Rozdział 11 Sezon II (Część 33)

281 26 0
                                    

Uciekłem. Nie wiedziałem co mam robić. Bałem się reakcji jego ojca, dlatego to zrobiłem. Wpadłem do zamku, jak oparzony.

- Co się stało Blake? - zapytał blondyn.

- Nic takiego - wysiliłem się na uśmiech.

- Gdzie Leo? - dodał K.O.

- Poszedł już do domu - udałem się na górę.

Usiadłem na łóżku i samotna łza spłynęła mi po policzku. Czułem się okropnie z tą świadomością, że zrobiłem coś wampirowi. Gdybym tylko pomyślał to nic by mu się nie stało. Byłoby wszystko dobrze. Zacząłem płakać, jak małe dziecko. Akurat do pokoju wszedł tata Finn.

- Czemu płaczesz synku? - usiadł obok i mnie przytulił.

- Przeze mnie Leo cierpi - powiedziałem przez łzy.

- Dlaczego? Co się stało? - głaskał mnie.

- Walczyliśmy z potworem i użyłem mojej nowej sztuczki z wielką kulą i jego dosięgła i był lekko spalony. Potem przybiegli jego rodzice - wtuliłem się w blondyna.

Nic nie mówił tylko mnie głaskał i uspokajał. Chciałem zobaczyć Leo, a nie mogłem. K.B by mi nie pozwolił. Jestem taki głupi.

- Będzie dobrze, porozmawiam z nim - uśmiechnął się do mnie.

- Naprawdę? - popatrzyłem mu w oczy.

- Naprawdę - poczochrał mnie i wstał.

- Dziękuję tato! - przytuliłem go mocno po czym wyszedł.

Czułem się trochę lepiej, ale to nie to samo co z chłopakiem. Byłem rozdarty. Wyszedłem z domu się przejść. Chodziłem wszędzie. Po lasach, polach, łąkach. Musiałem dokładniej przemyśleć tą całą sytuację. Tak bardzo chciałem to wszystko odkręcić. Zobaczyłem jakiś domek w oddali i jak ktoś się kłóci. Szybko podbiegłem tak. Gobliny atakowały dom. Szybko je odgoniłem i zapukałem do tego domku.

- Jest tam ktoś? Już nikogo nie ma, jest bezpiecznie - rozejrzałem się.

Drzwi powoli się uchyliły. Stała w nich żółta wpadająca w zieleń, mała słonica.

- Więc to ty jesteś Blake, wejdź - powiedziała uprzejmie.

Zrobiłem, jak kazała.

- Skąd mnie pani zna? - zaciekawiło mnie to.

- Twój tata Finn mi o tobie opowiadał. Czasami się spotykamy - uśmiechnęła się. - Jestem Słoniczka

- Miło mi panią poznać - usiadłem przy stoliku.

- Upiekłam szarlotkę, masz ochotę? - wyjęła ciasto z piekarnika.

- Poproszę - patrzyłem na nią.

Podała mi kawałem na talerzyku.

- Jesteś podobny równomiernie do dwóch ojców - usiadła obok.

- Być może - zjadłem kawałek. - To jest pyszne!

- Cieszę się, że ci smakuje - zaśmiała się.

- Dlaczego atakowały panią gobliny? - podniosłem głowę.

- Czasami tu przychodzą, żeby mnie okraść - rzekła.

- Chętnie pomogę i pokonam je wszystkie! - powiedziałem ambitnie.

- Mówisz tak samo, jak Finn - zmywała naczynie.

Posiedziałem chwilę u niej i rozmawialiśmy. Wkrótce wyszedłem i udałem się dalej. Zauważyłem, jak blondyn gada z Marshallem. Ukryłem się szybko za drzewem.

- Przecież to wypadek, a powiedziałeś, że Leo sam mówił, że to jego wina - powiedział Finn.

- Tak powiedział, ale K.B nie chce słuchać żadnych tłumaczeń. Uparł się, że nie będą się spotykać i nie chce odpuścić - wampir podrapał się po głowie.

- Na pewno nic się nie da zrobić? - spytał tata.

- Będę próbował, bo sam uważam, że tak dobrze się dogadują i bez sensu ich rozdzielać

Pożegnali się i nieszczęsnym trafem wampir mnie znalazł.

- Blake! Co ty tu robisz? - spytał.

- Ja.. przepraszam! Nie chciałem, żeby tak się stało! - upadłem na kolana.

- Spokojnie, nie mam ci nic za złe. Tylko z K.B jest problem - skrzyżował ręce.

Wstałem i spuściłem głowę.

- Zrobię co w mojej mocy, żeby go przekonać - uśmiechnął się lekko.

- Dziękuję - odwróciłem się i poszedłem.

Przeszedłem przez łąkę i puste pole. Stanąłem na granicy przez królestwem lodu. Stałem tuż przed śniegiem. Wziąłem garść śniegu w rękę po czym szybko się roztopił i zleciał na ziemię między moimi palcami.

- To chyba teraz ja - szepnąłem do siebie.

- Halo? - przed twarzą machała mi ręką biała kocica z czerwonymi włosami.

Odskoczyłem przestraszony.

- Jestem aż tak straszna? - zaśmiała się Diana.

- Nie - odwróciłem wzrok.

- Co ty taki zamyślony? - podeszła bliżej.

Wyjaśniłem jej wszystko smutnym tonem. Naprawdę było mi przykro. Chcę zobaczyć Leo, a nie, nie spotkać się z nim.

- Rozumiem, ale myślę, że będzie lepiej - uśmiechnęła się szeroko.

- Jesteś zawsze taka pozytywnie nastawiona do wszystkiego, jak ty to robisz? - spojrzałem na nią.

- Jestem po prostu pozytywnie nastawiona do świata - pstryknęła mnie w nos. - Do zobaczenia Blake - zaśmiała się.

- Pozytywne nastawianie do świata? - popatrzyłem w niebo. - Może to wypali

No i patrzcie ludziki! Kolejny rozdział w tym samym dniu! Rozkręcam się!


|Marshall lee x Prince Gumball| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz