Rozdział 6 Sezon II (Część 24)

373 29 11
                                    

W nocy nie mogłem spać. Bałem się, bo było ciemno. Wstałem i poszedłem do dużych drzwi. Otworzyłem je powoli i rozglądałem się na boki czy nie ma żadnych potworów. Szybko podreptałem do pokoju obok i wszedłem do pokoju zamykając drzwi. Tata i tata kładli się już spać, ale kiedy mnie zobaczyli to lekko się uśmiechnęli.

- Mogę spać z wami? - podszedłem do łóżka.

- Tak. - tata z różowymi włosami odkrył kołdrę i poklepał miejsce, na które miałem się położyć. Położyłem się tam i skuliłem. Po chwili zasnąłem. Gdy się obudziłem byłem przytulony do taty wampira.

- Cześć Leo. - uśmiechnął się.

- Hej. - ziewnąłem.

Szybko stałem i wyszedłem z pokoju. Tata poszedł za mną. Udałem się do kuchni, gdzie był drugi tata i robił śniadanie.

- Nie wierzę, że zabieramy Leo ze sobą. - westchnął.

- Spokojnie. Minęły cztery lata od tamtego incydentu pewnie Blake już bardziej stał się odpowiedzialny. - uspokoił go wampir.

Nie rozumiałem o czym rozmawiają.

- No, ale on ma dopiero siedem lat. - różowowłosy przyłożył dłoń do twarzy.

- Będzie dobrze.

- Na pewno będę go pilnował. - dodał tata.

- Przesadzasz. - powiedział wampir.

Usiadłem na w salonie i czekałem na jedzenie. Po chwili tata wampir podał mi czerwone jabłko, a ja wyssałem z niego kolor. Podszedłem zaraz do taty wampira.

- Chcę polatać. - powiedziałem.

- Dobrze. - uśmiechnął się.

Z powodu, że jestem jeszcze mały, gdy chcę latać mam małe skrzydła, ale powiedziano mi, że jak będę starszy to zniknął! Zacisnąłem oczy i próbowałem unieść się w górę. Udało mi się! Otworzyłem je i leciałem prosto do taty. Rozłożył ramiona, a ja w nie wleciałem i przytulił mnie. Różowy tata uśmiechnął się do nas. Po kilku próbach poszedłem z różowym tatą ubrać się. Założył na mnie jakieś eleganckie ubrania i sam też takie nałożył. Potem wszedł tata wampir w koszuli i dał dla drugiego taty buzi w policzek. Szybko się odwróciłem. Nie lubię jak w mojej obecności tak robią. Niedługo potem wyszliśmy. Aby było szybciej tata zamienił się w mega ogromnego nietoperza i z różowym tatą wsiedliśmy na niego. Znaleźliśmy się przed ognistym zamkiem. Gdy weszliśmy było mi przyjemnie cieplutko. Usiedliśmy na kanapie w salonie i wujek K.O przyniósł tort. Wszyscy zaśpiewali sto lat i dawali prezenty. Tatusiowie dali dla wujka Finna miecz. Stanąłem, żeby lepiej widzieć.

- Nowy miecz do kolekcji. - powiedział K.O.

- Jest super! - wymachiwał nim, aby go wypróbować.

Wtedy wujek K.O zaczął kroić tort.

- Leo? - usłyszałem czyiś głos.

Blake

Zauważyłem Leo! Przyszedł! Szedłem w jego kierunku, gdy nagle zobaczyłem nogi przed sobą. Popatrzyłem w górę.

- Cześć wujku K.B. - uśmiechałem się.

- Cześć. - podrapał się po karku.

- Chciałem się przywitać z Leo. - powiedziałem.

- Z Leo? Nie ma tu go.

- Przecież go widziałem. - posmutniałem lekko.

Nagle zza nóg wychylił się różowy wampir. Wujek K.B natychmiast wziął go na ręce.

|Marshall lee x Prince Gumball| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz