Rozdział XXVI

1.5K 116 21
                                    

Szedłem spokojnie przez jasne korytarze w kierunku wyjścia z budynku, ponieważ moje obecne zajęcia z obrony miały niby się odbyć na świeżym powietrzu.
Czułem się bardziej samotny niż kiedykolwiek wcześniej. 
Adillen, z tego, co mi powiedział, ma teraz alchemie, więc nie dotrzyma mi towarzystwa, a mój mały przyjaciel ognik gdzieś niespodziewanie zniknął.
Bycie samemu w całkiem obcym miejscu bardzo mnie przytłaczało. Jeszcze na dodatek nie za bardzo wiedziałem, gdzie dokładnie mam iść.

Idąc tak, spostrzegłem wielkie wrota szkoły prowadzące na zewnątrz. Będąc przy nich, mocno je pchnąłem, słysząc cichy jęk starych zawiasów.
Na moment oślepiło mnie delikatnie słońce.
Był piękny, bezchmurny dzień.
Zrobiłem głęboki wdech świeżego powietrza.
Z daleka do moich uszu docierały odgłosy rozmów.
Pospiesznie podążyłem za głosami, które były coraz głośniejsze.
Z tyłu za budynkiem było wiele wolnej przestrzeni, na której stali, bądź siedzieli na soczyście zielonej trawie, uczniowie zbici w kilka niewielkich grup.
Ucieszyłem się niezmiernie na ten widok.
Czyli jednak dobrze trafiłem.

W tym niewielkim tłumie wypatrzyłem znaną mi już blond czuprynę. Podbiegłem jak najszybciej do elfa, ciesząc się, że nie będę tu jednak sam z obcymi ludźmi i dotknąłem jego ramienia.
- Hej, Silver. - przywitałem się radośnie z zielonookim.
- Hej.- odpowiedział niemrawo, nie wysilając się na żadne zadowolenie, nawet na mnie nie patrząc.
- Czy coś się stało? - zapytałem uprzejmie. Może go nie znam tak do końca, ale nie zamierzam utrzymywać z nim takich stosunków jak Peris. Nie potrzeba mi tu wrogów.
- Nie, nic. Tylko ta lekcja to będzie masakra. - skrzywił się, jakby przed chwilą zjadł cytrynę.
- Dlaczego ma być źle?
- Mój starszy brat się tu uczył. Też jest wojownikiem. Mówił, że nauczyciel tego przedmiotu jest po prostu okropny. - stęknął.
- Ee... Nie może być tak źle!- machnąłem ręką lekceważąco. - I ty masz brata?- zapytałem niedowierzająco.
- Tak, jest w tym coś dziwnego?- zwrócił na mnie te swoje zielone oczęta.
- Nie, tylko jakoś żaden z was nie chce nic o sobie opowiedzieć. - odpowiedziałem, krzyżując ramiona na piersi.
- Ty też raczej rozmowny nie jesteś. - odparował z przekąsem.
- Może i masz rację, ale mam swoje powody tak jak zapewne wy.

Nie zdążyłem nic więcej dodać, ponieważ spostrzegłem, że w stronę naszej grupki zmierzał mężczyzna.
Nie wierzę.
To ten sam typ, co wczoraj wziął ode mnie i od Perisa konie, gdy tu przyjechaliśmy.
Jeśli będzie tak arogancki, jak ostatnio, to dziękuję za takie lekcje.
Mężczyzna ubrany dziś był w długie czarne spodnie i beżową tunikę sięgającą do połowy ud.
Na nogach znów miał czarne kozaki, a blond włosy zaczesał  do tyłu. Szedł zamaszystym krokiem w naszą ze wkurzoną miną i zaciśniętymi ciasno pięściami tak, że pobielały mu kostki.
Coś czuję, że ta lekcja mi się nie spodoba.
Wszyscy stanęli prawie na baczność w rządku obok mnie i Silvera, widząc, że profesor nie ma za najlepszego humoru dzisiaj. Podszedł do nas i ogarnął nas zimnym wzrokiem, jakby oceniając.
Nie podoba mi się ten wzrok.
Wróży on coś złego.

- Witam was bachorki! -powiedział ochrypłym głosem. - Jestem Maral. Przez naszą kochaną wicedyrektor będę was z bólem serca uczył tej cholernej obrony. - Skrzywił jeszcze bardziej.- Dlatego chcę ustalić parę zasad obowiązujących na moich lekcjach. Pierwsza: Nie toleruję spóźnień na moją lekcję!
Druga: Macie mnie bezwarunkowo słuchać i wypełniać moje polecenia bez żadnego "ale"! Tych zasad jest jeszcze wiele więcej, ale te dwie są najważniejsze, czy to jasne?
Wszyscy jak jeden organizm pokiwaliśmy twierdząco głowami.

- Dobra, jestem znany w tej szkole z tego, że nie cackam się z nowymi uczniami i rzucam ich od razu na głęboką wodę. Nie sądzicie więc, że te lekcje będą dla was ulgowe. Nigdy nie zaczynam od wiedzy teoretycznej. - Podszedł do jakiegoś stojaka na miecze, którego wcześniej nie zauważyłem. Wziął z niego dwa długie miecze i wrócił do nas z twardą miną.
- Dobra, zrobimy mały pokaz. Tylko kogo by tu wziąć?- przeleciał po nas wzrokiem i zatrzymał go...na mnie.
Wstrzymałem oddech, widząc na sobie to spojrzenie.
Czy ja zawsze muszę mieć przesrane?

Symbol MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz