Perspektywa Angela.
Jesteśmy po lekcjach i dziś mamy trening z drużyną pajęczaka. Chociaż się wyżyje na wabikach Tarczy. Tylu niezapowiedzianych
kartkówek jeszcze nie było.Fizyka, historia,matematyka...Aż głowa boli z nadmiaru stresu.Czy ja aby na pewno zapisałam wszystkie obliczenia? Westchnęłam pod nosem i kończyłam zakładać kostium.Ava przebierała się obok.
-Hej.Co jest?Jakaś przybita jesteś?
-Nic takiego.Za dużo kartkówek było i za mało czasu.
-I...
-I mam dziwne przeczucie,że coś złego się stanie.
-Nie martw się.Chodź.Chłopaki czekają.Porozmawiamy po treningu o tym przy cappuccino.
-I gofrach ?
-I gofrach .
-No to na co czekamy!Pora skopać kilka robotycznych tyłków!
Ava zaśmiała się najwyraźniej z powodu mojej reakcji.No co ja poradzę, że ubóstwiam gofry. Weszłyśmy na sale jako pierwsze bo chłopakom aktywował sie tryb gentelman'a.Jak zwykle wabiki wyszły z podłogi.W kogo się wcielą?Avengers.Naprawdę?No nic,do roboty.Po dobrej godzinie walki z maszynami Fury ogłosił koniec.Wychodząc dostałam nagle przeczucia by się osłonić. W ostatniej chwili chwyciłam tarcze Alexa i obracając się spowrotem w stronę sali zasłoniłam się nią.Wszędzie był pył unoszący się w powietrzu.Kawałki ściany leżałały przede mną i resztą.Opadający pył odsłonił Koalicję Czaszki bez Drakuli.W końcu jest dzień.
-Którzy to Czaszko?
Dopytał Attuma.
-Dziewczyna stojąca z tarczą i chłopak w stroju podobnym do kapitana.Na co czekacie, łapać ich!
Przełknełam głośno śline.Mamy ostro przechlapane.Attuma zaatakował Alexa, a na mnie ruszył Czaszka.Modok zajął się drużyną pająka.Radzili sobie,sądząc po tym co zobaczyłam kątem oka.Alex miał problem.Bez tarczy musiał unikać miecza Attumy.
-Poruczniku!!!Łap!!!
Odrzuciłam mu tarczę i w ostatniej chwili zablokowałam cios w brzuch od Czaszki.Alex obronił się przed mieczem w ostatniej sekundzie.Czaszka cofnął się do tyłu i wyciągnął glocka.Ledwo wyjęłam katany,a już musiałam zablokować strzały.Wspominałam,że są z wibranium?Ostrza wyczuwalnie wibrowały po każdym spotkaniu z kulą.W międzyczasie podchodził do mnie ,a ja cofałam się.Natrafiłam na ścianę.Musiał przeładować co wykorzystałam.Podbiegłam i kopnełam prosto w broń, która wylądowała kilka metrów dalej.On wyciągnął sprężynowiec i drasnął mnie dość głęboko w prawe ramię. Wyciągnęłam pistolety i wycelowałam.Wszystko jakby w zwolnionym tempie. Strzelam,unik Czaszki w lewo.Strzelam,unik w przód.Strzelam,unik w prawo.Ostatnie naboje,strzelam,unik w lewo.Przeładowuje,dostaje w brzuch z kopniaka.Ląduję i odbijam się od ściany.Czaszka chwyta mnie za szyję po chwili rzucając mną o podłogę. Wstałam z ziemi i zaszarżowałam na niego.Zablokował moje kopnięcie.Męczy się.Gdzie są agenci do cholery?!Chwila...Ktoś się bije w sterowni sądząc po odgłosach.Zablokowałam kopnięcie w głowę odpychając go na kilka metrów.
-Teraz!!!
O co chodzi Czaszce?Modok wysłał krótką falę energetyczną nokautując całą drużynę pajęczaka. Mnie i Alexa powaliło na ziemię.Gdzie są Avengersi do cholery?!Zwłaszcza jak są potrzebni!!!Za nim sie obejrzałam ,razem z bratem zostaliśmy unieruchomieni przez liny magnetyczne.Spojrzałam wściekła na Czaszkę. Attuma rzucił Alexem koło mnie.Modok podleciał.
-Co teraz Czaszko?Mamy ich więc...
Dopytywał władca mórz.
-Bierzemy ich na łódź i tam dowiesz się reszty.Są ważnym elementem mojego planu.Modok,czyń proszę cie honory.
Wyrywaliśmy się jak najmocniej,więzy na torsie,nadgarstakach oraz kostkach nam to bardzo utrudniały.Do tego Attuma trzymał nas mocno przy ziemi.Wielkogłowy wstrzyknął nam coś w karki .Przed oczami pojawiały się szybko czarne mroczki.Odczuwałam wielkie zmęczenie. Nie miałam na nic sił.Zamknęłam oczy,a ostatnim co słyszałam był głos Toma,który krzyknął mój imię.Następnie pustka.
Perspektywa Tom.
Modok włamał się do systemu i zamknął nas w wieży. Ledwo co sie wydostaliśmy,a odrazu gnaliśmy w stronę Helikariera Tarczy pod atakiem nad rzeką Hudson. Skierowałem się z ojcem do dziury w kadłubie gdzie powinna być sala treningowa pajęczaka. Wleciałem akurat jak Angela i Alex padali nieprzytomni na ziemie.
- Angela!!!Już po tobie Czaszka!!!
Strzeliłem z repulsorów.Modok obronił ich za pomocą pola siłowego.Zaśmiali się hamsko i zniknęli za pomocą teleportacji z bliźniakami.Oddziały Czaszki także znikneły.Znowu!!!Co jest ze mną nie tak!!?Nawaliłem!!!Czaszko. Szykuj się,bo zginiesz długą i bolesną śmiercią.Nie znasz dnia ani godziny.Drużyna pająka oszołomiona podnosiła się z podłogi. Podlecieliśmy do nich.
-Wszystko w porządku dzieciaki?
-Można tak powiedzieć panie Stark.
Odpowiedziała Tygrysica.
-Co tu się odwaliło?
Mruknąłem pod nosem.
-Tom...
-Tak, tato?
-Znajdziemy ją i Alexa.To jest pewne.
-Właśnie!
Odkrzyknął pajączek z Novą wysyłając sobie po tym mordercze spojrzenia.
-Pomożemy jak możemy.
Odpowiedział Luke.
-Najbardziej pomożecie opisując przebieg wydarzeń u nas w wieży.
Kiwneli głową na tak ojcu.
-Ja zostanę i zbadam pole bitwy.Może coś znajdę.
Zapowiedziałem i odpaliłem skaner.Czeka mnie sporo pracy.W tym czasie reszta wybyła.
Perspektywa Alex.Osiem godzin później.
Głowa bolała mnie potwornie. Światło drażniło oczy nawet jak były zamknięte.Próbowałem wstać.Nic.Otworzyłem oczy i spojrzałem na ręce ,a następnie na nogi.Byłem przykuty kajdanami na platformie w kształcie x. Mimo,że pomieszczenie było czarne i tak było w cholerę jasno.Przedemną były czerwone laserowe kraty.
Wprost świetnie.Ciekawe co planuje Czaszka?Po co mu dwójka zdrajców?Może chcą nas zabić?Nie,inaczej bym teraz nie żył.Myśl Alex,myśl.Co by tu robić?Moje przemyślenia przerwały kroki zmierzające w moją stronę.Grupa około dwuosobowa.Nie śpieszyli się.
Kilka sekund i kto?Czaszka i jakiś naukowiec z wredną szczurzą gębą.
-Jak się spało 314?Czyżby było niewygodnie?
Zadrwił.
-Nie narzekam.
Wysyczałem w ich kierunku.
-Ciekawi mnie jak będziesz się zachowywał za kilka godzin?Pewnie nie będziesz już taki niewychowany.
Odgryzł.
-Czego chcesz i gdzie jest moja siostra?!
Nie ukrywałem irytacji i rosnącej złości .
-Masz na myśli 626?Uwierz mi,niedługo się spotkacie.Teraz tylko trzeba załatwić kilka spraw z tobą i nią.
-Jakie to niby sprawy ty pomidorze?!!
Nie wytrzymuje z nim. Kajdany zatrzeszczały pod naporem siły jaką na nie wypierałem.Chciałem go rozszarpać.Jeżeli zrobił cokolwiek Angeli już jest po nim!!!Wyciągnął jakiś pilot z kilkoma kolorowymi przyciskami i nacisnął ten niebieski.W tej chwili poraził mnie prądem.Krzyknąłem wyginając sie w łuk.Tak szybko jak sie zjawiło tak zniknęło.Spojrzałem wściekły na uśmiechającego się pomidora.
-Na tyle cię stać?Pokaż co potrafisz.
Zadrwiłem z kpiącym uśmieszkiem.Kolejna porcja prądu.Kolejny krzyk.
-Radzę ci być grzecznym chłopczykiem bo inaczej źle się to dla ciebie skończy. Zapamiętaj sobie,ze mnie się nie drwi.
-Trudno jest kiedy patrzę na twoją gębę.Słyszałeś może o makijażu.Zresztą po co pytam,jasne ,że nie.I tak by nie pomógł.
Kolejna dawka prądu na dłuższy czas.Kolejny dłuższy krzyk.
-Niedługo będziesz o wiele mniej wygadany.
Mruknął i zaczął wracać wraz z naukowcem.Usłyszałem jak mówił o jakimś projekcie.O projekcie Hybryda.Mamy przesrane.
(&;:/&;"$:"'#/;**:^;:*;&,^&*;)(?
No to...Do napisania.
Lunita.
CZYTASZ
Córka Kapitana
FanficUWAGA! WIEK BOHATERKI CELOWO JEST NISKI NA POCZĄTKU! TAK MIAŁO I MA BYĆ ABY DALSZA FABUŁA W DRUGIEJ CZĘŚCI MOGŁA MIEĆ MIEJSCE! 626 to eksperyment Hydry ,została stworzona tylko by zabijać wyznaczone cele i by wykradać tajne informacje dla swoich twó...