Rozdział XXXIV

1.3K 123 6
                                    

                                                                         *                    *                     *

Młoda kobieta o delikatnych rysach i jasnych włosach przemierzała szybkim krokiem więzienne korytarze. Stukot jej obcasów odbijał się echem. Strażnik więzienny prowadził ją do tej bardziej zabezpieczonej części dla niebezpieczniejszych przestępców. Normalna osoba prawdopodobnie już by się cała trzęsła, ale Vicky nie była typem strachliwej. Mało co było w stanie ją przestraszyć. Od dziecka pakowała się w niebezpieczeństwa, a gdy wydoroślała i tak pozostała przy swych upodobaniach do trudnych sytuacji. Poza tym, to było w końcu Gotham City, a żeby mieć tu o czym napisać trzeba było ryzykować własnym życiem. Dlatego też młoda pełna pasji dziennikarka zawsze stawiała na swoim i ryzykowała doskonale znając konsekwencje. Ale nie można było powiedzieć, że tego nie lubiła... Vicky była aktywną osobą i nie miała najmniejszego zamiaru utknąć na dłużej niż kilka godzin w redakcji. Bo jakież byłoby to życie? Z pewnością zbyt nudne i statyczne. Strażnik przystanął przy grubych metalowych drzwiach dając znać by owe wrota otworzono. Vicky uśmiechnęła się pod nosem. Nie była tu pierwszy raz. Zawsze wychodziła z ciekawym materiałem, ale jeśli potwierdzą się jej przypuszczenia jej artykuł pobije na głowę poprzednie. Drzwi otworzyły się z cichym pojękiwaniem, a oczom Vicky ukazała się cela bossa mafii Gotham... byłego.

-Ma pani dziesięć minut. - odezwał się strażnik, po czym wyszedł zamykając za sobą metalowe wrota.

Vicky podeszła bliżej celi skąd obserwował ją Czarna Maska. Przyciągnęła sobie z rogu sali krzesło, postawiła je i usiadła na nim krzyżując nogi. Wyjęła z torebki dyktafon, po czym odstawiła ją na ziemię. Spojrzała na byłego bossa mafii. On także nie spuszczał z niej wzroku.

-Czarna Maska jak mniemam? - zaczęła opanowanym głosem kobieta. Mężczyzna zmrużył oczy, po czym zaniósł się ciężkim śmiechem.

-A co nie widać kochaniutka? - zapytał z sarkazmem. Vicky zignorowała przytyk.

-Nazywam się Vicky Vale, jestem dziennikarką z Gotham News. Chciałabym przeprowadzić z panem wywiad. - odparła kobieta włączając dyktafon. Nic nie mogło jej umknąć.

-Wywiad? A niby o czym? O tym jak całe moje imperium szlag trafił?! -warknął Czarna Maska. Vicky poprawiła się na krześle.

-Nie. Interesuje mnie noc w Ace Chemical Processing Inc. - odrzekła kobieta, po czym dodała. -Co tam się wydarzyło?

-Ah, no tak! Tajemnicza noc o której jakiś czas temu media rozpisywały się bez reszty... Niby czemu miałbym powiedzieć coś więcej niż już wiecie? - odpowiedział mężczyzna zaczynając wędrować po swojej celi w tę i z powrotem.

-Ponieważ pan tam był i widział co się wydarzyło. - odparła Vicky. Czarna Maska zarechotał.

-I pomyśleć, że gdybym wtedy zlecił to komuś innemu wciąż siedziałbym sobie w moim apartamencie...

-Ale nie zrobił pan tego. Dlaczego? - spytała rozochocona kobieta. Doskonale wiedziała, że sprawa musiała być dużej wagi skoro sam Czarna Maska pofatygował się na miejsce. Przestępca westchnął.

-Nie mogłem tego ominąć. - odrzekł krótko.

-Czego? - nie dawała za wygraną uporczywa dziennikarka. Czarna Maska milczał. Kobieta zazgrzytała zębami i spojrzała na zegarek. Zmarnowała już połowę swojego czasu. Musiała rozwiązać mu język. Od kilku przestępców dowiedziała się, że krąży plotka... Nie chciała w nią wierzyć, ale musiała sprawdzić czy jest prawdziwa i czy ma jakiś związek z tą sprawą.

-Porwaliście kogoś, ale zjawił się Mroczny Rycerz i was złapał. Kim była osoba którą porwaliście? -zapytała, ale gdy nie odpowiedział dodała. - Córką Jokera? - zapytała pomimo, że zupełnie nie chciało jej się wierzyć w istnienie kogoś takiego. Ale Czarna Maska przystanął i spojrzał na nią znacząco, po czym spuścił wzrok i odwrócił się plecami. Bingo! Trafiła. A więc istniała. Joker miał córkę.

-Jak się nazywa? - zapytała Vicky czując już smak gorącego materiału. Czarna Maska  milczał i kiedy dziennikarka już była pewna, że niczego się nie dowie on się odezwał.

-Lucy. Lucy Johnson. - odpowiedział beznamiętnym tonem mężczyzna. Vicky pozwoliła sobie no krótki triumfalny uśmieszek. Ale miała jeszcze trzy minuty i chciała wiedzieć więcej.

-Kto jest jej matką? - zapytała wprost.

-Ta suka Jokera. - warknął w odpowiedzi Czarna Maska. Vicky zmrużyła oczy.

-Harley Quinn? - spytała upewniając się. Przestępca kiwnął głową z wyraźną pogardą. Musiał nienawidzić i Jokera i Harley... Po tym co zrobili Vicky nie dziwiła mu się. Ciekawe jaka była ich córeczka...

-Ile ma lat Lucy? - zapytała dziennikarka. Czarna Maska wyrzucił ręce w górę.

-A skąd mam to do jasnej cholery wiedzieć?! To pochrzaniona nastolatka, która nie wie kiedy się przymknąć! - warknął były boss mafii. Czyli ta dziewczyna musiała zaleźć mu za skórę. Ciekawe co zrobiła...

-Po co ją porwaliście?

-By wyrównać rachunki. Ten popieprzony klaun i jego suka ukradli mi masę forsy! Ale nie było sposobu by za to zapłacili... do teraz. Byłem zachwycony możliwością dostarczenia zwłok córeczki pod celę tego szaleńca. - odpowiedział Czarna Maska.

-Czy Joker o niej wie? - spytała dziennikarka. Czarna Maska uśmiechnął się upiornie.

-Nie, ale chciałem mu przekazać tę nowinę. - odrzekł z błyskiem w oczach kryminalista. Czyli Joker nie wie, że ma córkę! Vicky miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Jej artykuł będzie hitem! Może nawet otrzyma Pultizera...

-Ostatnie pytanie. Czy Lucy zrobiła coś złego? - zapytała Vicky. Czarna Maska zarechotał.

-Urodziła się. - odrzekł z rozbawieniem. Dziennikarka westchnęła.

-A oprócz tego?

-No cóż... Chyba ma kilka bójek na koncie. Postrzeliła jakiegoś kolesia i odstrzeliła jaja mojemu podwładnemu. I tak na nic mu by się nie przydały. - odparł, a Vicky uśmiechnęła się pod nosem. Czyli nie była niewiniątkiem. Teraz wystarczy jej dostęp do policyjnej bazy danych (a ma tam z przynajmniej trzech dobrych znajomych) i dadzą jej program na żywo.

Drzwi otworzyły się i wszedł strażnik oznajmiając koniec czasu. Vicky podążyła za nim do wyjścia. Z jej twarzy nie schodził triumfalny uśmiech. Joker ma córkę z Harley Quinn, a ja Pultizera w kieszeni... - pomyślała Vicky po czym wyszła z więzienia i skierowała się w stronę komisariatu policji.

Why so serious?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz