Rozdział XLIV

1.2K 111 27
                                    

         Utknęłam pomiędzy młotem, a kowadłem... Tyle, że młot był moim upragnionym ratunkiem od uśmiechniętego spływającego krwią niewinnych kowadła... Harleen pomimo ostrzeżeń i zakazów policji odnośnie zbliżania się do Jokera stała teraz raptem metr dalej z zaciętym wyrazem twarzy i zaciśniętymi pięściami. Jej zdeterminowanie było niemal namacalne. Funkcjonariusze policji i SWATu krzyczeli do niej by się odsunęła, ale Harleen nie miała najmniejszego zamiaru słuchać kogokolwiek. Miała swój cel i teraz tylko on miał dla niej jakieś znaczenie. Ja byłam tym celem...mój ratunek... Miałam mętlik w głowie... Czy to znaczy, że błędnie oceniłam Harleen? Czy to znaczy, że zależy jej na mnie? Czy to znaczy, że mam prawdziwą kochającą matkę? Chyba nie narażałaby się tak bardzo gdyby jej nie zależało...prawda?  Chociaż jeśli Joker chowa jakąś niespodziankę w rękawie to mogę nawet nie mieć okazji je wybaczyć... A powinnam to zrobić...prawda? Przecież nie mogę zignorować tego co dla mnie robiła... Przyszła się zmierzyć z własnym koszmarem by mnie uratować... Cholera! Przecież mogę jej więcej nie zobaczyć! Przecież Joker może mnie zabić! Przecież to może być moja ostatnia szansa! Jeśli umrę to ktoś za mną zatęskni... Ktoś będzie mnie pamiętał... Ktoś będzie modlił się za moją duszę by nie została do reszty strawiona przez czeluście piekieł...

-Puść Lucy. - odezwała się tonem nie znoszącym sprzeciwu Harleen. W jej głosie słychać było złość i desperację podszyte delikatną nutą strachu. Spojrzałam z nadzieją, której tak dawno nie czułam na Harleen. Czy mogłam jej zaufać? Joker wybuchł upiornym sadystycznym śmiechem, na którego dźwięk mimowolnie przeszył mnie zimny dreszcz.

-Miałaś swoje piętnaście lat Harley. - odparł ze śmiechem, po czym uśmiechnął się złowieszczo, a jego oczy zabłysły niczym martwe świetliki i dodał. - Teraz ja będę miał swoje...

-Nie masz prawa! - oburzyła się blondynka. Joker znów wybuchł tym piekielnie okrutnym śmiechem, którym mógłby przerazić nawet samego szatana...

-Oczywiście, że mam! Dokładnie takie same jak ty! Jestem jej ojcem! - wykrzyknął z triumfem Joker nie przestając się uśmiechać. W jego wykonaniu to uśmiech był gorszy niż mordercza wściekłość... Harleen zacisnęła zęby.

-Jesteś  okrutnym psychopatą i seryjnym mordercą! - warknęła. Joker zaśmiał się, po czym zamlaskał z niesmakiem patrząc na Harleen.

-Kiedyś byłaś zabawniejsza... Popatrz na siebie teraz! Nudna desperatka nie potrafiąca się pogodzić z bezsensem ludzkiej egzystencji! Zupełnie jakby ten cholerny nietoperzyk zrobił ci pranie mózgu! A może zostałaś teraz jego pupilkiem, co? - zapytał lustrując ją pogardliwym wzrokiem. Harleen milczała, a w jej oczach dostrzegłam wstyd. Wstydziła się swojej przeszłości... swoich czynów... swojej największej i jedynej miłości... Joker zaśmiał się szyderczo.

-Do tego jesteś hipokrytką! Śmiesz mnie oskarżać o okrutność? A kto ukrył fakt o istnieniu Lucy? Jesteś żałosna Harley, a może wróciłaś do dr Quinzel, co? - odparł śmiejąc się.

-Ukryłam ją przed tobą! Zapewniłam jej życie bez tej przerażającej świadomości o tym kim jesteś... i kim ja byłam! Życie bez krwawego obłędu i ciebie! - wrzasnęła w odpowiedzi Harleen. Joker zgiął się w pół śmiejąc się.

-Kogo chcesz oszukać Harley? Chyba nie wierzysz, że rodzina twojej siostrzyczki dobrze zajęła się Lucy? Poza tym, hej! Nie wiedziałem, że masz siostrę! Musimy się kiedyś wybrać razem na kręgle! Ma dzieci, prawda? Przeczuwam, że czeka nas świetna... zabawa! - odrzekł wesoło zielonowłosy psychopata. Moje oczy rozszerzyły się z przerażenia, a w moich myślach pojawił się jak na zawołanie obraz roześmianej buźki Axela... Joker wiedział więcej niż można było się po nim spodziewać...ale przecież on był tak cholernie nieprzewidywalny! A co jeśli on wie o Axelu?! Co jeśli wie, że mi na nim naprawdę zależy?! W oczach Harleen ujrzałam odbicie mojego własnego strachu. Bała się o swoją siostrę...

Why so serious?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz