Następnego dnia na szczęście obudziłem się tym razem o dobrym czasie, bo równo o piątej rano. Wstałem o dziwo w końcu bardzo wypoczęty i w podskokach z cudownym humorem podszedłem do szafy.
Wyjąłem z niej czarną koszulę i jakieś szare, materiałowe spodnie leżące jako pierwsze z brzegu. Szybko się w nie ubrałem i wybiegłem czym prędzej z pokoju.
Niefortunnie od razu się z kimś się zderzyłem na korytarzu.
Od niespodziewanego uderzenia mocno się zachwiałem, ale udało mi się utrzymać równowagę i nie upaść. Jeszcze tego by mi brakowało. Kompromitacja od rana.- Wybacz, nie chciałem na ciebie wpaść. Nie patrzyłem, jak biegnę. - przeprosiłem pokornie, doskonale wiedząc, że to całkowicie moja wina. Nie patrzyłem na tę osobę, tylko złapałem się za bolącą głowę, co też raczej najgrzeczniejsze nie było. Uderzenie musiało być solidne, bo ostry ból przeszedł przez moją czaszkę.
- Następnym razem patrz, jak leziesz!- odpowiedział mi pełen jadu męski głos.
Podniosłem głowę, słysząc ten ton i po prostu zdębiałem.
Przed sobą zobaczyłem czyjąś napakowaną klatę.
Jezu...- pomyślałem w panice.- Gość musi być wielki!
Mam metr osiemdziesiąt, a sięgam mu ledwo do ramion.Powoli podniosłem głowę wyżej, znacznie wyżej i się nieznacznie odsunąłem.
Musiałem zadrzeć głowę, by zobaczyć jego twarz.
On miał chyba z ponad dwa metry!
Chłopak, z którym się zderzyłem miał średniej długości blond włosy, zaczesane starannie do tyłu. Ostre rysy twarzy i krwistoczerwone oczy.
Byłby może uznany przez mieszkańców tego miejsca za przystojnego, gdyby nie straszna, wielka blizna przechodząca przez lewe oko.
Ubrany był w czarną koszulkę i długie, brązowe spodnie, do których był przypięty pasek z dwoma pasami do przypięcia broni oraz długie do kolan, czarne buty. Na to zarzucił ciemnoszary płaszcz bez rękawów, odsłaniając umięśnione ramiona.
Płaszcz miał brązowe łaty na barkach i biodrach.
Na dłoniach miał czarne rękawice bez palców i naszyjnik z jakimś fioletowym kryształem.
Przy jego nodze stał, warcząc na mnie wielki, czarny pies ze złotymi oczami, a jego właściciel patrzył na mnie zdenerwowany.
Nigdzie nie zobaczyłem herbu jego profesji, którego szukałem.- Isil!- Usłyszałem z zadowoleniem, że ktoś mnie woła. Odwróciłem się w tamtą stronę z niesamowitą ulgą.
W moją stronę szedł spokojnie Peris z Estofelesem na ramieniu.
Dryblas, na którego wpadłem, odwrócił się i poszedł dalej w swoim kierunku w dalszym ciągu wkurzony.
Gdyby nie Peris, martwił bym się chyba o swoje zdrowie.
Mój bohater! - pomyślałem rozbawiony. - Idealne wyczucie czasu.
- Isil, kto to był? - zapytał mroczny elf, gdy do mnie podszedł. Patrzył za mężczyzną, idącym korytarzem.
- Nie mam pojęcia. Wpadłem na niego, gdy wybiegłem ze swojego pokoju. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Czy ty zawsze musisz mieć takie szczęście, by wpadać w kłopoty? Nie dość ich masz?- zapytał z niewielkim rozbawieniem.
- Na to wygląda. - odparłem i się zaśmiałem.Weszliśmy już później do sali, przywitaliśmy się z naszą drużyną i zaczęliśmy jeść śniadanie.
- Isil, czemu cię wczoraj nie było na żadnym posiłku ani na żadnych lekcjach?- zapytał Yafal, popijając z uwielbieniem na bladej twarzy jakiś czerwony płyn w szklanym kieliszku. Zdecydowanie to nie wino.
Było na to za gęste.
A w sumie czego ja się mogę spodziewać po wampirze?
Oczywiście, że to jest po prostu krew. Nawet nie chcę wiedzieć, skąd ludzie tu pracujący ją wzięli.
- Został zwolniony ze wszystkich lekcji, prócz magii żywiołów i umiejętności rasowych. - odpowiedział natychmiast zamiast mnie Tarinan.
- Aha to dlatego nie mieliśmy lekcji wczoraj z profesorem Gallenem.- stwierdził nasz zielonooki elf, jedząc w spokoju jakąś sałatkę. Od pewnego czasu zauważyłem, że nigdy nie nakłada sobie mięsa, pozostając tylko przy owocach i warzywach.
- A właśnie. Isil, jak ci idzie z żywiołami?- dopytał Peris, patrząc na mnie z uważnym spojrzeniem.
- Chyba bardzo dobrze. Wręcz świetnie powiedziałbym.-odpowiedziałem, wgryzając się w kanapkę.
- A możesz nam coś pokazać?!- poprosił wampir bardzo, nawet za bardzo, podekscytowany.
CZYTASZ
Symbol Mroku
Fantasy*Książka do gruntownej poprawy, więc przepraszam za napotkane błędy :D* ,, W małym mieście, w orła kraju, Nad sercem zalśni znamię. Dziecko z potępionego związku Anioła i Demona Okaże się wielkim darem. Kobieta zrodzi syna, który w...