Rozdział XLVI

1.1K 95 1
                                    

Obudził mnie rano odgłos tłuczonego szkła, który dochodził z dołu.

Przeciągnąłem się leniwie i podniosłem do siadu. Przetarłem oczy i spojrzałem wpół przytomnie na lewą stronę pokoju.
W ognistej kuli zbudowanej z błękitnych płomieni, dalej tkwił szatyn. Czarne, trochę straszne oczy, były w tej chwili skryte pod powiekami, a przystojna twarz wydawała się młodsza i spokojniejsza niż wczoraj. Wyglądał na zwykłego chłopaka, takiego samego jak ja.
(Jeśli oczywiście można mie nazwać zwykłym chłopakiem!)

Powoli i niechętnie wstałem z łóżka, dotykając tym samym bosymi stopami zimnej podłogi. Wczoraj jej zimno mi nie doskwierało, ale dzisiaj dało o sobie znak.
Znów spojrzałem na prowizoryczną klatkę demona (bo od razu było widać czym chłopak jest) i nakazałem jej podlecieć na łóżko. Zrobiłem to delikatnie, by nie obudzić czornookiego wewnętrz niej i równie odtrożnie opuściłem ją na materac. Gdy ciało młodego zabójcy spoczęło delikatnie na pościeli, pozwoliłem mojej mocy się rozpierzchnąć i wrócić do mojego ciała.

Obróciłem się do drzwi i ruszyłem w ich stronę, zostawiając Kiriala zakopanego w czarnej pościeli mojego łóżka.

Powoli ,wolnym krokiem zszedłem po  schodach i skierowałem się do kuchni z której dochodziły nikłe odgłosy obecności moich przyjaciół.

Gdy zajrzałem do pomieszczenia, nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem.
Peris ledwo siedział przy stole i jęcząc że mózg mu pulsuje, trzymał się kurczowo prawą ręką za głowę. W drugiej trzymał spory kubek zapewne wypełniony wodą, z którego co jakiś czas popijał. Jego zazwyczaj ciemna skóra jakby poszarzała, a białe włosy były rozpuszczone i roztrzepane na wszystkie strony.
Po drugiej stronie mebla Silver wyglądał inentycznie, tylko że on leżał plackiem na tym stole i prawie przysypiał.
Adillen stał przy palenisku z wielkimi worami po oczami i mieszał coś niemrawo w garnku. Dostrzegłem, że jego jaszczurka co jakiś czas podaje mu jakieś zielsko, a on wrzuca je do gara, przy okazji mamrocząc coś co brzmiało na ,,Już więcej nie pije.“
Na stole otoczony sześcioma pustymi butelkami po winie leżał także Yafal i stękał jakby co najmniej miał zaraz rodzić.
W ciągu jednej sekundy poderwał się do siadu i zrobił bardziej zielony niż włosy Adiego. Szarooki zatkał sobie usta dłonią i poderwał się z krzesła, prawie je wywracając. Biegnąc na swojej drodze napotkał przeszkodę w postaci taboretu, który przeskoczył zwinnie niczym gazela, lecz przebiegając po chwili przez próg potknął się, ale skubaniec utrzymał równowagę i popędził prosto do salonu o mało nie uderzając w poręcz schodów. W saloniku nie wyrobił się na zakręcie i jeb w kanapę! Zrobił piękny przewrót przez oparcie i spadł z wersalki. Poczołgał się pod otwarte okno, uderzając przy okazji łbem o parapet. Złapał się go i podciągnął, wychylając się przez okno. Od razu po tym słychać było nieprzyjemny odgłos wymiotowania.

Mimo zdegustowania znów nie wytrzymałem i zacząłem się zapowietrzać ze śmiechu.

Po dwóch minutach głupawki i sztyletowania mnie wzrokiem przez trójkę moich przyjaciół posostałych w kuchni, uspokoiłem się i otarłem łzy w końcikach oczu powstałe od śmiechu.
- Ile wy wypiliście?- zapytałem, uspokajając swój oddech.
- Za dużo!-jęknął drow i odchylił się na krześle, omal go nie przewracając.

- AŁA! CHOLERA JASNA!! CO ZA IDIOTA KŁADZIE SWOJE RZECZY NA SCHODACH!!-doszedł mnie rozeźlony głos Kiriala i odgłos schodzenia po drewnianych schodach.

- ZAMKNIJ SIĘ!!! ŁEB MI ROZSADZA TWOJE DARCIE!!-odwarknął Peris, gdy szatyn z czrwonymi pasemkami stanął przy moim boku na wejściu do kuchni.

Pov. Kirial

Objąłem spojrzeniem całą kuchnię, która przypominała w tej chwili tawerne. Przy garach stał jakiś dzieciak, wyglądający trochę jak kobieta. Chwilę zajęło mi określenie czym on jest, ale po niedługim czasie stwierdziłem, że to młody druid. Przy dużym stole siedziały dwie osoby. Blond włosy elf, zalegający na stole i drow, który był najprawdopodobniej właścicielem głosu, który kazał mi się zamknąć. W salonie słyszałem odgłos wymiotowania, więc tam też ktoś jest.
Niezłą drużynę Isil sobie zebrał!

- I kto tu się drze, hmm?-zapytałem drowa z przekąsem stojąc przy mojej byłej ofierze.
- To ty zaczołeś!-stękną i wyprostował się. Przeniósł wzrok na mnie i poderwał się z miejsca, tak samo jak po chwili elf. Zielonowłosy druid przestał mieszać coś na palenisku i również przeniósł na mnie zielone oczy.
- CO TU ROBI TEN PARSZYWY DEMON!?-w głosie elfa mroku gdy zwracał się do Isila słyszałem olbrzymią dawkę jadu i nienawiści.
- Stoi, Peris.-odpowiedział mu tamten ze stoickim spokojem.
-CHOLERA, ISIL, TO NIE JEST ODPOWIEDŹ!!-wydarł się blondyn, popierając białowłosego drowa.
- Uspokujcie się.- usłyszałem dalej spokojny głos mojego byłego zlecenia.
Chłopak przesunął taboret stojący przy stole i nachylił się do mnie.- Siadaj!- szepnął, a ja z niechęcią wykonałem polecenie.
Za sobą poczułem czyjąś obecność. Tym kimś okazał się czarnowłosy i niezwykle blady wampir, który usiadł przy reszcie na krzesłach obok stołu.
- Is, wyjaśnij nam to. Wasze krzyki było słychać aż w salonie.-usłyszałem zmęczony głos krwiopijcy.
- Chłopaki, to jest Kirial.-białowłsy przedstawił i wskazał na mnie głową.- Jak już stwierdzieliście, jest demonem. Wczoraj w nocy próbował mnie zabić.
Zebrani wytrzeszczyli zaskoczeni oczy i spojrzeli po chwili na mnie z mordem w oczach.
- I TY MÓWISZ TO Z TAKIM SPOKOJEM!!-krzyknął szarooki, wystawiając swoje kły.
- Tak. Wybił naszych strażaków, więc zostaliśmy bez przewodnika. Ten chłopak może się nam przydać.-usłyszałem i przeniosłem wzrok na długowłosego. Białowłosy patrzył niezwykle spokojnie na swoich towarzyszy i starał się im przemówić do rozumu.
- Ale to demon! Najgorsza chołota jaka może być! Potwór! I jeszcze na dodatek morderca!-doszło mnie oburzenie i agresja od strony drowa. Wtedy nie wytrzymałem i poderwałem się z miejsca.
- Co ty sobie myślisz?! Nie będę pozwalał ubliżać w ten sposób mojej rasie! Sam jesteś cholernym drowem! Jednym z najokrótniejszych ras świata, a mówisz, że jesteśmy potworami?! Nie każdy z nas jest zły, tak jak i nie każdy na przykład elf nie jest dobry! Bezbronne dziecko też byś uznawał za bezduszną bestię?-zapytałem prawie szeptem i spojrzałem boleśnie na zaskoczonego moim wybuchem Perisa.

Zamknąłem oczy czując łzy do nich napływające.
Zawsze pojawiają się po moich wybuchach gniewu i frustracji. Na szczęście zawsze udaje mi się je zamaskować.
Uczucia w moim zawodzie są zgubne.

Poczułem czyjś dotyk na ramieniu i otworzyłem oczy. Zobaczyłem, że to Isil mnie dotyka i dalej zerka ciemnymi oczami na swoich znajomych.
- Peris, uspokój się.-nakazał i spojrzał na mnie.- Kirial ma rację. Nie wszystkich można wrzucać do jednego wora.

Wow! Wszystkiego mogłem się spodziewać, ale nie tego, że ten aniołek będzie bronić mnie i inne demony.

- Peris, wiem, że masz złe wspomnienia z demonami, ale na mojego ojca, czy na mnie tak nie reagowałeś!-kontynuował dalej.
- Isil, wy..-drow chciał dodać coś więcej, ale znowu mu przerwano, tylko że tym razem nie białowłosy, a młody druid.
- Dajcie już z tym spokój!-chłapaczek papatrzył chardo na zebranych, w tym i na mnie.- Damy mu szanse, ale jeśli zacznie coś kombinować i postanowi jednak dokończyć swoją wczorajszą misję, zrobicie z nim co chcecie.-zakończył swą wypowiedź i zaczął nalewać do szklanej jakąś dziwną, zieloną mieszankę, która przypominała wodę z bagna.
Na jej widok w kuchni rozszedł się zbiorowy jęk.

Isil odwrócił się od stołu i ruszył do drzwi wyjściowych. Nie chcąc zostać w tym miejscu z nimi, ruszyłem za nim.
Ten chłopak coraz bardziej mnie intryguje.
Wyszedłem za nim na ganek i zobaczyłem jak siada w lekko zniszczonym, wiklinowym krześle i zamyka oczy.
Stanąłem przy barierce ganku i pochyliłem się, opierając łokcie na drewnie.

Pov. Isil

- Dlaczego mi pomogłeś?-usłyszałem ciche, prawie wyszeptane pytanie Kiriala.
- Już chyba to wyjaśniłem, prawda?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie, nie otwierając nawet oczu.
- Tak. Ale dlaczego bro..- nie dałem mu dokończyć.
- Broniłem demony, bo mój ojciec nim jest.-powiedziałem i otworzyłem oczy, dostrzegając postać szatyna, stojącą do mnie plecami.- I ja nim jestem.- dodałem szeptem, lecz chłopak chyba to usłyszał, bo odwrócił się w moją stronę z zaskoczoną miną.
- Jak to? Wszyscy obstawialiśmy, że masz moce anioła! Sam twój wygląd wskazuje na rasę białoskrzydłych!
Roześmiałem się i spojrzałem rozbawiony na wyższego ode mnie o pół głowy wężookiego chłopaka.
- Wygląd odziedziczyłem po matce, ale już moce po Dewosie.- odpowiedziałem składając ręce w piramidkę i kładąc łokcie na kolanach.
- Nie wierze!
- Mogę udowodnić.

Symbol MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz