Rozdział 10 #2 (Część 11)

705 71 38
                                    

O ludzie, gapiła się jak na księcia z bajki. Chyba się zakochała.

- Tym lepiej dla i K.B. - uśmiechnąłem się szyderczo.

- Marshall, co jest? - zapytał K.B.

- Nic.

- Tak, więc..- zaczął Ognik.

- Łoooooo..! - przybiegła Fiona. - Hej. - zaśmiała się dziwnie.

- Witaj. - odparł książę Ognia.

- Ty musisz być tym księciem Ognia. Jestem Fiona! - podała mu rękę.

- Lepiej nie. - patrzył na nią.

- Dlaczego? - spytała.

- Poparzę cię.

- Nic mi nie będzie. - przytuliła go.

- Przestań! - odsunął ją. - Jeszcze coś ci się stanie.

- No dobrze, ale może przejdziemy się?

- Nie ma problemu Madam. - lekko się ukłonił.

- Chyba rzygnę. - zmarszczyłem brwi.

- Marshall! - krzyknął K.B.

- No co?

- Zachowuj się!

- Dobrze, dobrze. - pociągnąłem go do środka.

~K.B

- Marshall powinieneś..- wtedy uciszył mnie namiętnym pocałunkiem i położył na kanapie. Zaś ja przewróciłem się tak, żeby być na górze.

- Wiesz, jeszcze jednego mięśnia nie rozruszałeś. - poruszył brwiami.

- Ty zboczuszku. - zdjąłem z niego spodnie i bokserki. - Już ci stanął. - zarumieniłem się.

- Hehe.

Wziąłem jego członka w dłoń i poruszałem nią w górę i w dół coraz to szybciej. Marshall dyszał i cicho jęczał. Wziąłem jego przyrodzenie do i ssałem. Słyszałem, że coraz głośniej jęczy. Po dłuższej chwili przestałem, a Marshall powalił mnie na kanapę i zdjął ubranie. Pocałował mnie namiętnie, potem schodził coraz niżej i do tego włożył mi palec do dziurki i potem dokładał więcej. Jęczałem. Następnie zastąpił palce czymś większym i wszedł we mnie. Poruszał się powoli i czule, ale potem zwiększył tempo. Jęczałem coraz głośniej. Było mi niezmiernie przyjemnie. Fala gorąca przepływała przez moje ciało.

- M-Marshall.. - wyjęczałem jego imię.

Pchnął wtedy jeszcze mocniej.

- Chcę więcej!

Robił to teraz z agresją i brutalnością a zarazem z delikatnością i czułością. Czułeś się po prostu świetnie. Liczyło się tylko to co działo się teraz.

~Lodowa Królowa

- A to może znowu ich odwiedzę. Ostatnio Marcyś był w śpiączce. - powiedziałam do siebie.

Tak, więc wybrałam się w odwiedziny. Niedaleko domu Marcysia słyszałam jakieś krzyki.

- Zarzyna tam kogoś?

Podeszłam do okna i popatrzyłam. Niestety nie to piętro. No to weszłam do środka i udałam się na górę. Zajrzałam przez drzwi, gdzie źródło dźwięku było najsilniejsze. Natychmiast tego pożałowałam i skuliłam się pod ścianą cała czerwona.

- O-Oni to robią! Przyszłam w nieodpowiednim momencie.

Wtedy się ulotniłam niczym struś pędziwiatr.

~K.B

Doszliśmy w tym samym momencie.

- Marshall, było świetnie. - uśmiechnąłem się.

On to odwzajemnił.

- Lubię jak tak na mnie patrzysz. - odparłem po chwili.

- Się wie. - zaśmiał się.

- Z tobą zawsze najlepiej się bawię, najmilej mi się spędza czas.

- Bo mnie kochasz.

- Tak kocham cię Marshall. - przytuliłem się do niego.

- Ja ciebie też, księciuniu.


|Marshall lee x Prince Gumball| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz