Rozdział 7

999 56 2
                                    

Perspektywa Tom. Kontynuacja akcji z poprzedniego rozdziału.
Szyba się rozbryzła,a oni machneli potężnymi skrzydłami. Lot był bardzo szybki. Mój ojciec,Thor oraz Sokół ,o dziwo, lecieli za nami. Reszta kontynuowała pościg z dołu.
-Tu 314. Mamy ogon.
Ma komunikator w uchu. Można to wykorzystać. Nie słyszałem co mu odpowiedzieli.
-Zrozumiałem. Przygotuj się do rozdzielenia.
-Na 3. 3...2...1!
Alex puścił mnie. Angela złapała i poleciała w prawo. Alex w lewo, rozdzielając się. W życiu tak się nie bałem jak w tamtej chwili. Przecież byłbym martwy na miejscu. Kto by pomógł Angeli i Alex'owi?! Nie ma mowy by to był ktoś inny niż ja. Nawet na mnie nie spojrzała. Trzymała mnie jedną ręką przy swoim ciele. Ciepło biło od niej,ale jak przyjrzałem się jej twarzy. Nie wyrażała żadnych emocji. Była jak maszyna. Do tego zrobili z niej i Alex'a cyborgi. Niech no ja tylko dorwe Czaszkę. Chwila... Czy ona właśnie złożyła skrzydła?!! I czy to rzeka Hudson?!! Ona chce nas utopić!!!
Uderzyliśmy w wodę jak pocisk. Odjązała mi knebel i dała maskę z połączoną butlą z tlenem. Ona zrobiła to samo. Wciąż mnie trzymając jedną ręką płynęła w stronę rury kanalizacyjnej bez kraty. Wpłynęła tam i płynąc nią dotarła do kanału ściekowego. Wyszła na brzeg chodnika dla robotników,gdzie wciąż blisko mnie trzymała. Zabrała maski i wywaliła z butlą di ścieku. Zauważyłem,że ten monocykl na jej prawnym oku miał przewody,które kończyły się jakby pod skórą. To jest prawdopodobnie urządzenie kontrolujące albo jakieś biotyczne ulepszenie. Jakiś trop jest! Siedziała pod ścianą ścieku jakby czekając. Dziwne ,że mnie nie puszcza. W końcu sięgnęła do komunikatora w uchu.
-Zgubiłeś pościg 314?
-Nie. Wciąż mnie gonią. Widzimy się w bazie 626.
-Zrozumiano.
Popatrzyła na mnie wstając i zostawiając mnie pod ścianą. W jednej chwili wyciągnęła jakieś małe psikadełko i w drugiej chwili psiknąć mi czymś w twarz. Nie piekło,ale pachniało dość ładnie. Brzoskwinią? Jednak po kilku sekundach świąt zawirował by po chwili stać się czarnym straciłem przytomność.
Time skip 2h.
Obudziłem sie z lekkim bólem głowy na czerwonej kanapie. Chwila...Kanapie!!! Przecież mnie porwali. To nie ma sensu. Mówili coś o bazie,więc pewnie to baza wypadowa.Rozwjrzałem się po pomieszczeniu. Ściany czarne,sufit czerwony. Oprócz kanapy dwa czerwone fotele i czarno-czerwony dywan. Wciąż byłem związany i na nowo zakneblowany. O dziwo miałem na sobie nowe ubrania. Oby nieprzebiarała mnie Angela. Na nowe ciuchy składał się czarny
T-shirt,czarne dżinsy oraz czarne skarpety i zgadnijcie co...Czarne trampki!!! Serio! Wracając. Widzę korytarz i drzwi do dwóch pomieszczeń oraz jedno wejście bez drzwi do kuchni. Która, jak wszystko ,była czarno-czerwona.
No super.
-Obudziłeś się.
Dopiero co weszła Angela w zwykłym kombinezonie Koalicji. Podeszła do mnie z taką na której był kubek, chyba z herbatą ,oraz kanapki z sałatą pomidorem oraz serem. Położyła tacę obok siebie klękając obok kanapy.
-Spróbój uciec,a niedostaniesz nic. Potrzebują cię żywego,a nie najedzonego.
Kiwnąłem głową na znak zrozumienia. Zdjęła knebel i więzy na nadgarstkach.
-Jedz.
Rozkazała kładąc mi tace na kolanach oraz wstając . Patrzyła na mnie z góry. Ja spojrzałem na jedzenie i dopiero zdałem sobie sprawę jak głodny jestem. Przyjrzałem się tym kanapkom oraz herbacie stwierdzając, że prawdopodobnie nie są zatrute. Jadłem powoli. Nie chciałem by pomyślała, że spróbuję uciec. Ciekawi mnie dlaczego chcą mnie żywego? Może jako zakładnika? Narazie muszę grać posłusznego by poznać co planują. Po jakimś czasie skończyłem, a ona ponownie związała mnie na nadgarstkach. Tyle szczęścia, że mnie nie zakneblowała.
-Nikt cię i tak nie usłyszy. Nie próbuj krzyczeć.
I sobie wyszła z tacą. Najgorszy jest jej całkowicie bezbarwny głos. Ja chce ją z powrotem. Ja... Ja ją naprawdę kocham. Spojrzałem na swoje nadgarstki. Poobcierame przez gruby sznur. Zaslużyłem za bycie bezużytecznym. Nawet nie zauważyłem jak kilka łez poleciało na nie. Jestem żałosny. Nic nie potrafię.
-Jestem żałosny...
Szepnąłem. Dlaczego jak inni mi proponowali trening nie skorzystałem? Odpowiedź jest prosta ,byłem leniwy. Co z tego,że treningi z Angelą polepszyły mi kondycję, skoro nie potrafię zadać jakiegoś porządnego ciosu. Nie potrafię się obronić. Jestem okropny. Miałem wszystko pod nosem. Wciąż mam. Ale czy to nie dało mi zbyt dużej pewności siebie? Mam dość. Jak tylko z tego wyjdę i czy wogóle wyjdę, biorę się do roboty. Nikt już nie skrzywdzi mojej rodziny.
-Co z celem?
Alex też tu jest.
-Jest pokoju wspólnym. Zjadł. Kiedy mamy być u Czaszki?
-Modok wieczorem przetrleportuje nas na statek. Do tego czasu mamy go pilnować.
-To wszystko?
-Wszystko.
Następnie Alex wszedł i usiadł na fotelu patrząc na mnie. Angela chyba poszła do łazienki ze względu na dźwięk lecącej wody z prysznica. Spojrzałem na Alex'a. Patrzył się tak na mnie i patrzył. Odwróciłem wzrok z powrotem na nadgarstki. To będzie długi dzień.
Time skip. Wieczór.
Wielka głowa oraz mikrokończyny Modoka pojawiły się w pomieszczeniu.
-No proszę,proszę czy to nie przypadkiem młody Stark. Normalnie zaszczyt.
Zaszydził.
-Ja przynajmniej jestem normalnej wielkości.
Mruknąłem.
-Wkrótce nie będziesz tak wygadany. Jesteś potrzebny do naszego planu,więc chwilowo nie zostaniesz ukarany. Jednakże nie oznacza to jej braku.
-Co masz na myśli?
-To. Mam na myśli.
Po chwili jego opaska chwilowo się zaświeciła,a bliźniaki zwijały się z bólu na podłodze trzymając się za głowę.
-Przestań! Będę grzeczny tylko przestań!
Przestał. Chwilę im zajęło wstanie. Muszę być posłuszny bo on ich wykończy.
-A teraz nieruszać się.
Poczułem dziwny ścisk w żołądku i oczy zaślepił błękitny blask. Po chwili znajdowałem się na lodowatej podłodze w jakiejś celi. Nademną stali nie tylko Modok oraz bliźniako,ale także Dracula,Attuma i...Czaszka.
-Po co nam właściwie ten bachor?
Zapytał...o zgrozo Dracula.
-Musi coś dla nas zbudować. Robota na tydzień lub dwa. Potem możesz go nawet wyssać do sucha.
Przełknąłem głośno śline. Jednak to zignorowali.
-Co niby? Co znowu zaplanowałeś Czaszko?
Tym razem Attuma.
-Generatory do nowej broni Modoka. Jeżeli ich nie zrobi niezadziała,a do tego nie mogę ryzykować życia Modoka więc zbuduje je on.
Wskazał mnie głową. Pewnie chodzi o generatory łukowe. Nie mogę ich zbudować,ale jeżeli tego nie zrobię pewnie zabiją Angele i Alex'a. Nie mam za bardzo wyboru. To nie oznacza,że nie będę walczył.
,:^*^^*;/*;:?^/":*()&/;&&$'#!;*;'
Obiecany był i już jest.
Lunita.  ^.^

Córka KapitanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz