3. Wywalenie z lekcji

85.4K 4.8K 808
                                    


Po wykładach razem ze swoimi kolegami z rocznika poszliśmy do najbliższego miasta na jakieś piwo. Długo rozmawialiśmy w knajpie i się śmieliśmy. Jakoś od pierwszego roku trzymałam się z tą paczką. Najpierw były same dziewczyny, a potem doszli jeszcze ich mate. Blondynka nazywała się Eva, brunetka Alina, Mike to mate blondynki, a Alec to mate brunetki. Czasami dołączała do nas ruda, czyli Helia. Ale ona rzadko z nami gdzieś wychodziła. Miała swoją ekipkę, a my swoją.

- Eva, chodźmy gdzieś w jakiś zaułek - wymruczał Mike do swojej mate, całując ją w szyję. Chyba chciał to powiedzieć cicho i dyskretnie, ale był już lekko wstawiony, więc średnio mu to wyszło.

- Spadaj, Mike. Jesteśmy w karczmie, a nie w burdelu - pacnęła go w ramię.

- Co za różnica? - Mike nie dawał za wygraną.

- Dobra, ludziska, wracajmy już do internatu, bo wasi faceci zaraz się na was rzucą i przelecą na tych stolikach - podniosłam się z krzesła i rzuciłam na stolik zapłatę.

- Co ty robisz? Dlaczego płacisz?

- Bo moja klej? Zwrotu nie przyjmuję - odpowiedziałam i odwróciłam się na pięcie w stronę wyjścia.

Po chwili dołączyła do mnie cała reszta.

- Nie mogę się doczekać jak będziesz miała swojego mate, Adel - rzuciła ni z gruszki, ni z pietruszki brunetka.

- O co ci znowu chodzi?

- Oto, że nie tylko nasi samce będą chcieli się z nami pieprzyć, a ty będziesz tylko siedziała z boku i patrzyła na nas z niesmakiem.

- A czy ja na was patrzyłam kiedykolwiek z niesmakiem?

- No... nie, ale mogłaś tak myśleć! - ciągnęła dalej Alina. Ewidentnie była już pijana i to trochę mocniej.

- Alec - spojrzałam na niego wymownie, a on uśmiechnął się do mnie łobuzersko, pokazując szereg białych zębów.

- Już się robi.

Alina już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale wtedy Alec pocałował ją zachłannie, że już nic nie powiedziała. Uśmiechnęłam się w duchu. Przynajmniej teraz będzie siedzieć cicho. Otworzyłam samochód i usiadłam za kierownicą. Spojrzałam na moich kolegów, ale oni patrzyli się albo w las, albo na mnie z niemymi przeprosinami. Westchnęłam ciężko, ale ostateczni uśmiechnęłam się do nich delikatnie.

- Idźcie - po prostu rzuciłam i włożyłam kluczyki do stacyjki.

Było gorąco, więc odsunęłam szybę. Po chwili w oknie pojawiła się Eva.

- Adel, zostaw samochód, jutro po niego wrócimy. Chodź z nami. Nie będziemy tam nic robić, więc nie będziesz nam przeszkadzać.

- Wybacz, Eva, ale wiesz, że przemieniam się tylko w nagłych sytuacjach.

- Mogłabyś się czasami rozerwać - powiedziała z wyrzutem.

- Przecież byłam z wami na piwie.

- I nic nie piłaś.

- Prowadzę!

- I co z tego? Masz dwadzieścia dwa lata, kiedy się wyszalejesz?

Do gabinetu, kotkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz