Rozdział 9 Sezon II (Część 29)

290 25 2
                                    

Wstałem szczęśliwy, ponieważ dziś przychodzi do mnie Blake z rodzicami! Joddie też miała przyjść, ale trochę bardziej się cieszę z powodu Blake'a! Szybko wstałem i poszedłem do jadalni.

- Cześć Leo. - przywitał mnie wampir.

- Hej tato! - uśmiechnąłem się.

- Widzę, że jesteś szczęśliwy i chyba wiem dlaczego. - szturchnął mnie w ramię.

- No przecież!

Do jadalni przyszedł K.B ze śniadaniem i postawił je na stole. Zaczęliśmy jeść, a mi uśmiech z twarzy nie schodził. Po posiłku poszedłem pod drzwi wejściowe i czekałem.

- Zobacz, jak się chłopak ekscytuje. - powiedział Marshall do K.B.

- Widzę. - odparł książę.

Nie mogłem się już doczekać i w końcu usłyszałem pukanie. Otworzyłem z prędkością światła i przywitałem gości.

- Hej Leo. - szturchnął mnie Blake.

- Cześć! - odpowiedziałem z entuzjazmem.

Potem poszliśmy na górę do mojej komnaty. Przytuliłem go.

- Tęskniłem za tobą. - powiedziałem.

- Ja też. - szepnął.

Nie wiem dlaczego, ale czułem się w jego ramionach bezpieczny. Przeciez to normalne, bo jesteśmy przyjaciółmi. Albo może to nienormalne?

- Chciałbym częściej się z tobą spotkać. - spojrzałem na niego.

- Szkoda, że to przeze mnie. - spuścił wzrok.

- N-Nie! - zarumieniłem się, bo czułem, że się obwinia.

- Właśnie tak. Ty tego nie pamiętasz. - zaśmiał się.

- Czego? - zaciekawiłem się.

- Masz tą bliznę na nosie po mnie. - uniósł kącik ust.

Dotknąłem odruchowo czubka nosa.

- Kiedy ty miałeś roczek, a ja trzy lata to bawiliśmy się w twojej piaskownicy przed zamkiem. Trochę mnie zdenerwowałeś ciągle macają moje włosy. Ja chcąc się popisać i odegrać dmuchnąłem ogniem i stopiłem ci czubek nosa. Twój tata K.B wtedy ostro się wkurzył. - wytłumaczył gestykulując.

- Ja, nie wiedziałem. - byłem zakłopotany.

To była jednak jego wina, ale nie chciałem mu tego mówić.

- Więc śmiało możesz powiedzieć, że to moja wina. - podrapał się po karku.

On jest jasnowidzem? Umie czytać w myślach?!

- Nie mam ci tego za złe. - ująłem jego ręce. - To tylko zwykły wypadek.

Popatrzył mi głęboko w oczy.

Blake

Popatrzyłem mu głęboko w oczy. Czułem się, jakbym się zatrzymał w czasie. Rozchyliłem lekko wargi i przybliżałem się do Leo. Znieruchomiał i patrzył na mnie. Byłem tak blisko. Coś mnie pchało do niego. Nagle usłyszałem, jak drzwi się otwierają i natychmiast odsunąłem się od wampira.

- Leo! - przytuliła go Joddie.

Włosy mi zapłonęły, bo się wkurzyłem. To była nasza chwila, a ten mały szczyl wleciał do pokoju, jak gdyby nigdy nic! Leo zauważył, że płonę i próbował mnie uspokoić. W sumie to co ja chciałem zrobić? Pocałować go? Zarumieniłem się. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, więc dlaczego?

- Chcę się pobawić z Blake'm! - krzyknęła dziewczynka.

- Ale ja nie chcę. - bąknąłem.

Zdenerwowała mnie, a teraz jeszcze oczekuje, że będę się z nią bawił! Śmieszne​! Nigdy w życiu.

- Blake, to tylko dziecko. - spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa.

- No dobra. - przewróciłem oczami.

Joddie wskoczyła mi na plecy i kazała się wozić. Leo zaczął się tak śmiać, że o mało nie upadł. Uśmiechnąłem się wiedząc go szczęśliwego. Potem Joddie wybiegła z pokoju i krzycząc, żeby ją gonić. Razem z Leo pobiegliśmy za nią.

- Nie złapiecie mnie! - przebiegła obok stołu, gdzie siedzieli dorośli.

Pobiegliśmy dalej za nią. Nagle Leo się zaczepił i upadł na podłogę robiąc huk.

- Co się stało?! - przybiegł K.B.

- Zaczepiłem się. - odpowiedział wampir.

Pomogłem mu wstać.

- Nic ci nie jest? - podszedł do niego.

Przez chwilę popatrzył na mnie gniewnie.

- Tato, to nie jego wina. - przewrócił oczami.

- No dobrze. - poszedł.

Wziąłem Leo na ręce, jak księżniczkę i udałem się w stronę jego komnaty.

- C-Co ty robisz? - zarumienił się.

- Masz spuchniętą kostkę. - posadziłem go na łóżku.

Joddie na szczęście nie było. Nie lubię jej. Opatrzyłem mu kostkę i owinąłem bandażem.

- Dziękuję, że się tak o mnie troszczysz. - wciąż był zarumienione.

Nie wiem dlaczego, ale miałem silną potrzebę pocałowania go. Jednak zboczyłem trochę z kursu i zamiast w usta to pocałowałem go w czoło. Uśmiechnął się lekko i poczułem ciepło w środku. Był słodki. Potem przyszła Joddie i tak spędziliśmy resztę dnia.

Dziś rozdział taki krótszy. I chciałam was przeprosić za znowu długą nieobecność, ale to nie dlatego, że mi się nie chciało. Postanowiłam, że rozdziały będą co tydzień, bądź co dwa, ale taka sytuacja wynikła z moich prywatnych spraw. Tak, więc jest rozdział. Chciałam wam też życzyć trochę spóźnionych, ale wesołych świąt! 😁

|Marshall lee x Prince Gumball| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz