15. Puźniej nie będzie okazji...

1.3K 47 5
                                    

Ja chcę...

- Na pewno?
- na 100%
- No to chodźmy po bilety!-
Powiedział Jeremi i poszedł w stronę butki.

Wsiadamy na maszynę. Nie żałuje że się zgodziłam, ale trochę sie boje.
- Bianka, co Cię skłoniło żeby wsiąść na to?
Zapytał Memiś
- Muszę sie wyszaleć, bo juz nigdy nie będzie na to okazji...
- co?
- nic, nic...
Maszyna ruszyła, kręciliśmy się w koło, i były momenty gdzie byliśmy do góry nogami.
Kiedy atrakcja sie zatrzymała, odetchłam, i wyszłam z machiny.
Kręciło mi się w głowie. Arczi mnie spytał
- Kochanie w porządku?
Podszedł i przytulił mnie
- tak...
- ja bym na to nie wsiadł, a ty? Szacun kochanie
- musiałam to zrobić.
Artur dalej mnie przytulał
- dlaczego musiałaś?
- bo puźniej nie bedzie okazji.
- Bianka...
- Co Artur? Taka prawda. Zobacz każdy już poszedł, wracamy?
- No okej...

Wróciliśmy do ośrodka.
- Biancia, ja za niedługo przyjdę do ciebie, okej?
- okej...
Artur dał mi całusa i poszedł do swojego pokoju. Ja skierowałam się w kierunku swojego.
W pokoju była Am i Kinga.
- Hej Bianka, idziesz na kolacje?
- nie dzięki...
- okej to pa!
Powiedziała Am i wyszła z Kingą z pokoju.
Za niedługo przyjdzie Artur. Muszę sie ogarnąć. Kiedy w wesołym miasteczku powiedziałam nie będzie puźniej okazji.. to Arti spoważniał i posmutniał. Ja nie chcę myśleć co bedzie puźniej.
Wyszłam właśnie z prysznica
i ubrałam się w zwykle czarne leginsy i Top z napisem ,,Happy".
Ogarnełam fryzurę. I byłam już gotowa.
Jak poradzę sobie z problemami kiedy wrócę do Katowic i nie będzie przy mnie Artura. Ja nie dam rady. Szkoła, matka i prześladowcy...
Zaglądnelam do szuflady, w której ukryłam swoją żyletkę. Wzięłam ją do ręki i patrzyłam jak lśni. Miałam robić pierwszą kreskę, kiedy do pokoju wszedł Artur.
- Hej koch...
I tu zobaczył żyletkę w moich rękach.
- Bianka! Dlaczego znowu to robisz? Pomyśl że ranisz też nas! Myślisz tylko o sobie i jeszcze twoje słowa ,, bo nigdy nie bedzie okazji" jak byś chciała umrzeć!!! Nie bądź głupia, odłuż to i pomyśl o innych!!!-
Wykrzyczał wkurzony Artur, i wyszedł z pokoju. Jego słowa bardzo mnie zabolały.
Zsunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać jak nigdy indziej. Może pora w końcu z tym wszystkim skończyć? Artur nie miał racji...

*Artur*

Wyszedłem z pokoju. Byłem wkurzony i smutny. Usiadłem na swoim łóżku i schowałem twarz w dłoniach.
Myślałem nad tym wszystkim 5 minut. I wtedy skapnąłem sie co tak naprawdę powiedziałem Biance. Przeszła tyle, a ja wydarłem sie jej prosto w twarz. Tak naprawdę to ja myślałem tylko o sobie...
Jestem debilem... co ja narobiłem?
Ona może sobie coś zrobić.
Wstałem i pobiegłem w stronę pokoju Bianki.

*Bianka*

Skoczyć z dachu? Z mostu? Powiesić sie? Udusić? Czy poprostu podciąć żyły. Siedziałam pod ścianą z żyletką w ręce i rozmyślałam jak popełnić samobójstwo... może jednak żyły. Mam już żyletkę. Artur jest na mnie wkurzony. Więc poco jeszcze męczyć sie z tym życiem.
Zrobiłam pierwszą głęboką kreskę. A puźniej więcej. Przed oczami miałam mroczki, czy to mój koniec ?
Nagle drzwi otworzyły sie z hukiem. Stał w nich przerażony i... zapłakany? Zaplakany Artur.
- Bianka. Cholera!

*Artur*

Otworzyłem drzwi do pokoju Bianki. Za puźno? Moja wina...
Podbiegłem do niej. Cięła sie
- Bianka! Kochanie przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.
Tak bardzo cię przepraszam. Wiem jestem skończonym dupkiem. -
Moje kochanie patrzyło w jeden punkt
- to ma sens?
Powiedziała bardzo cicho. Z jej oczu wyciekały łzy.
- wszystko ma sens. Kocham Cię rozumiesz kocham cię.
- też Cię kocham Arczi...
- proszę odłuż żyletkę.
Podała mi ją i powiedziała.
- nie dam rady bez Ciebie... dlaczego to zrobiłeś?

Artur Sikorski IIKochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz