Rozdział 8 (Część 8)

1K 69 38
                                    

Edit: UWAGA MEDIA 18+

Kiedy się obudziłem nie było koło mnie Marshalla. Ja czułem się źle. Zauważyłem, że z nosa mi leci. No świetnie jestem przeziębiony! Wstałem powoli, narzuciłem na plecy kocyk i zszedłem do salonu. Przysiadłem na chwilę na kanapie, ponieważ kręciło mi się w głowie. Chciałem jak najszybciej wziąć jakąś chusteczkę. Po chwili do pomieszczenia wszedł wampir z talerzami ze śniadaniem. Ustawił je na stoliku i popatrzył na mnie.

- Masz katar? - zapytał z troską i usiadł obok.

- Niestety tak. - odparłem. - Odsuń się lepiej bo się zarazisz.

- Od ciebie mogę się zarazić. - uśmiechnął się ciepło. - Ale zaraz czy to lukier?! - przysunął się bliżej.

Otworzyłem szerzej oczy, a on polizał mój nos.

- Mmmm..pycha! - oblizał się.

- To są moje fluki! - zasłoniłem się. - One są fuu..

- To jest bardzo smaczne! To lukier!

- Nie przesadzajmy. - popatrzyłem na niego.

- Ja nigdy nie przesadzam. - uśmiechnął się zadziornie.

Wstałem i udałem się do kuchni. Przez moment zachwiałem się, ale złapały mnie silne ręce Marshalla. Podparłem się o niego i zawędrowaliśmy do miejsca docelowego. Wziąłem ręcznik papierowy i wysmarkałem się. Chłopak zabrał ją ode mnie i przyłożył do twarzy. Przewróciłem oczami i poszedłem jakoś do salonu na kanapę. Położyłem się, Marshall usiadł obok mnie. Włączył jakiś dupny serial, ale mnie obchodziło tylko to, że jest ze mną podczas choroby. To było miłe z jego strony. Tak bardzo go kochałem. Nie da się wyrazić tego głębokiego uczucia słowami!

- Marshall..

- Mhm?

- Kocham cię. - powiedziałem.

- Ja ciebie też księciuniu. - przejechał dłonią po moich włosach.

Wydałem z siebie pomruk i zasnąłem.

~Tydzień później

Byłem już zdrowy i szczęśliwy. Przez ten tydzień wampir zabrał mnie do kafejki, na lody, na dyskotekę i nagraliśmy śmieszny film tylko dla nas. Śmialiśmy się godzinami, rozmawialiśmy, całowaliśmy się i przytulaliśmy.

- Jesteś boski. - Marshall przytulił mnie od tyłu i pocałował w kark.

- Co tak nagle? - spytałem z uśmiechem na ustach.

On tylko obrócił mnie przodem do siebie i pocałował delikatnie.

- Chodź..- pociągnął mnie za rękę do sypialni.

Usiedliśmy na łóżku, a on lekko mnie pchnął na nie. Zawisł nade mną i czule pocałował rozpinając koszulę. Zarumieniłem się. Zszedł na moją szyję, a ja cicho dyszałem. Zdjął ze mnie górną część garderoby, ale ja nie pozostałem mu dłużny i też mu ją zdjąłem. Zaczął lizać moje sutki, a potem je ssać. Dyszałem głośniej. Marshall w między czasie zdjął mi spodnie. Zauważył, że tam na dole pojawiło się wybrzuszenie. W tamtej chwili spaliłem ostrego buraka. Dotknął mojej męskości, a ja cicho jęknąłem. Zwinnym ruchem zdjął ze mnie te bokserski i zaczął poruszać ręką w dół i w górę na moim członku. Było mi przyjemnie. Nic się wtedy nie liczyło. Po chwili poczułem coś w moim odbycie. To był jego palec. Znowu jęknąłem. Następnie dokładał palce i poruszał nimi. Później zastąpił palce czymś większym, a mianowicie jego dużym przyrodzeniem. Ja nic nie wiedziałem, że on nosi taką bestię w spodniachRano
. Włożył mi go powoli i zaczął się poruszać. Jęczałem głośniej. Kiedy zaczął poruszać się szybciej miałem mroczki przed oczami. Pełno rozkoszy i namiętności. Doszliśmy obaj w tym samym momencie. Marshall położył się obok, przykrył nas kołdrą i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłem to i wtuliłem się w jego tors, a on pocałował mnie w czoło i usnęliśmy.
~Rano
Kiedy otworzyłem oczka leżałem sam. Przedarłem je i usiadłem. Trochę bolał mnie tyłek, ale podniosłam się, ubrałem i powędrowałem na dół. Zaszedłem do salonu i nikogo nie było.
- Marshall! - zawołałem.
Cisza.
W kuchni też pusto. Trochę się martwiłem gdzieś wampir, ale postanowiłem zrobić sobie śniadanie. Zjadłem naleśniki z serem i coś tam porysowałem. Po chwili do domu wszedł mój chłopak.
- Już wstałeś księciuniu? - uśmiechnął się ciepło.
- Tak, a ty gdzie byłeś?
- Zbierałem jabłka. - pokazał mi skrzynię z czerwonymi owocami.
Postawił je na blacie w kuchni i wrócił w dwoma w rekach. Zjadłem je ze smakiem, a Marshall wyssał kolor. Potem postanowiliśmy się przejść z wampirem.
Wyszliśmy na łąkę i spędziliśmy tam resztę dnia rozmawiając, całując się i tuląc. Wieczorem, kiedy już ukazały się gwiazdy, niebo wyglądało przepięknie. Zobaczyłem różne gwiazdozbiory, lecz ktoś musiał nam to popsuć, a mianowicie Lodowa Królowa. Zerwaliśmy się na proste nogi, a ona tylko się uśmiechała.
- Znowu się spotykamy.
- Tak, znowu. - zmrużył oczy Marshall.
W jednym momencie swoją lodową ręką, którą utworzyła ze swoich mocy, złapała mnie za szyję i podniosła do góry. Próbowałem się wyrwać.
~Marshall
Musiałem coś z tym zrobić. Ona dusi mojego księcia! Ruszyłem na nią, lecz odepchnęła mnie. Z czoła poleciała mi krew. Zwinnie wyrwałem K.B z jej lodowej ręki, gdy straciła czujność. Chłopak zaczął kaszleć. Odstawiłem go trochę dalej pod drzewo.

- M-Marshall..- widziałem łzy w jego oczach.

- Nic mi nie będzie! - wymusiłem uśmiech.

Pobiegłem na nią. Będąc blisko niej wyskoczyłem z pięścią i wydałem okrzyk bojowy. Próbowała zatrzymać mnie swoimi mocami, ale nie dałem się. Brnąłem dalej. Widziałem wymalowany na jej twarzy strach. Uderzyłem Lodową z całej siły pięścią w twarz. Odeszła parę kroków łapiąc się za facjatę. Podszedłem do niej i pociągnąłem za włosy. Chciałem ją rozszarpać, lecz poczułem coś na brzuchu. Popatrzyłem w dół. Przebiła mi brzuch na wylot. Było pełno krwi, nawet z ust. Ona uśmiechnęła się i zniknęła.

- Marshall! - podbiegł do mnie K.B.

Upadłem na kolana, ale chłopak mnie przytrzymał. Czułem się coraz słabiej.

- Pomocy!- płakał.

Płakał w moją koszulę. Ostatkami sił pogłaskałem go po głowie. Podniósł wtedy na mnie swoje piękne oczęta.

- Będzie dobrze. - wtedy widziałem już tylko ciemność.

~K.B

Zacząłem nim potrząsać. Nie budził się! Wziąłem go na plecy i koślawo pognałem do pałacu. Wbiegłem do środka jak poparzony.

- Pani Miętówko! - krzyknąłem zrozpaczony.

- Tak? - przybiegła.

Gdy zobaczyła co się stało dla Marshalla szybko zadzwoniła do doktora. On przybył niezwłocznie. Zanieśliśmy go do mojego laboratorium. Doktor chwilę na niego spojrzał i kazał mi się odsunąć. Cały czas byłem zdenerwowany. Ja nie mogłem go stracić! Nie jego! Mojego kochanego chłopaka! Jedyną taką osobę! Nie odbierajcie mi tego! Zacząłem wtedy szlochać.
Po jakimś czasie Doktor skończył. Wstałem szybko.

- Co z nim będzie? - zapytałem z niepewnością.

________________________________________

Pozostawię was w niepewności ^^ Mam nadzieję, że się wam podobało i za błędy przepraszam!

Jest rok 2019. Ha! Postanowiłem dodać coś w media. Hehe~



|Marshall lee x Prince Gumball| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz