#25

3.5K 220 41
                                    

Kiedy usłyszałem regularny oddech Kamili, i poczułem, że jej ciało bezwładne osunęło się na moje kolana, miałem pewność, że usnęła. Palcami przeczesałem jej niebieskie włosy, po czym z westchnieniem spojrzałem przed siebie.

Dlaczego pojawiła się kiedy wszystko zaczęło się układać?

Ostrożnie podniosłem dziewczynę i przeniosłem ją dosłownie kilka kroków dalej na łóżko, które napewno było wygodniejszą opcją niż twardy fotel. Delikatnie ułożyłem ją na miękkim materacu, po czym naciągnąłem na nią kołdrę. Cicho mruknęła przytulając się do puchowego białego materiału, po czym na jej twarz wkradł się lekki uśmiech.

Mój mały krasnal.

-Przepraszam słonce. - szepnąłem głaskając jej policzek.

Jak najciszej opuściłem pomieszczenie.

Nie wiedziałem co mną kierowało. W jednej chwili moje serce w jednej chwili zaczęło być szybciej, a  moim umysłem zawładnęła złość.

Nienawidzę jej.

Zanim zdążyłem pomyśleć nad tym co właśnie się działo, stałem przed drzwiami sąsiedniego domu i czekałem aż ktoś mi otworzy.

Julka była dla mnie cholernie ważna, ale to co zrobiła okropnie mnie zraniło. Chciałem samemu sobie udowodnić, że dam radę ponownie spojrzeć jej w oczy.

Po dłuższej chwili usłyszałem jak klucze w zamku się przekręcają, a sekundę później ukazała mi się jej drobna osoba.

Nie panując nad sobą chwyciłem jej policzki i złączyłem nasze usta. Zaskoczona cicho jęknęła i ułożyła swoje ciepłe dłonie na moich policzkach.

Przestań.

Oderwałem się od niej i spojrzałem w jej brązowe tęczówki. Dosłownie czułem jakby coś rozrywało mnie od środka. To naprawdę była ona.

-Leo?

-Nienawidzę cię. - warknąłem. Na jej twarzy ciągle widoczny był szok, ale w tamtym momencie mało mnie to obchodziło. Nie panowałem nad sobą i to co czułem sprawiało, że bałem się samego siebie. - Nienawidzę cię do cholery. - podniosłem głos podchodząc bliżej niej.

-Leo, opanuj się. - wyjąkała. Doskonale widziałem jak jej oczy wypełniły się łzami.

No dalej, płacz.

-Jak mogłaś mnie do cholery zostawić?

Oprócz Kate, Julka była moją najbliższą przyjaciółką.
Była moim pierwszym zauroczeniem i pierwszym razem.
Do tej pory wspominam tamten czas bardzo dobrze. Wszystko układało się cudownie do dnia, kiedy wróciłem z trasy. Jak zwykle poszedłem się przywitać. Nigdy nie zapomnę tego jak zastałem pusty dom, bez mebli, bez zdjęć i bez niej. Byliśmy ze sobą bardzo blisko i to dlatego wszystko tak mocno przeżyłem. Długo nie mogłem się pozbierać.

Kiedy poznałem Kamilę, po prostu przestałem o tym myśleć. Cały czas siedziała w mojej głowie, zajmując miejsce mojej byłej przyjaciółki. Pomimo, że na początku byłem na siebie zły nie tylko z powodu tego, jak łatwo poddałem się fance, ale też dlatego, że po stracie tak bliskiej mi osoby obiecałem sobie, że nie dopuszczę do siebie już nikogo. Ta niebieskowłosa dziewczyna miała w sobie coś, co mnie do niej ciągnęło, pomimo jej poranionych rąk i zniszczonej psychiki. Od kiedy ją poznałem, Julkę uznałem za zakończony etap mojego życia.

-Wiesz, że było mi ciężko. Po prostu nie wytrzymałam, nie mogłam na niego dłużej patrzeć i udawać, że nic się nie stało. - spuściła głowę.

-Jesteś pieprzoną egoistką. - odpowiedziałem gwałtownie się od niej odsuwając i czując nagłe obrzydzenie. - To był powód żeby nagle wyjechać bez słowa?

-Przepraszam. - szepnęła, a po jej policzku spłynęła łza. - Uwierz mi, że do tej pory nie mogę się z tym pogodzić. - spojrzała w moje oczy, a ja wymiękłem. Targały mną różne emocje. Z jednej strony chciałem ją przytulić a z drugiej miałem ochotę walnąć ją w twarz.

-Nie zbliżaj się do mnie, ani do mojej dziewczyny. Inaczej zniszczę ci życie tak jak ty zniszczyłaś je mi.

-Ty? Masz dziewczynę? - zaśmiała się przez łzy. - Nie żartuj sobie Devries. To cię nie kręci. - stwierdziła.

-Ludzie się zmieniają. Powinnaś to zauważyć na swoim przykładzie. - warknąłem, po czym wyszedłem trzaskając drzwiami.

Poczułem ulgę.

Zrobiłeś to.

~ * ~

-Wstajemy książę. - usłyszałem głos Kamili zaraz przy moim uchu. Powoli otworzyłem oczy, przyzwyczajając je do jasnego światła, po czym skierowałem wzrok na moją dziewczynę. Delikatnie się uśmiechnąłem widząc jej pogodną twarz, co odwzajemniła. - Widzę, że moje łóżko przypadło ci do gustu. - cicho się zaśmiała.

-Muszę przyznać, jest bardzo wygodne. - mruknąłem ciągnąc ją za rękę, tym samym sprawiając, że opadła na miękki materac. Przysunąłem się bliżej dziewczyny i objąłem ją ramieniem.

-Leo, śniadanie ci stygnie, a ja się duszę. - oznajmiła stłumionym głosem. Poluzowałem uścisk, tym samym dając jej dostęp do powietrza i tworząc wolną przestrzeń między nami.

-Trudno. - wzruszyłem ramionami.

-Dzięki. - burknęła, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

-Chodziło mi o jedzenie. - przekręciłem oczami. - Misia.. - westchnąłem widząc, jak próbowała wyjść z łóżka. Chwyciłem jej rękę, tym samym uniemożliwiając jej to. Podniosłem się, kładąc dłonie po obu stronach jej głowy i blokując jej jakąkolwiek drogę ucieczki. Dziewczyna niewinnym wzrokiem spojrzała mi w oczy, a moje myśli odbiegły w zupełnie inną stronę. Cholera.. - Przeznaczeniu nie uciekniesz, kochanie. - powiedziałem, przez co zmrużyła swoje ślepka. Zbliżyłem się do niej łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.

-Nie mam zamiaru. - odpowiedziała unosząc kąciki do góry, po czym chwyciła moje policzki sprawiając, że nasze wargi ponownie się spotkały, przez co się uśmiechnąłem.

Po kilkunastu sekundach, oderwaliśmy się od siebie. Cicho mruknąłem, kładąc głowę na jej klatce piersiowej i obejmując ją w talii. Dziewczyna zaczęła bawić się moimi włosami, przez co przymknąłem oczy i poczułem jak ponownie ogarnęła mnie senność.

-Wstawaj, przeznaczeniu nie uciekniesz, kochanie. - szepnęła mi na ucho, po czym zepchnęła mnie z siebie. Zmrużyłem oczy uważnie jej się przyglądając, ale Kamila posłała mi jedynie niewinny uśmiech, zatrzepotała rzęsami, po czym opuściła pomieszczenie.

Pokręcilem głową, śmiejąc się pod nosem. Podniosłem się do pozycji siedzącej i pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy była fotografia oprawiona w ramknę.

Przedstawiała ona dwójkę uśmiechających się dzieci. W jednym z nich rozpoznałem moją dziewczynę, która swoją drogą wyszła cholernie uroczo. Drugim dzieckiem był chłopiec. Wydawało mi się, że go znałem. Miał tak znajome rysy twarzy, że dosłownie miałem go przed oczami.

Przypadek? //L.DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz