Perspektywa Peter. Następny dzień po szkole i zabraniu cioci Mei z domu.
Angela i Alex prowadzili nas w kierunku centrum miasta. Nie mam pojęcia gdzie mieszkają. Może w centrum ,a może dalej?
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Było fajnie i na luzie dopóki.... Czy to Avengers Tower?!!?!! Ja, ciocia,Harry i Mj stanęliśmy jak wryci, zszokowani tym gdzie nas prowadziły bliźniaki.
-Na co czekacie ? Chodźcie.
Powiedzieli razem.
-Wy tu mieszkacie!?
Zapytałem zszokowany.
-No...tak .
-Alex weź przestań się tak zastanawiać nad tym co mówisz. Wkurzasz.
Stwierdziła Angela ,patrząc z pod byka na swojego brata. Po chwili się uśmiechnęła i powiedziała.
-No chodźmy. Obiad stygnie .
-Ale...jak to?
Zapytała ciocia,którą wciąż jest w małym szoku.
-No my tu mieszkamy z ojcem. Więc w czym problem?
Niestety Mj nie dała nam odpowiedzieć bo doskoczyła do bliźniaków i zaczęła.
-Macie na nazwisko Rogers,mieszkacie w Avengers Tower i jesteście okropnie podobni do Kapitana Ameryki. Jesteście jego dziećmi?!
-Tak.
Odpowiedzieli równo. I po chwili Alex dodał.
-Ale spokojnie. Nie walczymy. Tylko mieszkamy i od czasu do czasu pomagamy w laboratorium Starkowi. Cała filozofia.
-Aha....
Odpowiedzieliśmy równo.
-A i jeszcze jedno. Nie mówcie nikomu. Chcemy normalnie żyć.
-Obiecuje.
I znowu równo odpowiedzieliśmy . Tym razem Angeli. W końcu Harry się odezwał.
-Ale na luzie. Chodźmy już bo jesteśmy spóźnieni całą minutę.
Zaśmialiśmy się i weszliśmy do środka. Wszystko bardzo nowocześnie urządzone. Weszliśmy do prywatnej windy i wjechaliśmy na piętro kuchenno-salonowe. Tam czekał wysoki, umięśniony blondyn o intensywnych niebieskich oczach. Podszedł do nas ,wychodząc zza wyspy kuchennej i zaczął.
-Dzień dobry . Jestem Steven Rogers i miło mi Was poznać.
Mi i Harremu uścisnął dłonie, a cioci Mei i Mj ucałował z ukłonem wierzch ich dłoni. Obie się zarumieniły.
-No to zapraszamy do stołu!
Powiedziały chórem bliźniaki.
Time skip. Po obiedzie i powrocie do domów.
Ogólnie było bardzo fajnie, nawet rozegraliśmy kilka tundek w ,,Tarczę Chwały '' . Wygrała Angela. W końcu ktoś zdolny pokonać moją ciocię. A sama myśl o tym,że zjadłem obiad w towarzystwie samego Kapitana Ameryki , w dodatku przez niego ugotowanego przyprawia mnie o ogromne fale szczęścia. Ale mam farta . Do tego zyskałem dwójkę świetnych przyjaciół. I rzecz jasna,że mowa tu o Angeli i Alexie . Ten dzień nie może być lepszy.
Perspektywa Angela.
Siedzę przy Tomie i opowiadam o dzisiejszym dniu. Wiem,że to dziwne. Ale.... Ale mam cichą nadzieję, że mnie słyszy. Wygląda tak spokojnie jak śpi. A fakt ,że się nie budzi mnie przytłacza. Dlaczego on? Dlaczego!?!! Za co sobie zasłużył na taki los?!! Czym...? A co jeśli się nie obudzi? Nie wiem co zrobię. Mam dość . Ale nie mogę się od tak poddać. Muszę czekać. Muszę przyzwyczaić się do tego i tyle. Nie? Niech już się w końcu obudzi.
Time skip. Do następnego piątku.
Siedziałam na stołówce w towarzystwie Mj,Peta ,Harry'ego oraz Alexa i jadłam to coś co nazywają jedzeniem. No błagam ludzie. Nawet w Hydrze było lepsze żarcie. No cóż . Nagle jakaś zgraja wpadła do stołówki przez ścianę od strony ulicy.-Jesteśmy Straszliwą Czwórką .
Odezwała się kobieta. Ktoś z tyłu powiedział.
-Ale jest was tylko troje.
-Nasz przyjaciel został rano aresztowany. Ale to nie ważne. Wiemy ,że do tej szkoły chodzi Spider-Man.
I tak dalej. Ta kobieta to Tundra. Lewitujący nazywa się Magik. A koleś z metalowym pazurem to jakżeby inaczej ,Pazur . Bez polotu. Zjawił się Spider-man. Odbyła się nawalanka i niestety Harry oberwał od Pazura falą dźwiękową. Wylądował w szpitalu nieprzytomny. Peter ma mu przynieść prace domowe. Ja wróciłam z Alexem do wieży.
Time skip . O cały tydzień.
Siedzę sobie w salonie i oglądam TV. A tu Fury dzwoni. Jakby nie miał co robić?
-Tu Angela. O co chodzi Nicky ?
-Po pierwsze nie nazywaj mnie Nicky. Po drugie przyjdź z bratem na Helikarier.
-Po co?
-Poznacie Spider-man'a i jego drużyne. Chce żebyście z nimi trenowali.
-Aha. Coś jeszcze?
-Zły humor?
-Niestety. Tom wygląda jakby nie miał zamiaru się obudzić. Tęsknię i tyle.
-Rozumiem... Bądźcie za jakieś pół godziny. Poza tym , współczuję. Porozmawiamy później.
I się rozłączył. A to piraci cyklop.
No dobra ,po Alexa i w drogę. Ubraliśmy oczywiście nasze kostiumy i odpaliliśmy mini Avenjeta. W skrócie miniaturka dla max 4 osób zwykłego Avenjeta. Alex usiadł za główne stery, a ja jako pilot pomocniczy. Po jakiś 5 min. byliśmy na miejscu i gotowi do lądowania. Podaliśmy kod dostępu i cel przybycia. Dostaliśmy pozwolenie i numer pasa. Gdy wyszliśmy ,Nick już na nas czekał.
-Co tak długo?
-Przecież do maximum czasu mamy jeszcze 21 min..
Powiedziałam.
-Na żartach się nie znacie?
Zapytał cyklop od siedmiu boleści.
-Oj znamy. Zapytaj kogokolwiek z wieży o Prima Aprilis.
Odpowiedział z lekkim śmiechem Alex. A ja na to wspomnienie odrazu się chytrze uśmiechnełam.
-Chodźmy już.
Zadeklarował Nick. Weszliśmy do środka i byliśmy prowadzeni przez labirynt korytarzy. W końcu ,po dobrych paru minutach ,weszliśmy do środka sali treningowej. A raczej Nick. On kazał zaczekać nam na zewnątrz i poczekać aż da nam znać. Muszę przyznać , jest wielka . Wewnątrz był Spider-man.
CZYTASZ
Córka Kapitana
FanfictionUWAGA! WIEK BOHATERKI CELOWO JEST NISKI NA POCZĄTKU! TAK MIAŁO I MA BYĆ ABY DALSZA FABUŁA W DRUGIEJ CZĘŚCI MOGŁA MIEĆ MIEJSCE! 626 to eksperyment Hydry ,została stworzona tylko by zabijać wyznaczone cele i by wykradać tajne informacje dla swoich twó...