Rozdział 17 Sezon II (Część 39)

283 18 3
                                    

Obudziłem wtulony w chłopaka. To najlepszy poranek. Pocałowałem go w czoło i usiadłem na łóżku. Przeciągnąłem się i wyszedłem z sypialni. Udałem się na dół i słyszałem, jak ktoś dyszy. Wychyliłem się zza ściany i zobaczyłem coś strasznego. Tata Marshall był związany czerwoną wstążką i był nagi, a nad nim wisiaj tata K.B też nagi. Wróciłem się szybko na górę.

- Muszę umyć oczy - pomyślałem.

Szybko wszedłem do łazienki i umyłem twarz. Nie mogłem wymazać tego obrazu z pamiecie. Aż ciarki mnie przeszły. Gdy otworzyłem drzwi od mojego pokoju, Blake już nie spał.

- Gdzie byłeś? - spytał zaspanym głosem.

Wyglądał podniecająco. Usiadłem obok niego.

- Chciałem iść do kuchni, ale zrezygnowałem - dotarłem.

- Czemu? - przesunął się.

- Rodzice to robią - spuściłem głowę.

- Ojej, biedaczku - przytulił mnie.

Wtuliłem się w niego i trwaliśmy tak przez dłuższy czas.

- Boję się zejść - spojrzałem na niego.

- Pewnie już skończyli - dodał mi otuchy.

Tak, więc zeszliśmy na dół. Rodzice siedzieli przy stole.

- Siadajcie, śniadanie gotowe - powiedział Marshall.

Zrobiliśmy, jak kazał.

- Chcemy z wami o czymś porozmawiać - zaczął K.B.

Nagle drzwi się otworzyły i wbiegła Fiona.

- Ruszajcie dupy! Trzeba pomóc Lodowej Królowej! - krzyknęła.

Wszyscy szybko zerwali się na równe nogi. Ubraliśmy się i pobiegliśmy za blondynką. Nie wiedziałem co się dzieje. Jak w filmie. Gdy byliśmy na miejscu Królowa walczyła z goblinami, a Diana była uwięziona. Zanim się spojrzałem Blake już ruszył na pomoc. Walczył łeb w łeb ze swoim tatą Finnem. Tata Marshall też poleciał, a ja z K.B stałem. Chciałem ruszyć, ale tata mi nie pozwalał. Nie chcę być bezużyteczny. Czuję się wtedy źle. Bezsilny. Bezradny. Jak nikt ważny. A chcę być kimś ważnym. Chcę ratować, jak Blake. Potrzebuję mieć tę satysfakcję. Potrzebuję walczyć. Gdy zauważyłem, że oni nie dają rady, zacząłem śpiewać, aby odwrócić uwagę goblinów. Wszystkie spojrzały na mnie. Cieszę się, że to zrobiłem. Nagle zaczęły na mnie biec. Leciałem do tyłu.

- Szybko, bo dopadną Leo! - krzyknął różowowłosy.

Marshall uwolnił Dianę, a ja uderzyłem w drzewo. One szybko biegły na mnie. Bałem się. Tak cholernie się bałem. Niespodziewanie popatrzyły w drugą stronę i pobiegły. Kucnął przy mnie ognik.

- Nic ci nie jest? - spytał zdyszany.

- Nie, dziękuję Blake - wtuliłem się w niego.

Tulił mnie mocno dopóki nie przyszli rodzice. Wtedy odsunął się ode mnie. Nie chcieliśmy, żeby wiedzieli. K.B długo nie lubił Blake'a. Bałem się, jak zareaguje na nasz związek. Dlatego nie chcę mu nic mówić w tych sprawach. Nie wiem czy kiedykolwiek do tego dojdzie.

- Dziękujemy wam - odparła Lodowa Królowa.

- Naprawdę nie ma za co - powiedział Finn.

Wkrótce ja i mój chłopak rozeszliśmy się do swoich domów. Gdy szedłem z rodzicami panowała jakaś niezręczna cisza, co mnie zdziwiło, bo zazwyczaj tak nie było. Kiedy weszliśmy do środka udałem się swojego pokoju. Jednak wchodząc po schodach usłyszałem dziwną rozmowę.

- Pogadać z nim teraz? - spytał Marshall.

- Nie, dajmy mu trochę czasu - odpowiedział K.B.

Nie wiedziałem o co chodzi. Z mętlikiem w głowie wszedłem do pomieszczenia i położyłem się na łóżku. Po dłuższym rozmyślaniu uznałem, że to nie ma najmniejszego sensu i chwyciłem za gitarę. Zacząłem grać swoją ulubioną piosenkę. Tak bardzo zatraciłem się w melodii i słowach, że nie zauważyłem, kiedy minęła reszta dnia. Następnie zszedłem na kolację. Usiadłem przy stole, gdzie była grobowa cisza.

- Ktoś umarł? - spytałem.

- Nie, nie synku - zaczął K.B.

- Musimy z tobą porozmawiać na pewien temat - dodał Marshall.

Zacząłem się trochę stresować. Spodziewałem się najgorszego. Pot spływał mi po czole, ręce drżały.

- Wiemy, że jesteś z Blake'm - odparł K.B.

Łzy zbierały mi się do oczu. Poczułem, jak w środku płonę od smutku i bezsilności. Pewnie teraz zabronią mi się z nim spotykać, jak kiedyś. Wstałem od stołu ze szklanymi oczami.

- Leo - spojrzał na mnie K.B.

Natychmiast pobiegłem do pokoju. Zamknąłem drzwi i rzuciłem się na łóżko. Płakałem w poduszkę. Muszę uciec, bo już j nigdy go nie zobaczę. Spakowałem swoje rzeczy i wyleciałem przez okno. Po moich policzkach spływały łzy. Gdy zapukałem do zamku ognistego królestwa, otworzył mi Blake. Wtuliłem się w niego i płakałem.

- Chodź na górę, bo rodzice są - złapał mnie za rękę.

Usiedliśmy na jego łóżku.

- Co się stało Leo? - przysunął się.

- Oni wiedzą - ciągałem nosem.

- O czym? - w jego głosie można było usłyszeć lekki strach.

- Że jesteśmy razem - wtuliłem się w niego.

- Dlatego uciekłeś?

- Boję się, że zabronią mi się z tobą spotykać - popatrzyłem mu w oczy.

- Możesz u mnie zostać ile chcesz - pocałował mnie.

Położyliśmy się i nadal go tuliłem. Nie chciałem, aby mnie puścił już nigdy. Czułem się w jego ramionach bezpieczny, a teraz nie wiem co robić. Dobrze, że go mam. Mojego przystojnego, inteligentnego i słodkiego chłopaka.

Cześć ludziki! Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła. Przez to mam mniej czasu na pisanie, ale niedługo ferie. Uff. Łapcie nowy rozdział i rozsiąźcie się wygodnie! Mam nadzieję, że ucieszy on wasze oczy.

|Marshall lee x Prince Gumball| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz