampir na pewno widział tu wszystko. Peris napewno także więcej niż pozostali. Nie mówiąc już o zwierzętach. Ja już po paru krokach podknąłem się o jakiś kamień.

Zdecydowanie nie polubie jaskiń.

Wyciągnąłem rękę przed siebie, znaczy mam nadzieję, że przed siebie i poprosiłem ogień, by uwolnił się z mojego ciała, kumulując się na wierzchu dłoni. Tak jak chciałem pojawił się płomień. Błękitny, jak zawsze od jakiegoś czasu.

Ruszyłem w stronę wyjścia, oświetlając sobie drogę. Po pięciu minutach dostrzegłem dziurę w jaskini. Przy wyjściu czekał na mnie Ravental, a zaraz za nim reszta.
Tylko czemu czekali wewnątrz jaskini?

- Wreszcie jesteś!- wykrzyknął uradowany Yafal, szczerząc kiełki.
- Temu to dobrze. Poświecił sobie magią.- dosłyszałem cichy głos Silvera, który patrzył na coś, znajdującego się na zewnątrz.
- Bo mogę.-prychnąłem.
- Mniejsza, że se poświecił.-głos zabrał Kirial.- Dlaczego on jest całkiem suchy?

Dopiero teraz dostrzegłem, że cali ociekają wodą.

- Przecież on jest magiem żywiołów.-wymamrotał Adi, szukając czegoś zawzięcie w swojej torbie.
- Ale przecież jest magiem ognia.
- Jest magiem WSZYSTKICH żywiołów!-warknął rozeźlony Peris, akcentując przedostatnie słowo.
Demon spojrzał na mnie niedowieżając. Uśmiechnąłem się do niego, wzruszając ramionami.
- Serio?
Pokiwałem głową w odpiwiedzi.
- Jak będzie czas, to ci pokażę. Musisz zabaczyć jako tako moje umiejętności. Jesteśmy przecież na siebie skazani.-zaśmiałem się.- Dlaczego tu stoimy?
- Po pierwsze, czekaliśmy na ciebie. Po drugie, jesteśmy w Lesie Cieni. To nie jest bezpieczne miejsce.

Uniosłem jedną brew i otaksowałem ich wzrokiem.
Wyglądali jak szczóry, które wyszły z kibla!
Zlitowałem się i wyciągnąłem przed siebie dłoń. Zaczynałem zciskać rękę w pięść. Powoli woda będąca na nich zaczęła parować. Chłopcy patrzyli na mnie dość zdziwieni.

No tak, jeszcze nigdy im czegoś takiego nie pokazywałem.
Cały mój wolny czas poświęcałem na treningi. Dużą część czasu zajmowała mi medytacja i walka mieczem. Od kiedy otrzymałem od ojca Dente'go, walczyłem tylko nim.

- Dobra, on jeszcze ma jakieś sztuczki w zanadrzu?-podniesiony głos Kiriala rozniósł się echem daleko po jaskini.
- Jeszcze wiele.-odpowiedziałem z błyskiem w oku. - A teraz, co takiego jest niebezpieczne w tym lesie?
- Cienie.-prawie, że wyszeptał Adillen.- A raczej potwory, które ciężko zauważyć w tym ciemnym lesie. Są silne, szybkie i bardzo pragną ludzkiej krwi i mięsa.
- Dlaczego mi tego nie powiedziałeś!?-spojrzałem na czarnookiego demona z pretęsją.
- Myślałem, że przed wyprawą dobrze cię pinformowali! A poza tym, nigdy nie szedłem przez ten cholerny las, bo mam SKRZYDŁA!- warknął przewracając oczami.

Zamknąłem oczy, czując pulsujący ból w skroniach.
- Eh...mniejsza. Musimy się przez ten gąszcz przedostać, tak aby te Cienie nas nie zobaczyły, ani nie wpadły na nasz trop.
- Łatwo powiedzieć.-otworzyłem oczy i spojrzałem na Drowa.- To były kiedyś potwory wzywane przez czarnych magów na tych terenach podczas jednej z dawnych wojen, lecz po wszystkim... zbuntowały się i zabiły swoich panów.
- Dziękuję za tą pouczającą anegdotkę, ale to nic nie wniosło nam w tej sprawie.-odparłem z przekąsem.
- Będziemy musieli po prostu trzymać się na baczności.-swierdził Adillen wyciągając jakiś półmetrowy kij.

Po co mu to?

- I walczyć.-dokończył Silver. - A najlepiej bronią długą. Nie zamierzam spodkać się z pazurami i kłami tych stworów.
- Czyli sztylety odpadają.-drow spojrzał znacząco na Yafala i Adillena, którzy trzymali jakieś dziwne patyki z metalu.
Co to jest?!
- Co to?-uprzedził moje pytanie Kirial.
Wampir i druid uśmiechnęli się do siebie szeroko, a zielonowłosy mrugnął do Yafala.
- Dowiecie się niedługo.-szarooki posłał nam wampirzy uśmiech( czytaj pokazał kły) i dodał.- Obyśmy nie musieli używać tego w cale.
- To co, ruszamy wreszcie?-zapytał Peris zakładając cięciwę na łuk.
- Aż tak ci się śpieszy na śmierć?-warknął ironicznie demon, wyciągając swój miecz z pasa.

Zmarszczyłem brwi.
On tam wcześniej był?

A w dupie to mam!

Poszedłem za jego przykładem i wyjąłem Dentego ze skórzanej pochwy. Ostrze zabłysło prawie niezauważalnie, a ja spojrzałem na resztę.
Peris stał już z nałożoną strzałą na cięciwe i zaczął kampić się przy prawej ścianie jaskini.
Silver trzymał miecz uniesiony wysoko, a Kirial trzymał go swobodnie opuszczonego, jakby walka i możliwość śmierci była dla niego normą.
A może była?
Druid i szarooki stali w dalszym ciągu z tymi cholernymi kijami!
Raven stał z Layallą na głowie zaraz obok Eliara, który szczerzył na coś kły.

- Silver, zapytaj swojego wilka, o co mu do cholery chodzi!-zażądał zamiast minie Peris, wskazując na czarnego basiora czubkiem miecza.

Elf spojrzał na swojego zwierzaka i coś szepnął. Zdenerwowany przedstawiciel rodziny psowatych warknął coś cicho, a jego właściciel uniósł pospiesznie miecz i wyjrzał z jaskini.
- Kurwa!-zaklnął siarczyście.- Chyba mamy towarzystwo, panowie.
- Ilu?-jedno pytanie od spokojnego Kiriala.
- Trójka. I niezbyt piękni.-skrzywił się blondyn.

Jak na zawołanie przed wejście do naszej jamy doskoczyła jedna z bestii.

Symbol MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz