29

680 20 2
                                    

-Tylko nie krzycz- mówi Cristiano, gdy wraca z trudną do zidentyfikowania miną. Zgłosił się na ochotnika, by załatwić mi pokój na dzisiejszą noc. Byłam zmęczona po tym skomplikowanym dniu, więc nie upierałam się, że załatwie, to sama. Wolałam w tym czasie wygodnie poleżeć.
-Twój pokój już jest zajęty i chwilowo nie mają nic wolnego- powiedział spokojnie i wolno, bym przyswoiła sobie źle wieści. Poderwałam się z łóżka do pozycji siedzącej i utwkiłam w nim wzrok, czekając na moment, w którym wybuchnie śmiechem.
-Nie żartuj- rzuciłam, nie doczekując się zaprzeczenia.- Sama tam pójdę- dodałam poddenerwowana. To nie tak, że nie wierzyłam w prawdziwość jego słów, po prostu wierzyłam, że może mi uda się coś wynegocjować.
-Daj spokój- powiedział, zatrzymując mnie przez złapanie za nadgarstek. Zrobił, to zdecydowanie za gwałtownie, bo poczułam rozchodzący sie po ręce ból. Wyrwałam ją z cichym syknięciem.
-Udało mi się załatwić cokolwiek i możesz zostać tutaj. Obiecali przymknąć na to oko- wyjaśnił, przeczesujc włosy. Robił, to zdecydowanie za często, zwłaszcza w sytuacjach stresujacych.
-No dobra-kiwnęłam głową- lepsze to niż spanie pod mostem- dodałam, mając świadomość, jak wygląda stan wolnych pokoi w innych hotelach, gdy następnego dnia odbywa się finał mistrzostw świata.
-Łóżko jest twoje. Prześpie się na kanapie- powiedział i zaczął przenosić jedną z poduszek na wspominane miejsce. Wyrwałam mu ją i przytuliłam do siebie.
-Bez sensu. Grasz jutro mecz, musisz sie wyspać- zaoponowałam, mrużąc zmęczone już oczy. Pokręcił głową, nabierając głośno powietrza. Nie miał ochoty na słowne przepychanki wyjęte wprost z serialu dla nastolatków.
-Zmieścimy się razem- zadecydowałam. Kanapa nie wyglądała na wygodną i na pewno nie miałam ochoty na niej spać, by jutro chodzić obolała.- Nie patrz tak- przewróciłam oczami- nie mamy piętnastu lat- dodałam, rzucając w niego poduszką, którą wciąż do siebie przyciskałam. -Tylko ręce przy sobie- zarządziłam, przypominając sobie z uśmiechem wczesniejsze zdarzenie.

-Miałeś trzymać ręce przy sobie- szepnęłam nad ranem, gdy przebudziłam się pod wpływem gorąca. Skopałam z sobie moją część pościeli, czując przyjemny chłód przechodzący po moim ciele.
-Przecież mam przy sobie- mruknął mi do ucha, przyciągajac mnie jeszcze mocniej do siebie. Byłam pewna, że pomiędzy tors Cristiano i moje plecy nie wcisnęłaby się nawet kartka papieru.

Nazwać kolejny poranek zwariowanym, to zdecydowanie za mało. Wszyscy od wczesnej godziny kręcili się po hotelu, nie dając się wyspać zwykłemu śmiertelnikowi, jakim byłam ja. Cristiano miotał się po pokoju, co chwilę mówiąc coś sam do siebie. Otworzyłam leniwie oczy, by sprawdzić, co mój chwilowy współlokator wyrabia. Chodził po pokoju, trzymając w ręce dużą kartkę. Co jakiś czas kiwał głową albo wykonywał dziwne zamachnięcia nogą. Całe szczęście, że używał do tego nieistniejącej piłki, bo byłam w odpowiednim miejscu, by oberwać w głowę.
-Wszystko dobrze?- zapytałam, podciągając się na rękach do pozycji siedzącej. Oparłam głowę o drewniany zagłówek. Chłopak nie spojrzał na mnie ani nie odpowiedział. Wyciągnął z kieszeni niebieski zakreślacz i otworzył go zębami. Zaczął kreślić coś po trzymanym papierze, a ja przygryzłam wargę, bo wyglądał cholernie seksowanie z zatyczką od flamastra w ustach. 
-Cristiano?- powiedziałam głośniej, by wreszcie zwrócił na mnie uwagę.
-Tak, tak- powiedział, pozostając w swoim transie. Westchnąłam i rzuciłam w niego poduszką, trafiając idealnie w trzymane dokumenty. Syknął głośno, ponieważ przez uderzenie linia, którą rysował zamieniła się w szaloną fale. Spojrzał na mnie z mordem w oczach, a moja zadowolona mina automatycznie zniknęła. Cóż, zapowiada się ciekawy dzień.

Regret/ Cristiano RonaldoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz