-Proszę, proszę- usłyszała za sobą głos Marka. Odruchowo obróciła się na krześle w stronę drzwi, w których stał mężczyzna. Miał na sobie, jak zwykle czarny garnitur i kolejny z jego dużej kolekcji staromodny krawat. Tina przewróciła oczami na widok kolorowych pasków, obwiązanych koło jego szyi. Czasami miała ochotę zacisnąć materiał nieco mocniej i bez większych skrupułów udusić swojego przyszłego szwagra. Posłała mu sztuczny uśmiech i znów przekręcając się na fotelu, wróciła do poprzedniego zajęcia. Próbowała napisać właśnie artykuł, który miał ukazać się za dwa dni. Jak na złość nic nie przychodziło jej do głowy, a słowa, które pojawiały się na ekranie nie składały się w żadne sensowne zdania. Westchnęła, słysząc, że Mark nie opuścił wciąż gabinetu, a nawet odważył się podejść jeszcze bliżej. Stanął tuż za nią, opierając się o drewniany parapet i czytał wszystko, co pojawiło się w otwartym Wordzie.
-Możesz przestać?-warknęła, zaszczycając go wreszcie swoim spojrzeniem- nienawidzę tego, wiesz o tym.
-Tina, Tina- powiedział, głośno wzdychając, jakby wyszedł właśnie zmęczony na najwyższe piętro- też wielu rzeczy nienawidzę- dokończył, zbliżając się do niej, by położyć swoją dłoń na policzku dziewczyny. Przejechał po nim kilkakrotnie, delikatnie muskając, po czym złapał ją za podbródek i uniósł do góry. Dziewczyna wstała nerwowo, strącając jego rękę i odsuwając się na bezpieczną odległość. Zdążyła zabrać leżący obok klawiatury długopis i machnęła nim w stronę Marka.
-Nie obchodzi mnie to- powiedziała spokojniej, a nawet z ironicznym uśmiechem. Wiedziała, że nie może pokazać przed nim strachu, bo to tylko nakręci go jeszcze bardziej.
-A powinno- posłał jej kolejne wrogie spojrzenie i sugestywnie oblizał spierzchnięte usta. Oderwał się od parapetu i skierował swoje kroki w stronę drzwi. Tina odetchnęła z ulgą, że rozmowa została już zakończona. Miała teraz tylko jeden cel. Skończyć ten cholerny tekst i najszybciej wyjść z redakcji. Pożałowała pomysłu pojawienia się tutaj. Zrobiła to, żeby uniknąć kolejnych plotek o faworyzowaniu jej, ale po kolejnym starciu z Markiem, wiedziała, że pisanie w domu jest najlepszą opcją.
-A zresztą chyba nie wypada napastować narzeczonej brata- rzuciła z kpiną, czując się bezpieczniej, gdy mężczyzna już prawie zamykał za sobą drzwi. Zatrzymał się automatycznie, jak sparaliżowany i spojrzał na nią, zaśmiewając się głośno. Tak jak myślała, Mark nie miał pojęcia o oświadczynach Derka. Byli raczej typowym przykładem rodzeństwa, które kocha się tylko, gdy czegoś od siebie potrzebują.
-Gdy sprawdzałem ostatnim razem byłaś tylko przygodną dziewczyną- odpowiedział, wciąż nie przestając się głupkowato uśmiechać. Zatarł ręce w geście zwycięstwa.
-To sprawdź jeszcze raz- posłała mu pełen politowania uśmiech, unosząc do góry prawą dłoń, na której błyszczał zaręczynowy pierścionek.
Kilka godzin później, gdy wysłała napisany tekst do zaakceptowania, wrzuciła jednym ruchem wszystkie rzeczy do torby i z nikim się nie żegnając, wyszła z budynku.
Miała wrażenie, że jedyne czego potrzebuje to melisa, czekoladowe ciasto i może ewentualnie długa rozluźniająca kąpiel. Niestety los nie był dla niej łaskawy, bo właśnie stała w wielkim korku w centrum miasta i na pewno nie była, to trasa prowadząca do jej mieszkania.
Auta przesuwały się do przodu w ślimaczym tempie, ale i tak uśmiechnęła się na myśl, że jeszcze kilka minut temu sznureczek samochodów nie przemieszczał się wcale.
Podkręciła klimatyzację, mając wrażenie, że za chwilę się ugotuje. Był środek lata, a temperatura rozszalała się na dobre w tym tygodniu, wciąż sięgając wysoko ponad trzydzieści stopni. Przeklinała się w myślach za upchanie ciała w białą, ołówkową spódniczkę, którą w tym momencie miała ochotę już tylko z siebie zerwać. Cieliste szpilki już dawno zsunęła ze stóp, kopiąc je gdzieś pod fotel kierowcy.
-Nareszcie- rzuciła sama do siebie, gdy samochody przed nią przybrały normalną prędkość, przez co wreszcie mogła wrzucić wyższy bieg. Wiedziała, że nie potrwa to długo, ale widziała już w oddali światła, więc za dwadzieścia minut powinna być u celu.
Stukot jej szpilek wyrwał z trasu usypiającą powoli recepcjonistkę. Widząc Tinę, wstała ze swojego miejsca, uśmiechając się do niej na powitanie. Był to chyba jeden z najbardziej wymuszonych uśmiechów jakie Tina w życiu widziała, ale nie miała tego za złe kobiecie. Każdy miewał złe dni, tygodnie, ewentualnie całe życie.
-Jestem Tina Wider- oznajmiła, pokazując swoją dziennikarką przepustkę, dzięki której mogła się dostać w wiele zazwyczaj niedostępnych miejsc. Kobieta skinęła jedynie głową, po czym wskazała ręką na salę, do której powinna się udać.
Było dokładnie tak jak się spodziewała. W sali znajdowały się wielkie lustra, mnóstwo sprzętu i napakowanych mężczyzn. Zdziwiła się, że nie było tutaj żadnej kobiety oprócz niej.
Wszystkie twarze zwróciły się w jej kierunku, gdy przekroczyła próg siłowni w swoim eleganckim stroju. Usłyszała cichy pomruk ćwiczących i kilka jednoznacznych gwizdów.
-No nieźle- odezwał się cel, dla którego się tutaj zjawiła. Wiedziała, że Cristiano ma dziwne pomysły, ale nigdy nie spodziewała się, że wyląduje na siłowni, by przeprowadzić z nim kolejną rozmowę do swojego artykułu. Podszedł do niej bliżej i pocałował ją w policzek. Skóra jego twarzy była zimna i nieco mokra, co wskazywało na to, że już rozpoczął swój trening.
-Korki- powiedziała jedynie na swoje usprawiedliwienie, rzucając okiem na wiszący na ścianie zegar, według którego powinna być tutaj piętnaście minut temu.
-Rozumiem- skinął głową, na potwierdzenie swoich słów- no to przebieraj się- dodał, wskazując na jej spódniczkę. Tina zrobiła niezrozumiałą minę, posyłając mu pytające spojrzenie.
-No nie chcesz chyba ćwiczyć w tym?- zapytał, podwijając swoją koszulkę, by wytrzeć nią spoconą lekko twarz. Ukazał przez to swój umięśniony i opalony brzuch, na który Tina automatycznie spojrzała. Jednak tak szybko jak to zrobiła, tak szybko oderwała od niego wzrok, analizując sens jego słów.
-Nienienie- powiedziała szybko, na jednym tchu- ty ćwiczysz, ja obserwuje- dodała stanowczo, próbując wybronić się z zaistniałej sytuacji. Widziała jednak, że nie przekonało to mężczyzny ani trochę. Dlatego też usiadła na jednym z urządzeń, zakładając nogę na nogę i wyjmując z wielkiej torby notes. Widziała, że stali się obiektem zainteresowania kilku osób, które też ćwiczyły, ale nie przeszkadzało jej to.
-Nie mam nic na przebranie- powiedziała nieco głośniej niż powinna, widząc, że chłopak nie poruszył się i wciąż patrzył na nią wyczekująco.
-Dobra- uśmiechnął się, kolejny raz przecierając swoje czoło- ale następnym razem sam dopilnuję twojego stroju- obiecał, uśmiechając się. Sięgnął po wiszący obok Tiny ręcznik, przez co nachylił się nad nią niebezpiecznie blisko. Zatrzymał się na chwile, przyglądając się jej z takiej odległości. Założył jeden z opadających jej na twarz kosmyków włosów za ucho, na co Tina lekko poruszyła się niespokojnie. Nie wiedziała, co Cristiano planuje, ale wypalający ją wzrok chłopaka sprawiał, że miała ochotę uciec.
-Zawsze możesz ćwiczyć bez tej seksownej spódniczki- szepnął jej do ucha, lekko przygryzając jego płatek i szybko odsunął się. Zarzucił na ramiona ręcznik i ruszył na kolejną maszynę, na której miał ćwiczyć. Zgromił spojrzeniem gapiów, którzy im się przyglądali. Tina domyślała się, że są to jego znajomi i zaufani ludzie, skoro odważył się udzielać przy nich wywiadu, jednak nie sprawiło, to zniknięcia niekomfortowego uczucia i bijącego zdecydowanie za szybko serca.

CZYTASZ
Regret/ Cristiano Ronaldo
Fiksi Penggemar-Chyba żartujesz!-krzyknęła zdenerwowana dziewczyna, zakręcając długie, blond włosy w kok-przecież to nawet nie brzmi poważnie- dodała, widząc, jak jej przełożony kręci negatywnie głową. Opadła zrezygnowana na beżową, skórzaną sofę, wzdychając g...