48. Za dużo problemówt...

1.1K 45 29
                                    

*Sylwia Lipka*

Żegnamy się z obozowiczkami. Young Stars Winter Camp dobiegł końca. Tak strasznie cieszę sie że dzięki Ysc poznałam Bianke i dziewczyny. To naprawdę wspaniałe osoby.
Wsiadamy do autobusu. Usiadłam razem z Lou. Sylwia z Amandą, Memiś z Olgą, a Bianka oczywiście z Arczim.

*Artur*

Bianka jest zmęczona. Dzisiaj bardzo mało zjadła. Uparła sie że do lekarza pójdzie, kiedy ja wrócę z trasy. No cóż, takie dziewczyny z okresem( sry, musiałam😂)
-Artuuur nie chce wracać.
- ahhh, ja też, co poradzę księżniczko?- uśmiechnąłem sie do dziewczyny, na co ona odwzajemniła uśmiech. Kocham patrzeć na jej szaro błękitne oczy.
Wyciągnąłem telefon i podałem Biance, żeby zrobiła zdjecie. Trafiło na instagrama. Mojego i Bi.

Popatrzyłem dziewczynie w oczy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Popatrzyłem dziewczynie w oczy. Dotknąłem policzek po czym przesunęłaby do siebie i pocałowałem.

*Bianka*

Artur popatrzył na mnie, przysunęliśmy do siebie i pocałowaliśmy. Artur  poprosił o większy dostęp. Całował namiętnie, jak nigdy.
- mhm- usłyszeliśmy czyjeś chrząknięcie. Arczi nie zwracał na to uwagi i dalej całował.
- No ludu ile można- powiedział Jeremi śmiejąc się, a za nim pozostali.
- Jeremi , nie przeszkadzaj. - Artur spojrzał na mnie po czym złożył jeszcze krótki pocałunek na moich ustach.
- bracie, od kiedy ty taki namiętny?
- od wtedy, kiedy w moim życiu pojawiła się wspaniała dziewczyna- na jego słowa zarumieniłam się i przytuliłam.

*magia czasu*

Ide z Arczim w stronę mojego domu. Chłopak uparł sie że weźmie moją walizkę.

Kiedy  dotarliśmy do mnie, otworzyłam drzwi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy dotarliśmy do mnie, otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się mama. Uśmiechnięta od ucha do ucha przytuliła mnie a potem Arcziego.
- No moje zakochańce wróciły. Jak było?- spytała radosna.
- świetnie. Tak jak na Young Stars Campie letnim. - powiedziałam, a moja mama popatrzyła na moją rękę. Zobaczyła ranę, którą zrobiła mi Patrycja. Oczywiście moja mama była o tym powidomiona.
- to ta rana?- spytała z troską
- tak- odpowiedziałam cicho

* 2 dni później*

Żegnam się z Arturem, który wyjeżdża z Jeremim na tydzień. Jadą śpiewać ma odetchnij tour.
- Bianka, myszko. Błagam próbuj jeść więcej. Obiecuje kiedy wrócę z trasy pójdziemy razem do lekarza. Okej?
- sprubuje. Kocham Cię
- ja ciebie bardziej- złożył na moich ustach pocałunek.
Pożegnaliśmy się i ja poszłam do domu.

Kiedy weszłam usłyszałam czyjeś śmiechy. Moja mama razem z mamą Artura rozmawiały i chichotały. Kiedy mnie zobaczyły przywitały sie ze mną
- córeczko, ostatnio bardzo schudłaś- o nie, tylko nie to.
- może ci sie wydaje. Ide na górę. - odpowiedziałam szybko i skierowałam się po schodach do mojego pokoju.
Wczoraj zjadłam sam ryż i jakiś jogurt. Dzisiaj serek. A jest już godzina 17.00.
- Bianka. Amanda przyszła! My jedziemy na babski wyjazd. Pieniądze masz w kuchni. - krzyknęła mama z dołu. Do pokoju wbiegła Amanda.
- hejjjjjjjjjjjjj!!!
- hej Am!
- mam niespodziankę. Nocuje u cb.
- Umm, okej.
Przyjaciółka wytłumaczyła mi że ma o mnie dbać, ale będzie ciężko . Nie chętnie sie zgodziłam, No ale dobra.

* 5 dni puźniej*
Jest coraz gorzej. Amanda jest u siebie. Nie jadłam nic 2 dni. Przez tydzień schudłam 2 kilo. Powodem jest zastraszanie. Wiktoria, pisze do mnie SMS typu ,, jeszcze sie doigrasz''. Przez to Pocięłam się. Jest mi słabo. Kiedy próbuje coś zjeść to odrazu to wymiotuje. Muszę iść na dół. Dochodzę do drzwi mojego pokoju. Otwieram je i wychodzę na korytarz. Jest mi straszenie słabo. Mam mroczki przed oczami. Upadłam. Widzę krew, potem już nic.

*Amanda*
Ide do Bianki. Dziewczyna dała mi klucze do swojego domu w razie jakby sie coś stało. Wchodzę do środka. Słyszę jakiś huk. Pędem biegnę na górę. Widzę Bianke, krew. O matko. Sprawdzam puls, lekko odczuwalny. Biorę telefon i dzwonię po karetkę.

*2 godz puźniej*

Bianka jest na oiomie. Walczy o życie. Nie dzwoniłam do nikogo. Nie chce martwić Arcziego. Jej mama nie odbiera.
Nagle z sali wychodzi lekarz.
- co z Bianką?- pytam, a po moich policzkach spływają łzy.
- operujemy jeszcze. - lekarz sie do mnie uśmiechnął po czym poszedł do innej sali.

*Artur*
*następny dzień*

Wracam do Warszawy. Od ponad doby Bianka nie dzwoni, ani nie odbiera.
Jestem już pod moim domem. Mama powiedziała że pojechała dzień z pani Kate.
Nagle dzwoni mi telefon. Amanda.
-halo?
- ha-alo? Artur?- słyszałem że dziewczyna jest rozstrzęsiona.
- Am? Co sie stało?
- Bianka.... ona jest w szpitalu
- co??? Co sie stało?!
- ona, nie je. Pocięła się. Zastraszają ją. Ona sie głodziła! Nie obudziła się już dzień.
- jak? Który szpital?- spytałem. Dziewczyna podała mi wszystkie informacje. Pobiegłem do szpitala. Cały czas płakałem. Wbiegłem do recepcji.
- gdzie, gdzie jest Bianka Vic?!
- kim pan jest dla tej osoby?
- jestem jej chłopkiem.
- sala numer 143. - nie dziękując pobiegłem pod ten numer. Zobaczyłem tam Amandę.

*godz puźniej*

Moja księżniczka jest w śpiączce. Dają jej 40/100 % szans przeżycia. Nie chce w to wierzyć. Siedzę przy niej. Przyjechał też Jeremi. Mam pewnie całe czerwone oczy bo płacze.
- wszystko w porzadku?- do sali wszedł lekarz. Nie mam siły odpowiadać. - chyba powinien pan iść i odpocząć. Jest pan blady.
- ona przeżyje. Musi. Bez niej nie ma też mnie.
- rozumiem. Ale naprawdę powinien pan iść.
- nie mogę
- chłopcze...- zrobiło mi die słabo. Podszedł do mnie lekarz. Podtrzymał.
- jest wszystko w porządku, ja muszę zostać. - upierałem się cały czas.

Artur Sikorski IIKochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz