Dzień zapowiadał się po prostu świetnie. Oczywiście Ryan chodził ze mną na te wykłady, ale nie było źle. Prócz tego, że musiałam siedzieć na jego kolanach i co chwilę gdzieś mnie dotykał lub głaskał, ale nie mógł liczyć na nic więcej. Wieść, że dyrektor jest moim mate rozniosła się po całej szkole, ale zbytnio młodsze klasy nie chciały w to uwierzyć. Jakoś mnie to nie obchodziło. Nie spędzałam całych dni z Ryanem jak większość uczniów, bo on wciąż był dyrektorem i miał swoje obowiązki.
Nadeszła pora obiadu, więc razem z kolegami poszliśmy na stołówkę. Nawet nie czekałam na dyrektora, bo wiedziałam, że on idzie do swojego towarzystwa. Nabrałam tego, co uwielbiam, czyli talerz pełny mięsa i trochę surówki, a także parujące mleczko. Dołączyłam do moich kolegów. Zauważyłam, że Esmeralda znalazła już swojego mate i siedzi mu na kolanach. W sumie to byłam chyba jedyną dziewczyną, która nie siedziała na kolanach chłopaka. Wilki mieli dziwną manię z braniem partnerki na kolana.
Byliśmy już w komplecie.
- A ty jak zwykle sama? - spytała mnie Eva ze współczuciem w głosie. Wzruszyłam ramionami.
- Ryan jest dyrektorem, też ma swoje obowiązki - odpowiedziałam.
- Ale ty jesteś jego mate, mógłby poświęcić się trochę dla ciebie.
- Nie potrzebuję tego - skwitowałam szybko i zaczęłam pałaszować mój talerz. W sumie... czy to była prawda? Jestem kobietą, a każda kobieta chce być kochana i żeby jej miłość zwracała na nią uwagę.
Spojrzałam przez okno. Zrobiło mi się trochę smutno. Może to właśnie z tego biorą się wszystkie moje negatywne emocje w związku z Ryanem? Może po prostu jestem zazdrosna i boję się, że nie będzie miał dla mnie czasu, dlatego go do siebie nie dopuszczam? Nie chcę być skrzywdzona.
Eva najwidoczniej zauważyła, co się dzieje, bo położyła swoją dłoń na mojej. Spojrzałam na nią uważnie, a ona uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze - odpowiedziała delikatnie.
Westchnęłam ciężko i także się uśmiechnęłam.
- Wiem, ale po prostu zastanawiam się, czy przypadkiem my nie jesteśmy jacyś tacy specyficzni i nie czujemy więzi mate. Ja... fakt, coś tam do niego czuję, ale widząc was to moje uczucie nie umywa się do waszych. A on też jest... mało aktywny - oznajmiłam smutno.
- Adel, naprawdę myślisz, że my od razu byłyśmy w nich zakochane jak teraz? To tak nie działa. Tylko wilki od początku do końca odczuwają mocno więź, my dopiero po ugryzieniu, a że przyjęłyśmy swoich partnerów od razu, to przeważnie zaraz na następny dzień byłyśmy oznaczone. Dopiero gdy Ryan cię oznaczy, poczujesz to niesamowite uczucie. A jeżeli chodzi o niego, to może po prostu daje ci czas? Wiesz, nie ukrywałaś przed nim niechęci i zdaje mi się, że on szanuje twoje zdanie i daje ci się oswoić z tym.
- A skąd ty tak się na ludziach znasz? - spytałam zaskoczona monologiem Evy.
- Moja mama jest psychologiem - odpowiedziała obojętnie. Zaśmiałam się cicho.
Jedliśmy i rozmawialiśmy o najprzeróżniejszych tematach. Co chwilę następowała zmiana tematu i wybuchaliśmy śmiechem. Szybko skończyłam jeść moje jedzenie. Teraz spokojnie popijałam moje już średnio ciepłe mleko, ale i tak mi smakowało. Mleko to mleko i mlekiem pozostanie. A mleko lubię w każdej temperaturze.
Niespodziewanie poczułam, że ktoś koło mnie siada. Tak się składa, że ławka po mojej stronie była pusta, siedziałam na niej zawsze sama, bo naprzeciw mnie siedziała reszta. Ten ktoś objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego.
Blond czupryna i fioletowe oczy. Znałam tego typa. Ogólnie kobieciarz, ale ma swoją mate i jest jej wierny, jednakże to nie zmienia faktu, że lubi rozpalić nadzieję w sercach pierwszoklasistek, które nie mają swoich wilków. Nie narzekam, fajny typ, ale jego zachowanie bardzo mi się nie podoba. Przez to zdaje się, że jest jakimś ciągłym podrywaczem i zaliczaczem, ale tak nie jest i da się z nim przeprowadzić w miarę inteligentną rozmowę. A co jest najlepsze? Jest Alfą, dlatego jest wysoki, naprawdę dobrze zbudowany i przystojny.
Jednym ruchem zepchnęłam jego rękę z mojego ramienia, po czym odwróciłam się w jego stronę. Spojrzałam pytająco.
- Mam do ciebie sprawę - zaczął pomału.
- Mów, czego chcesz, a nie - zniecierpliwiłam się.
Anthony, bo tak nazywał się blondyn, przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, przez co nasze nogi i biodra zaczęły się stykać. Nie podobało mi się to, ale wiedziałam, że on taki jest, więc czekałam aż wreszcie powie, o co mu chodzi. Ponownie objął mnie ramieniem i zbliżył swoją twarz do mojej. Nachyliłam się w jego stronę. Chciał mi coś powiedzieć na ucho, więc ułatwiłam mu zadanie, chociaż wcale nie musiałam, bo był ode mnie wyższy.
Czułam jego oddech na mojej szyi i uchu.
- Mów, a nie - warknęłam coraz bardziej zniecierpliwiona. Nie podobał mi się jego dotyk na moim ciele. I myślę, że komuś jeszcze to się nie spodoba.
- Potrzebuję pomocy twojego mate - zaczął bardzo cicho i tylko dzięki kociemu uchu usłyszałam go.
- Radzę co zabrać te łapy z mojej mate, gówniarzu - usłyszałam za sobą lodowaty i wściekły głos Ryana. Byłam w szoku. Zawsze taki spokojny i wyluzowany, a tutaj nawet użył wyzwiska!
Anthony odsunął się ode mnie, ale zrobił to bardzo pomału. Uśmiechnął się w stronę mojego mate, a ja już wiedziałam, co się święci. Alfy miały dziwną tendencję do pokazywania, że to oni tutaj rządzą. Westchnęłam ciężko, bo to może się źle skończyć.
- Bo co mi zrobisz? - odezwał się wyzywająco, co wywołało u Ryana cichy warkot.
- Powyrywam ci nogi z dupy i powieszę za jaja nad moim gabinetem - wycedził ozięble.
Wstałam z ławki i podeszłam do dyrektora. Położyłam mu rękę na plecach i delikatnie zaczęłam gładzić, aby się uspokoił. Niestety, jakby mój dotyk na niego nie działał, ale nie przerywałam czynności. Ryan był Betą, nawet jako starszy i jako dyrektor nie miał szans z Alfą.
- Ryan, uspokój się. Nie masz z nim szans, jesteś Betą, a on jest Alfą - próbowałam załagodzić sytuację. Bałam się, że jeżeli wybuchnie walka, to nie będzie miał kto ich uspokoić. W końcu to dyrektor, on może tutaj wszystko i ponad nim nie ma nikogo.
Ryan spojrzał na mnie z wysoko uniesionymi brwiami i szokiem wymalowanym na jego twarzy.
- Naprawdę myślisz, że jestem Betą? - spytał dziwnie opanowany.
- A nie? - sama byłam w szoku. Byłam przekonana, że jest Betą!
- Nie.
- To kim jesteś? Gammą? Nie? Deltą?! - Delty nie są takie wysokie i wysportowane, ponadto nie czuć od nich takiego prestiżu.
- Czuję się oburzony, że tak nisko mnie oceniasz, kotku - udawał oburzonego. Puściłam go i cofnęłam się o krok. Przyjrzałam mu się uważnie.
- Więc kim jesteś?
- Kotku, jestem Alfą.
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...