33

710 22 2
                                    


Kiedy obudziłam się kilka godzin później, było już południe. Słońce nieznośnie próbowało przebić się przez rolety, a ruch na ulicy był głośny, zwłaszcza przy uchylonym oknie. Leżałam na brzuchu, a ręka Derka przygniatała mnie na plecach. Delikatnie wyswobodziłam się z jego objęć, jednak musiał poczuć mój ruch, ponieważ poruszył się, mrucząc coś przez sen. Wyglądał słodko z ręką, zasłaniającą oczy. Narzuciłam na siebie jego bluzę, nie mając chęci na szukanie szlafroka i udałam się do kuchni zrobić śniadanie. Derk wszedł do pomieszczenia w chwili, gdy tosty wyskoczyły z urządzenia. Wyciągnęłam je na talerz, szybko dmuchając na lekko oparzone palce. Działo się tak za każdym razem, a mimo to nie mogłam nauczyć się wyciągania ich, czymś innym niż palcami.
-Dzień dobry ponownie- mruknął zaspany. Miał na sobie jedynie bokserki, więc wszystko wskazywało na to, że nie wybiera się dzisiaj do pracy. Usiadł przy stole, a ja podałam mu śniadanie i kawę.
-Czym sobie zasłużyłem?- zapytał, unosząc brwi. Na jego twarzy kręcił się ten tradycyjny uśmieszek, który często miałam ochotę mu zerwać.
-Właśnie nie wiem- jęknęłam, patrząc na niego z politowaniem. Wyskoczyłam na szafkę i delektowałam się smakiem kawy. Naciagnęłam bluzę na uda, by nie kusić chłopaka gołymi nogami, jednak prawdopodobnie było za późno.
-Nie wiesz?- mruknął mi do ucha, gdy podszedł bliżej. Oparł swoje dłonie na moich kolanach, a nos zatopił we włosach, opadających na ramiona.
-Derk- odsunęłam go pewnym ruchem- nie taka była umowa- zaoponowałam i zeskoczyłam z blatu, by znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Ruszyłam do sypialni, by wyciągnąć z szafy spodnie.
-Nie było żadnej umowy- powiedział, gdy usiadł na łóżku, obserując moje poczynania.
-Była, trochę nie wypowiedziana na głos, ale dobrze o tym wiesz. Nic się nie zmieniło- oznajmiłam, ocierając dłonie o materiał spodni. Zrzuciłam bluzę chłopaka i ubrałam zwykłą koszulke, która leżała na rzeczach, czekających na prasowanie. Pewnie i tak, by sie na to nie doczekała.
-Tylko cię podpuszczałem- rzucił, wyciągając sie ponownie na łóżku.
-W sumie zawsze myślałem, że takie rozstania tylko w filmach. Spokojna rozmowa, pożegnalny seks- zaczął wyliczać, podnosząc się z miną, która nie oznaczała nic mądrego- może jeszcze raz się pożegnamy?- zapytał, puszczając do mnie oczko, a ja miałam wrażenie, że zaraz go udusze. Pokręciłam przecząco głową i wróciłam do kuchni. Śniadanie dokonczyliśmy w ciszy. Wymieniając się jedynie, co jakiś czas spojrzeniami, które mówiły więcej, niż słowa.
Wstałam od stołu, by schować naczynia do zmywarki, jednak zastygłam, patrząc na moją dłoń. Ściągnęłam z palca pierścionek, położyłam go i przesunęłam po blacie w stronę Derka.
-Przestań- warknął urażony- jest twoj- powiedział, wstając, a następnie ponownie wsunął go na mój palec.

-Jutro wyjeżdżam na trzy dni na szkolenie- zaczął, jednak uciszyłam go ruchem ręki, ponieważ przeszkadzał mi w oglądaniu serialu.
-Nie musisz mi sie już tłumaczyć- rzuciłam jedynie, podciągając wyżej kolana, by oprzeć na nich podbródek.
-Nie tłumaczę- jęknął, zrezygnowany- chodziło mi o to, że masz mieszkanie tylko dla siebie na te dni. Nie musisz się jeszcze wyprowadzać- wyjaśnił, kiwając głową na moje rzeczy, które już powoli spakowałam. Co prawda nasza relacja jest dość przyjacielska, ale dalsze mieszkanie razem nie wyszłoby nikomu na dobre. Czasami chcąc ruszyć dalej, trzeba mocno zamknąć za sobą poprzednie drzwi.
-Skorzystam- odpowiedziałam, uśmiechając się szczerze. Naprawdę byłam wdzięczna. Umówiłam się z koleżanką, że zatrzymam się u niej na jakiś czas, jednak nie byłam do tego przekonana. Była, to raczej moja konieczność.

O czwartej w nocy rozdzwonił się budzik Derka. Wciąż spaliśmy w jednym łóżku, jednak każde z nas trzymało się swojej bezpiecznej połowy. Słyszałam, jak chłopak klnie pod nosem, ale ostatecznie wstaje. Postanowiłam być dobrą byłą narzeczoną i wieczorem zrobiłam dla niego śniadanie, by mógł pospać chociaż kilka minut dłużej.
Kiedy udało mi się znów zasnąć, ignorując jego krzątanie się po mieszkaniu, poczułam na policzku coś ciepłego. Otworzyłam automatycznie oczy i zobaczyłam nad sobą jego uśmiechniętą twarz.
-Spadam już- oznajmił i ponownie pocałował mnie w policzek. Pstryknął mnie palcami w nos, nie ukrywając rozbawienia. - W razie gdybyśmy się nie zobaczyli po moim powrocie, to dzięki za wszystko i powodzenia- powiedział już z powagą, wpatrujac się we mnie. Widziałam jakiś rodzaj smutku w jego oczach i byłam pewna, że w moich widać jeszcze większy.
-Ale gdybyś kiedyś zatęskniła za dobrym seksem, to dzwoń- rzucił, stojąc już w drzwiach. Wybuchłam głośnym śmiechem, słysząc jego propozycję i kręcąc z niedowierzaniem głową, rzuciłam w niego poduszką.

Przekręciłam się na drugi bok, ponieważ ręka, którą podpierałam głowę juz dawno zdrętwiała. Nie zrobiłam w dzień wyjazdu Derka nic pożytecznego. Leżałam na kanapie i oglądałam seriale, które serwowała mi kablówka. Czułam jakąś pustkę w głębi siebie. Być może nasze rozstanie wydawało się łatwe i przyjemne, jednak po jakimś czasie wszystko zaczęło mocniej docierać.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwoniący telefon. Sięgnęłam po niego ręką i uśmiechnęłam się, widząc nadawcę.
-Witam, usługi motywacyjne- rzuciłam oficjalnie, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Naciągnęłam wyżej koc na zmarznięte stopy.
-Idealnie trafiłem, bo potrzebuję motywacji- oznajmił Cristiano, podejmując się mojej gry- chociaż bardziej, niż motywacji potrzebuje, żeby mnie ktoś odebrał ze szpitala- dodał, śmiejąc sie niepewnie. Spojrzałam na dres, w którym leżałam i westchnęłam.
-Wychodzi na to, że dzisiaj, to ty będziesz moim motywatorem, żebym ruszyła się wreszcie  z kanapy.

//No chyba nie taki okropny ten Derk, nie?

Regret/ Cristiano RonaldoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz