Kiedy się obudziłem była ósma rano. Poleżałem chwilę patrząc w sufit po czym wstałem. Poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Potem założyłem to co zwykle noszę, czyli koszula, spodnie i trampki. Nadal nie mogę uwierzyć, że zostałem ojcem. To taki szok, a może ekscytacja i szczęście albo wszystko w jednym. Zleciałem na dół i spotkałem na korytarzu pani Mietówkę.
- Dzień dobry. - przywitała mnie.
- Cześć. Gdzie tu są jabłka?
- Powinny leżeć w kuchni. - uśmiechnęła się.
Tak, więc tam poszedłem. Podszedłem bliżej owoców i faktycznie były tu jabłka w brązowym koszyku, ale zielone. Ja potrzebuję czerwonych. Wyszedłem na dwór i na szczęście rośnie tu jabłoń obok zamku. Niby zamek ze słodyczy, a se posadzili jabłka. No i były czerwone! Zerwałem jedno i wyssałem z niego kolor. Było pyszne. Następnie wziąłem ze sobą plecak z rzeczami dla K.B i polecałem do szpitala. Po dziesięciu minutach lotu byłem na miejscu. Wszedłem do środka i poszedłem do sali gdzie leży mój mąż.
- Hej kochanie. - pocalowałem go w policzek.
- Hej. - odwrócił się do mnie z Leo na rękach.
- Jak się czujesz? - spytałem.
- Dobrze i Leo też.
Uśmiechnąłem się. Dałem dla K.B ubrania i od razu się przebrał, a ja trzymałem dziecko. Gdy już wszystko mieliśmy poszliśmy do doktora, a on z nami do rejestracji i się wypisaliśmy.
- Bezpiecznego powrotu życzę. - powiedział doktor.
- Dziękujemy. - odparł Balonowy z uśmiechem.
Zamieniłem się w postać nietoperza i posadziłem na grzbiet K.B i Leo oraz wyleciałem w powietrze. Słyszałem jak mały się śmiał. To było urocze.
- Jadłeś tam coś? - zapytałem.
- Tak, podali owsiankę. - odparł K.B trochę zniesmaczony.
- Nie smakowała ci?
- Nie lubię jej.
Po jakimś czasie dolecieliśmy na miejsce.
- Muszę znowu zacząć rządzić królestwem. - stwierdził Balonowy.
Zamieniłem się w postać człowieka i stanąłem naprzeciw niego.
- Będziesz miał mniej czasu dla mnie. - zrobiłem oczy zbitego szczeniaka.
- Oczywiście, że będę miał czas. - poczochrał mnie po włosach.
- Na taką odpowiedzieć liczyłem. - wszedłem do środka.
Kilka miesięcy później
~K.B
Leo był już trochę większy i miał dziesięć miesięcy! Był taki uroczy. Spał sobie smacznie w swoim łóżeczku obok łóżka, na którym leżałem. Obok jeszcze spał Marshall. Wstałem cicho i poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic i założyłem cyklamenową koszulę, różowe spodnie i pompejańskie buty. Na głowie rzecz jasna miałem swoją koronę. Poszedłem do kuchni i zjadłem śniadanie od razu robiąc dla wampira. Potem poszedłem do pokoju obok, gdzie spałem, bo teraz tam stoi moje biurko z dokumentami. Usiadłem na krzesło i zacząłem wypełniać papiery w sprawie rozliczeń, raportów z królestwa itp. Gdy już wszystko wypełniłem wyszedłem na zewnątrz i zacząłem podlewać rośliny.
- Pomóc dla księcia? - usłyszałem za sobą głos pani Miętówki.
- Nie trzeba, dam radę. - odwróciłem się i uśmiechnąłem się do niej.
CZYTASZ
|Marshall lee x Prince Gumball| [Zakończone]
RomanceKsiąże Balonowy |K.B| wiecie, jak to na szlachcica przystało żyje w zamku. Jego poddani to słodyczanie i posiada nad nimi wszelką władzę. Lubi przyjęcia herbaciane i zajmuje się nauką. Jego najlepsze przyjaciółki to Fionę i Cake, które walczą ze złe...