Rozdział VIII

2.3K 187 17
                                    

Nożownik wciąż wił się z bólu u moich stóp, a ja upajałam się tym zwycięstwem. Wciąż trzymałam w dłoni pistolet, który w ciągu kilkunastu minut stał mi się bliższy niż mój zastępczy ojciec. Byłam tak zajęta własną radością, że dopiero po długiej chwili zdałam sobie sprawę, że słyszę syreny policyjne. Momentalnie otrzeźwiałam. Adrenalina krążąca dotąd w moich żyłach przestała w nich krążyć, a ja poczułam przeszywający ból w prawym ramieniu. Jednak jedyna myśl, która tłukła mi się po głowie brzmiała: ''Cholera! Gliny!''. Rozejrzałam się szeroko otwartymi oczyma dookoła, a gdy tylko to zrobiłam w głowie rozbrzmiał mi wachlarz siarczystych przekleństw. Wokół mnie w niewielkiej odległości leżało trzech nieprzytomnych dorosłych uzbrojonych mężczyzn, z różnymi obrażeniami, które może nie były bardzo poważne, ale wystarczające by zemdleli... I by policja mnie aresztowała. Do tego jeszcze jeden z raną postrzałową wił się z bólu u moich stóp. Tych czterech na pewno będzie pamiętało moją twarz. Pięknie! Tymczasem syreny były coraz bliżej i nadjeżdżały z kierunku wyjścia z uliczki. Rozejrzałam się ponownie w poszukiwaniu drogi ucieczki, ale na otaczających mnie budynkach nie było nawet okien, po których mogłabym się wspiąć. Utknęłam... Jestem w pułapce. Po niedługiej chwili dźwięk policyjnych syren był tak blisko, że słyszałam nawet silniki radiowozów. A po kilku sekundach uliczkę oświetliły niebiesko-czerwone światła. Błyskawicznie schowałam broń do kieszeni, zdając sobie sprawę, jak głupi jest ten pomysł. Niestety na lepszy nie miałam czasu wpaść. Drzwi radiowozów otworzyły się i wysiedli z nich policjanci. A ja pomyślałam o ostatnim razie spędzonym na komisariacie z powodu jakiejś pomniejszej bójki. Amanda miała ochotę płakać nad moją osobą i jednocześnie ją zabić. A Jack... Jacka nawet to nie dziwiło i chciał mnie jak zwykle oddać do sierocińca, ale Amanda jak zwykle mu na to nie pozwoliła. Wylądowałam za to na wojskowym obozie dla krnąbrnej młodzieży, czy raczej dla młodych kryminalistów i dilerów. Ale wtedy to ja miałam więcej obrażeń i przeżyłam tylko dlatego, że tych dwóch kretynów, którzy wtedy na mnie napadli zaczęli się kłócić kto mnie zastrzeli. W końcu pomogłam im rozpętać konflikt i sami siebie omal nie pozabijali. Jak już mówiłam kretyni. Tym razem było trzech nieprzytomnych i jeden wijący się z bólu człowiek. I nie byłam żadnym z nich. Miałam ostro przerąbane...

-Co tam się wydarzyło?- brzmiało pierwsze pytanie na posterunku. Zadała je młoda policjantka, która wraz z innymi mnie tu przywiozła. Przewieziono mnie tu jakieś pół godziny temu, po tym jak wszystkim policjantom niemal oczy wyszły z orbit, widząc uliczkę, w której wygrałam bójkę z czterema uzbrojonymi oprychami. Zabrano ich do szpitala by opatrzyć rany. Większość jest pewnie jeszcze nieprzytomna. A ten, którego postrzeliłam prawdopodobnie wciąż wykrzykuje oskarżenia i ostre obelgi pod moim adresem. Niespecjalnie mnie obchodzi jego zdanie. Jakiś lekarz przeczyszcza moją ranę na ramieniu. Chociaż piecze i wciąż boli jak cholera nic nie daję po sobie poznać i z obojętnym wyrazem twarzy wzruszam ramionami. Policjantka wzdycha ze złością.

-Czterech rannych dorosłych mężczyzn, do tego uzbrojonych. Trzech nieprzytomnych i jeden poważnie ranny wykrzykujący, oskarżenia pod twoim adresem... -wylicza nie poddając się, a jej ciemnobrązowe oczy błyskają niebezpiecznie w świetle jarzeniówek.

-Podobno mam prawo do milczenia.- odpowiadam kąśliwym tonem z obojętną miną. Słyszę zduszony chichot lekarza, policjantka piorunuje go wzrokiem i zbliża swoją twarz tak blisko mojej, że byłabym w stanie policzyć jej rzęsy.

-Wydaje ci się, że jesteś taka sprytna, co? -pyta chłodnym tonem i dodaje niemal szeptem, który jest tak lodowaty, że krew w żyłach mogłaby od niego zamarznąć.- Ale nie masz pojęcia ile ci grozi. Mamy świadków, a gdy każę cię przeszukać zapewne okaże, się, że masz przy sobie broń, z której wystrzelono pocisk. I założę się, że twoje policyjne konto jest brudne jak podłoga w metrze. Do tego jak odmówisz współpracy...

Why so serious?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz