*przypominam że jest duży przeskok czasu, Tessa ma teraz 22 lata, Dylan 25*
Tessa obudziła się o dziewiątej. Obok niej leżał jej narzeczony, Dylan. Za miesiąc mieli brać ślub.
Była w ciąży. Zaledwie dwa dni wcześniej dowiedziała się o swoim błogosławieństwie. Bała się mu o tym powiedzieć, mimo że wiedziała, że chłopak tego bardzo pragnął. Jak reszta byłej ekipy Teen Wolf.
Mimo że serial już dawno się skończył, nadal wszyscy pisali ze sobą na kiku.
Dylan chwilę później także się obudził. Spojrzał na swoją ukochaną z małym uśmieszkiem.
-Co tam?- spytał, przegryzając wargę.
Uwielbiała, gdy to robił.
Twierdziła, że jak tak robi, to mimowolnie staje się człowiekiem memem.
-Uhm, nic- powiedziała i z tymi słowami pobiegła do łazienki.
Poranne mdłości miała już prawie od tygodnia. Wiedziała, że nie może przekładać tego nie wiadomo ile. Musiała mu powiedzieć.
-Co się dzieje? Wymiotujesz już od tygodnia- westchnął Dylan, trzymając jej włosy.
Otarła usta i usiadła na zimnej podłodze, opierając czoło o łydkę chłopaka.
-Jestem w ciąży- wymamrotała.
-Co ty pierdolisz?- Uśmiechnął się, kucając obok niej.
-Uhm, to dopiero czwarty tydzień, ale sam rozumiesz- westchnęła.
-Jezu, jak super! Chłopacy będą w niebie! A Holland! Jezu, wiesz co to będzie!?- mówił szybko i bez składni.
-Cicho, proszę- szepnęła.- Doczekaliśmy się.- Uśmiechnęła się, patrząc w jego oczy, w których były łzy wzruszenia.
-Kocham cię, Tesso Paris- powiedział i pocałował ją.
-Fuj, przed chwilą rzygałam, a ty mnie całujesz- jęknęła, na co chłopak się zaśmiał.- Ale ja też cię kocham, Dylanie Sprayberry.
***
Stali w kościele przed ołtarzem. Wygłaszali właśnie regułkę, kiedy Tessa poczuła pierwsze kopnięcie.
-Dylan, kopnęła.- Uśmiechnęła się, przerywając swoją przysięgę.
-Co?- chłopak zaśmiał się.- To niemożliwe- zaśmiał się ponownie i dotknął lekko odstający brzuch dziewczyny. Jednak i on poczuł kopnięcie.- O mój...- Uśmiechnął się, patrząc na pozostałych.- Kopnęła- zaśmiał się.
Po kilku minutach ekscytacji mogli dokończyć ceremonię.
Po jakimś czasie nie było Tessy Paris i Dylana Sprayberry'ego. Byli Tessa i Dylan Sprayberry'owie.
***
-Dylan do jasnej cholery!- krzyknęła dziewczyna, wychodząc z łazienki. -Wody mi odeszły do kurwy nędzy!- krzyknęła ponownie, trzymając się framugi.
Po chwili przybiegł Dylan i chwytając ją w pasie, zbiegł po schodach i wpakował się w samochód Hoechlina, który już czekał.
Tessa krzyczała przez całą drogę, aż dojechali do szpitala. Tam wzięli ją od razu na porodówkę, a Dylan i Tyler chodzili niespokojnie po całym korytarzu. Po godzinie przyjechała reszta ekipy. Nie wiedzieli jakim cudem się tam dostali, ale byli. Khylin rzucał sucharami, O'Brien wymyślał już imiona dla dzieci, Ian przeglądał ubrania dla dzieci, Posey ekscytował się bardziej z każdą minutą, a Holland i ich dziewczyny przeżywały to jeszcze bardziej niż Posey, co było prawie niemożliwe.
CZYTASZ
about Dylan Sprayberry✔
FanfictionZwykły kik, wrażliwy chłopak, wrażliwa dziewczyna. spray98: witaj niewiasto pinkunicorn: witaj spray98, zgubiłeś się? spray98: tak właściwie jestem Dylan. wydaje mi się, że niestety, ale nie:) pinkunicorn: uwierz mi. znajomość ze mną nie będzie ł...