#29

3.3K 198 59
                                    

Powoli uniosłam ciężkie powieki. Jasne, słoneczne światło wpadające przez niezasłonięte okna poraziło mnie w oczy. Cicho jęknęłam i przekręciłam się na bok chcąc przytulić się do mojego chłopaka. Niestety, zamiast jego osoby, naprotkałam twardą i zimną ścianę.

-Kurwa.. - warknęłam pod nosem rozmasowując bolącą głowę. Spod zmrużonych powiek spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, który wskazywał godzinę 11, co wywołało u mnie niezadowolenie. Nie lubiłam do późna spać. Zawsze miałam wrażenie, że zmarnowałam połowę dnia.

Z ociąganiem podniosłam się z łożka i chwyciłam telefon chcąc sprawdzić datę.

31 sierpień

Leo wyjechał równo tydzień temu i od równego tygodnia brakuje mi jakichkolwiek chęci i sił do życia. Dodatkowo fakt, że już jutro miała zacząć się szkoła wcale mnie nie pocieszał. Gdybym mogła, nigdy nie wróciłabym do tego paskudnego miejsca.

Chłopcy intensywnie pracowali nad nową płytą. Na pierwszy rzut oka było widać po nich zmęczenie, przez co ograniczyliśmy się do kilku minut rozmowy dziennie, pomijając sms-y, które ja i Leo wymienialiśmy między sobą prawie cały czas, co denerwowało Pablo.

W pewnym momencie urządzenie zawibrowało w mojej dłoni, przez co przeżyłam chwilowy zawał. Mruknęłam pod nosem widząc dwie nowe wiadomości.

Mama💖: Pojechałam po Harrego i ciocię na lotnisko. Będziemy za 30 minut.

Cicho jęknęłam nie mając siły na jakąkolwiek interakcję z ludźmi, a przy moim kuzynie było to nieuniknione. Zawsze był uśmiechnięty i pełny energii.

Chloe: Dzisiaj o 12.

Delikatnie się uśmiechnęłam na myśl o rozmowie z przyjaciółką. Tutaj na miejscu nie miałam nikogo z kim mogłabym wyjść i porozmawiać. Wiki po pewnym czasie zaczęła sprawiać wrażenie jakby nie zależało jej na naszej przyjaźni, tylko na kontakcie z chłopcami, więc po prostu to zakończyłam. Nie chciałam otaczać się fałszywymi ludźmi, a tych zaczynało być wokół mnie coraz więcej.

Stanęłam przed szafą zastanawiając się w co się ubrać. Ostatecznie wybrałam czarne legginsy i szarą luźną koszulkę z kieszonką na piersi. Nie miałam ochoty się dzisiaj stroić ani malować.

Skierowałam się do toalety gdzie szybko się ogarnęłam, po czym zeszłam na dół zrobić śniadanie, które o tej porze właściwie można było nazwać obiadem.

Kiedy przeglądałam instagrama po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Podniosłam się i skierowałam w stronę holu. Niecałe trzydzieści sekund później tkwiłam w ramionach mojego kuzyna.

Harry był ode mnie starszy jedynie o trzy lata. Byliśmy ze sobą bardzo blisko, bo jako dzieci wychowywaliśmy się razem. Kiedy miał 10 lat jego tata zginął w wypadku, przez co był zmuszony wyjechać do swojej mamy do Bristolu.  Przez to widujemy się bardzo rzadko, czego okropnie żałuję.

-Cześć krasnalu. - uśmiechnął się kiedy się od siebie oderwaliśmy.

-Witaj panie duży. - zaśmiałam się przekręcając oczami. Harry zawsze mnie tak witał.

Harry był wysokim brunetem o hipnotyzujących, zielonych oczach.

Chociaż oczy Leo i tak były ładniesze.

Był dobrze zbudowany, a jego lewe ramię ozdabiały liczne tatuaże, co niekoniecznie zadowalało ciocię. Moim zdaniem bardzo pasowały do jego osoby. Na twarzy prawie zawsze miał wymalowany uśmiech, podczas którego w jednym jego policzku pojawiał się uroczy dołeczek.
Z wyglądu był ideałem wielu dziewczyn, chociaż w środku wciąż skrywał małego chłopca z szalonymi pomysłami.

Przypadek? //L.DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz