Rozdział 11

5.1K 263 5
                                    

Perspektywa 626.
Słyszałam wszystko . Całą kłótnię. Nie powiem słyszałam gorsze. Ale żeby kapitan tak się
wydarł, to musiał być naprawdę wściekły. To moja wina. Czy ja czuję się winna? Znowu nowość.
Przeze mnie się tak pokłócili.
I chyba wiem jak to naprawić.
Czas na część pierwszą mojego planu.
- Jarvis , powiedz którędy do siłowni gdzie ćwiczy Kapitan.
- Proszę podążać za linią.
Na podłodze pojawiła się świecąca , zielona linią. Poszłam i doszłam. Kiedy przekroczyłam próg zobaczyłam stos zepsutych worków treningowych. A kapitan właśnie na tą sterte wrzucił kolejny worek. Zawiesił kolejny. Ciosy wyprowadzał z precyzją i gniewem. Podeszłam i zaczęłam.
- Kapitanie...
Odwrócił się i spojrzał mi w oczy . Ja z resztą też mu spojrzałam. Widać było w nich gniew , który w kilka sekund zniknął ,prawie. Uspokoił się i uśmiechnął. Mój plan działa.
- Coś się stało?
Zapytał.
-Jeżeli znowu próbował Cię zabić...to nie wiem co zrobię.
- Nie ja tylko chciałam porozmawiać.
- No to usiądźmy i porozmawiajmy.
Poszliśmy usiąść na ławkę którą wskazał. I zaczęliśmy rozmowę.
Mówiłam mu ,że Stark miał prawo tak zareagować i się nie gniewam. A on tylko na koniec powiedział,że jeżeli to się powtórzy , to już zrobi w końcu Starkowi poważną krzywdę. Gdy to powiedział poczułam się......kochana? Nie wiem dlaczego to zrobiłam , ale go przytuliłam i powiedziałam.
- Dziękuję.
- Za co ?
Odwzajemnił uścisk i wylądowałam w jego ramionach.
Było to naprawdę miłe...
- Za to , że mi pomagasz. Za to , że chcesz mi pomóc uwolnić się od Koalicji.
- Nie ma za co. Chodźmy już do innych jest 14 trzeba coś zjeść na obiad.
- No to chodźmy.
Perspektywa Tony.
Ta gówniara coś kombinuje . Ja to wiem . Przeglądam właśnie kamery. Widzę ją . Jest w siłowni ze Stevem. Jak tylko zauważe, że coś będzie nie tak, odrazu ją roztrzelam. A oni rozmawiali. Z każdym zdaniem , nie słowem. Czułem się coraz bardziej winny.
Ona mnie broniła i nie miała mi za złe , że chciałem ją zabić. A gdy się przytuliła do niego,on to odwzjemnił. Dziękowała mu.
Co ja narobiłem?
Jestem walonym potworem. Ona naprawdę chce być lepsza. Ona chce tylko być wolną od tej walonej organizacji. Idę do nich . Z tego co usłyszałem, idą do kuchni. Trzeba to naprawić.
Weszłem do kuchni , a tam wszyscy jedzą obiad. Wszyscy się na mnie popatrzyli. Wziąłem głęboki wdech i powiedziałem .
- Jestem skończonym idiotą . 626 Steve , wszyscy przepraszam. Za to co mówiłem i zrobiłem.
Patrzyli się na mnie jak na skończonego debila na początku. Ale szybko podbiegli i zaczeli pytać czy się dobrze czuję i nie mam gorączki.
- Możecie przestać .
Dzięki Buck i 626.... Nie ważne.
- Ja naprawdę się dobrze czuję. Tylko uświadomiłem sobie jaki ze mnie czasami jest pieprzony debil.
-Język .
No tak normalka kap.
- Tylko czasami!!! Człowieku tak jest cały czas poza tym. Wybaczam ci .
Dzięki wdowa.
- Ja też .
- I ja.
- I ja .
- I ja.
626 naprawdę nie ma mi tego za złe.
- No to co na obiad?
- Dla Ciebie nie ma.
- To nie fair Nat . Przecież przeprosiłem i do tego ja na serio tego żałuję.
- Nat daj mu zjeść. Naprawdę nie mam mu za złe.
Młoda chyba Cię adoptuje.
Ciekawe co by powiedział Steve.
- Hej, a tak na marginesie. To kogo mamy wpisać do dokumentów jako prawnego opiekuna.
- To chyba oczywiste. Mnie.
Dzięki Steve . Właśnie zrujnowałeś mi plany. Ciekawi mnie co się stanie gdy reszta wróci z wakacji i sie dowie. Już szykuje aparat.
...........................................
Jak myślicie co się stanie?
To do następnego.
Lunitka. {¤.¤}

Córka KapitanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz