Obudziłem się szczęśliwy, bo obok mnie leżała osoba, którą kocham. Wyglądał uroczo, kiedy spał. Blake był wczoraj taki dziki, a zarazem delikatny. Zarumieniłem się na samą myśl o tym wydarzeniu.
- Cześć Leo, jak się spało? - otworzył oczy.
- Dobrze - uśmiechnąłem się do niego.
Nagle do pokoju wszedł K.O.
- Cześć dzieciaki! - przywitał nas.
Blake szybko nakrył nas kołdrą po same szyje.
- Zimno wam? - zapytał.
- T-Tak - zaśmiał się nerwowo ognik.
- Chciałem tylko powiedzieć, że jest 10 rano oraz, żeby się zbierał Leo, bo rodzice będą się martwić - powiedział.
- Oczywiście - uśmiechnąłem się.
Wtedy wyszedł, a my odetchnęliśmy z ulgą.
- Wystraszyłem się - popatrzyłem na chłopaka.
- Ja też
Szybko wstaliśmy z łóżka i ognik podszedł do mnie od tyłu.
- Hej, co ty robisz? - zaczął całować mnie po szyi.
Było mi przyjemnie.
- Blake, bo mi zaraz stanie i co ja zrobię? - zakryłem twarz w dłoniach.
- Pozbędziemy się problemu - uśmiechnął się zboczenie.
- Nie! - odsunąłem się. - Grzecznie się ubierzemy
Zrobił obrażoną minę, a ja się zaśmiałem. Szybko ubrałem moje ciuchy i zeszliśmy na śniadanie. Zjedliśmy i musiałem już iść. Wyszedłem z zamku, a Blake pociągnął mnie za rękaw.
- Coś się stało? - odwróciłem się.
Chłopak wpił się w moje usta. Całował namiętnie.
- Będę tęsknić - popatrzył na mnie.
- Też będę - odwróciłem wzrok.
Do oczu napływały mi łzy.
- Nie płacz Leo - przytulił mnie.
- Postaram się - pocałowałem go w policzek i poleciałem w stronę domu.
Było mi smutno, że musiałem wracać do zamku. Chciałbym z nim zostać już na zawsze. Wkrótce byłem już na miejscu.
- Witaj Leo - przywitał mnie K.B.
- Hej - chciałem, jak najszybciej udać się do pokoju.
- Fajnie było u Fiony? - spytał wampir.
- Tak - zacząłem się pocić.
- A ty na pewno byłeś u cioci Fiony? - K.B przymrużył oczy.
- No przecież - spociłem się jeszcze bardziej ze stresu.
- To zmykaj - Marshall poczochrał mnie po włosach.
Szybko wleciałem do komnaty i zamykając drzwi oparłem się o nie. Odepchnąłem z ulgą. Jakby się dowiedzieli, gdzie byłem i co robiłem. Nie chcę wiedzieć, jaka by była ich reakcja. Walnąłem się na łóżko i po prostu zasnąłem.
- Leo! - usłyszałem wołanie z dołu.
Zerwałem się równe nogi i zleciałem szybko.
- Musimy porozmawiać - oznajmił K.B.
- O czym? - spytałem.
- Siadaj - powiedział.
Zrobiłem, jak kazał i zająłem miejsce na przeciwko niego.
- Okłamałeś nas - zmarszczył brwi.
Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Pot spływał mi z czoła. Bardzo się denerwowałem. Jak oni mogli to odkryć?
- J-Ja? - próbowałem się wymigać.
- Nie udawaj głupiego Leonardzie - spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem.
Powiedział do mnie pełnym imieniem, to zły znak. Jeszcze bardziej zacząłem się stresować.
- Powiedziałeś, że nie dodasz do zupy ogórkowej czerwonego barwnika, a to zrobiłeś! - wstał.
Totalnie nie wiedziałem o co chodzi, ale ucieszyłem się, że to nie było nic związanego z Blake'm.
- No przepraszam, kusiło mnie - popatrzyłem na niego.
- To pomożesz mi zrobić nową - westchnął.
Przytaknąłem i poszedłem za nim. Zaczęliśmy robić posiłek i w pewnym momencie poczułem, że coś tu jest nie tak. Przyszedł tata Marshall i popatrzyli na mnie.
- Leo - zaczął K.B. - Wyprowadzamy się
- Co?! - oczy mi się powiększyły.
- Taką decyzję podjęliśmy z tatą - odparł Marshall.
- Nie zgadzam się! Tu jest dobrze! - łzy cisnęły mi się do oczu.
- Synku - zmartwił się balonowy.
- Tak nie będzie! - wybiegłem z zamku.
Uniosłem się i poleciałem prosto do królestwa ognia. To co zobaczyłem przerosło moje oczekiwania. Cały zamek był w ruinach. Nie wierzyłem.
- Leo! - usłyszałem głos Blake'a.
Rozejrzałem się, ale nikogo nie zobaczyłem. Zmartwiłem się. Chłopak mnie wolał, a ja go nie widzę.
- Leo! - znowu usłyszałem jego głos.
Zobaczyłem go pod głazem.
- Blake! - podleciałem do niego.
Nie chciałem, żeby umierał. Mój ukochany. Po jego czole spływała krew. Przeraziłem się.
- Wszystko będzie dobrze! - próbowałem go wyciągnąć.
- Leo, dla mnie już nie ma szans - popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- Nie mów tak! - łzy leciały mi po policzkach.
- Mam zmiażdżone nogi, nie uratujesz mnie - spuścił wzrok.
Zacząłem płakać. Jak to mogło się stać. Znałem go od zawsze, a teraz ma tak po prostu umrzeć?! To nie może być prawda.
- Leo - ktoś potrząsał mnie za ramię.
Gwałtownie otworzyłem oczy i usiadłem na łóżku dysząc.
- Co się stało? - spytał Marshall.
- Miałem koszmar - dotknąłem twarzy.
Policzki miałem mokre od łez. Tata mnie przytulił i pogłaskał. Wtuliłem się w niego. Po chwili wszedł K.B.
- Co się stało syneczku? - podszedł zmartwiony.
- Miał zły sen - odparł wampir.
Balonowy też się przytulił i chwilę tkwiliśmy w takim uścisku. Potem zszedłem na dół na obiad.
No cześć ludziki! Jest następny rozdział! Trochę dramat, ale co tam!
CZYTASZ
|Marshall lee x Prince Gumball| [Zakończone]
RomanceKsiąże Balonowy |K.B| wiecie, jak to na szlachcica przystało żyje w zamku. Jego poddani to słodyczanie i posiada nad nimi wszelką władzę. Lubi przyjęcia herbaciane i zajmuje się nauką. Jego najlepsze przyjaciółki to Fionę i Cake, które walczą ze złe...