31

736 27 3
                                    

Mecz trwał w najlepsze. Cały stadion wypełniony był głośnymi kibicami. Starałam się za bardzo nie rządzić, ani nie robić z siebie księżniczki, jednak co chwilę rozglądałam się nerwowo, by upewnić się, czy na pewno nikt przypadkowo nie wyleje na mnie piwa. Co prawda nasz sektor był dość ekskluzywny, więc istniało mało prawdopodobieństwo takiego wypadku. Przez resztę czasu mój wzrok automatycznie wędrował za piłką. Czasami wydawałam z siebie dziwne odgłosy albo okrzyki podobne do tych, które wykrzykiwali inni. Nie rozumiałam jaki był sens montowania tutaj plastikowych siedzeń, skoro i tak wszyscy stali. Nina co jakiś czas spoglądała na mnie kontrolnie. Chyba powoli zaczynała rozumieć, że nie jest to dla mnie najlepsze możliwe miejsce. Uśmiechnęłam się do niej, krzycząc zapewnienie, że świetnie się bawię i wróciłam do obserwowania przebiegu meczu. Zrobiłam, to w dobrym momencie, by ujrzeć Cristiano, biegnącego z piłką. Miał idealną szanse, by podać piłkę do kogoś bliżej bramki, jednak został podcięty przez przeciwnika i padł na murawę. Kibicie jęknęli niezadowoleni, krzycząc w stronę zawodnika Niemiec nieprzychylne hasła. Cristiano dość długo nie podnosił się z boiska, przez co musiał na nie wkroczyć sztab medyczny. Odetchnęłam z ulgą, gdy podniósł głowę i pokazał uniesiony do góry kciuk. Regulamin nakazywał jego zejście z boiska na chwilę i tak też się stało. Odmówił zniesienia go na noszach, jednak widocznie kulał na prawą nogę. Nina ponownie spojrzała na mnie, jednak tym razem w jej oczach widziałam jedynie zdenerwowanie. I byłam pewna, że odpowiedziałam jej dokładnie tym samym. Po chwili piłkarz wrócił na boisko, a tłum znów zawiwatował na jego cześć. Miał kolejną genialną akcje, którą wystarczyło dobrze zakończyć. Podkoczyłam lekko, klaszcząc w dłonie. Nie spodziewałam się po sobie takich spontanicznych odruchów. Niestety moja radość szybko minęła, gdy piłka strzelona przez Cristiano, okazała się bardzo niecelna. Widziałam, jak zrezygnowany macha ręką i byłam pewna, że z jego ust wypada właśnie lawina przekleństw. Nauczyłam się przez czas z nim spędzony wiele, a przede wszystkim, to że Cristiano Ronaldo nie lubi i nie umie przegrywać. Następnie wszystko działo się bardzo szybko, gdy przeciwnicy przejęli piłkę, udając się na naszą połowę, która była wolna. Wszyscy ruszyli za nimi, także Cristiano. Widziałam, jak po kilku krokach znów zaczyna kuleć, aż na końcu upadła ponownie na trawę.
-No wstawaj- szepnęłam do samej siebie, przyciskając pięść do ust. Nina objęła mnie pocieszająco ramieniem i chociaż wcale mi to nie pomogło, to byłam wdzięczna, że jest obok.
Tym razem Cristiano nie zszedł o własnych siłach, a nawet nie wstał. Spojrzałam na telebim, gdzie było widać go w dokładnym przybliżeniu. Zobaczyłam łzy w jego oczach, gdy przekazywał opaskę kapitana i miałam wrażenie, że moje serce pęknie.
-Muszę tam iść- powiedziałam groźnie do Niny. Dziewczyna pokręciła tylko głową i przytuliła do siebie.
-Nie dopuszczą cie tam teraz. Zaczekaj- odpowiedziała spokojnie. Nie rozumiałam, jak może być tak spokojna, gdy ja szaleje z niepewności.
-Muszę wiedzieć, co się dzieje- zaczęłam-muszę go przytulić. Widziałaś jaki był załamany- jęknęłam, czując napływające do moich oczu łzy. Opadłam na krzesło, nie zwracając zupełnie uwagi na widowisko, które wciąż trwało.
-Dobra, chodź- zarządziła Nina, spoglądając na mnie z góry. Złapała mnie za ramię i pomogła przepchać się przez tłum kibiców. Ochroniarz pilnujący naszego sektora musiał ją już znać i bez problemu przepuścił nas na sam dół, gdzie mieściły sie szatnie i wyjście na boisko. Na murawe nie miałyśmy wstępu, więc Nina zostawiła mnie samą w holu, a sama udała się pozbierać jakieś informacje.
Usłyszałam jakiś trzask, dochodzący z szatni naszej drużyny i niewiele myśląc, otworzyłam drzwi. Odetchnęłam, widząc w środku Cristiano. Z jednej strony cieszyłam się, że nie weszłam do przebieralni przypadkowej osobie, a z drugiej widok Ronaldo wcale nie należal do najprzyjemniejszych. Leżał wyciągnięty na ławce, a oczy zasłonięte miał ręką. Oddychał spokojnie, ale byłam pewna, że w środku szaleje.
-Hej- odezwałam się cicho, podchodząc bliżej. Nie miałam, gdzie usiąść przez jego rozłożoną pozycje, więc przykucnęłam przed nim. Zignorował mnie zupełnie.- Ej- szepnęłam, łapią za jego dłoń, jednak automatycznie ją wyrwał. Westchnęłam, siadając na zimnych płytkach. Wyciągnęłam przed siebie nogi, nie dając za wygraną i nie odpuszczając.
-Idź stąd- odezwał się po chwili. Podniósł się lekko, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
-Przestań- prychnęłam- dobrze wiesz, że nigdzie się nie ruszę- dodałam, klepiąc go po udzie zdrowej nogi.
-Bez wygranej kazałaś mi nie wracać- zaczął- a ja za bardzo nie mogę pójść- pokazał na owiniętą nogę- wiec ty musisz.
-Co ty w ogóle pieprzysz- oburzyłam się. Właściwie nie bardzo wiedziałam, co więcej mogłabym dodać, więc po prostu zamilkłam.
Siedzieliśmy na prawdę długo, milcząc. Byłam zdziwiona, że nie jest ciekawy wyniku meczu.
-Sprawdzić ci wynik?- zapytałam, wyciągając z torebki telefon. Jednak Cristiano mruknął jedynie coś niezrozumiałego.
-Prowadzicie jednym golem- przekazałam mu informacje, które znalazłam w internecie. Widziałam, jak kącik jego ust drgnął ku górze.
-Nie zachowuj się jakby świat się skończył- powiedziałam, przerwacając oczami. Nie wiedziałam, czy mam prawo tak do niego mówić, jednak nie mogłam znieść tej pustki, bijącej od niego.
-Przecież się skończył- odpowiedział sucho.
-Bo co?- krzyknęłam, wstajc z podłogi. Cristiano również podniósł się do pozycji stojącej, co sprawiło mu niemałe trudności.
-Bo co?- prychnął, powtarzając moje słowa- bo musiałem zejść z boiska w najważniejszym dla nas meczu? Bo mam pieprzoną kontuzję nogi i niewiadomo, kiedy albo czy w ogóle wrócę do gry?- pytał głośno, jak nakręcony. Wycofałam się o kilka kroków, by dać mu przestrzeń na ochłonięcie.
-Wszystko rozumiem- zaczęłam ponownie, unosząc ręce w geście poddania- ale przyszłam tutaj z myślą, że będziesz smutny, a ja cię przytule, bo cholernie miałam na to ochotę. Jednak zastałam tutaj kogoś zupełnie innego. Powinieneś jako kapitan wyjść tam i wspierać ich mimo wszystko zza lini. Gdzie podział się wielki Ronaldo?- zapytałam, patrząc na niego smutno. Wiedziałam, że prawdopodobnie przesadziłam, ale nie mogłam pozwolić, by poddał się w taki sposób.
-Idź tam i pokaż im, że nie da się ciebie złamać niczym i wygrajcie to niezależnie, czy z tobą na boisku, czy z twoim wsparciem psychicznym tuż obok- dodałam. Widziałam, jak uśmiecha się lekko i patrzy na mnie nieobecnym wzrokiem.
-Mówił ci ktoś, że jesteś cudowna?- zapytał, podchodząc do mnie. Wciąż lekko kulał, ale nie wyglądało, to bardzo źle, skoro w ogóle mógł chodzić. Pokręciłam przecząco głową, odsuwając go od siebie, gdy zbliżył się za bardzo.
-Już nie chcę- skłamałam, odnosząc się do słów, które wypowiedziałam kilka minut temu. Tak naprawdę dalej miałam wielką ochote go przytulić.
-Chcesz- powiedział stanowczo, miziajc mój nos swoim, a później mocno przyciągnął mnie w ramiona, dziekując za postawienie do pionu.

Po przerwie ponownie pojawił się na boisku. Stał razem z trenerem za linią, agresywnie machał rękami i krzyczał do zawodników. I to był właśnie ten Cristiano, którego znam, a nie ten którego zastałam w szatni. Widziałam, jak wbiega szczęśliwy na boisko, gdy ostatni gwiazdek sędziego ogłasza ich mistrzami świata. Przez chwilę zastanawiałam się, co z bólem nogi, jeśli jest teraz w stanie tak szaleć. Jednak później wydarzyło się coś, co odgoniło ode mnie jakiekolwiek myśli, a z oczu popłyniemy mi łzy.

Cristiano podbiegł pod sektor, w którym siedziałyśmy i unosząc do góry dwa palce, zadedykował mi zwycięstwo.

Regret/ Cristiano RonaldoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz