***Narrator***
Młody mężczyzna musiał spotkać się z dyrektorem. Wszedł do sekretariatu. Nie był jeszcze specjalne doświadczony, jeżeli chodzi o tego typu rzeczy, więc nieśmiało i niepewnie podszedł do biurka jednej z kobiet. Ona uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Słucham?
- Ja do dyrektora tej szkoły.
- Em... - kobieta zmieszała się, jednakże od dłuższego czasu nie słyszała już głosów z gabinetu, a była w toalecie, więc pewnie wtedy Adelajda wyszła z gabinetu. - Dyrektor jest w gabinecie, zapraszam.
- Dziękuję.
Mężczyzna odwrócił się w stronę gabinetu. Zanim jeszcze otworzył drzwi, poprawił swój krawat i wziął wdech. Zapukał, po czym nacisnął klamkę i wszedł do środka.
Spodziewał się za biurkiem raczej wątłego mężczyzny omegi albo delty, a tutaj okazuje się, że siedział naprawdę porządnie zbudowany, wysoki wilkołak o przeszywającym spojrzeniu i władczej aurze. Beta albo Alfa, stwierdził.
Przełknął ślinę. On był Gammą, jeszcze nie miał okazji rozmawiać z kimś o randze większej niż jego. Wziął wdech, kiedy mężczyzna spojrzał na niego brązowymi tęczówkami i wywiercał dziurę w jego głowie.
Podszedł bliżej biurku. Dopiero teraz zwrócił uwagę, że włosy wilkołaka były rozczochrane, a biała koszula pomięta z rozpiętymi górnymi guzikami. Tak raczej nie powinien wyglądać dyrektor tak poważnej i szanowanej placówki. Odchrząknął głośno, ale wtedy jego uwagę przykuł ruch po prawej stronie. Spojrzał tam i na kanapie zobaczył młodą kobietę z rozczochranymi włosami i smacznie śpiącą. Zaczerwienił się, bo zdawał sobie sprawę, co to wszystko znaczy i przez chwilę zastanawiał się, czy nie przyszedł w nie w porę.
- Em... Przeszkodziłem?
- Jak widać nie, skończyliśmy - mężczyzna uśmiechnął się szeroko, rozsiadając się wygodnie na fotelu.
- A nasza rozmowa nie będzie... jej przeszkadzać? - spytał niepewnie. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji i kompletnie nie wiedział, co ma zrobić.
- Nie, śpi jak zabita, była nieźle wymęczona, więc spokojnie możemy rozmawiać - odpowiedział obojętnym głosem, patrząc w stronę kanapy.
- A więc dobrze - odpowiedział i usiadł naprzeciwko Ryana. - Pańska mate?
- Tak.
- Nie za młoda? Jakoś nie wygląda na pański wiek.
- Jakoś tak wyszło - odpowiedział Ryan.
- Ale czy przypadkiem...
- Dość - dyrektor uniósł rękę i oznajmił głosem nieznoszącym sprzeciwy. Po plecach młodego mężczyzny przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Taki, który przechodzi człowieka, gdy narazi się na gniew Alfy. Przełknął głośno ślinę i wrócił do sprawy, z którą tu przybył.
***
- Chcesz mi powiedzieć, że ktoś tutaj przyszedł, kiedy ja spałam?
Siedziała na kanapie jeszcze przykryta kocem. Było jej ciepło, więc wolała spod niego nie wychodzić. Nogi pociągnęłam pod kolana, a Ryan siedział przed nią. Właśnie informował ją o tym, że słodko wygląda, gdy śpi i że ktoś był u niego w gabinecie, kiedy ona spała. Nie była zadowolona z tego, bo jeżeli pokazał się tej osobie tak jak teraz wygląda, to ten ktoś mógł pomyśleć, że pomiędzy nimi doszło do ostatecznego zbliżenia. Resztkami sił zachowała zimną krew, ale nie było to wcale łatwe.
- Tak i wyglądałaś naprawdę uroczo. Nie masz pojęcia jak byłem dumny z siebie, że mam taką wspaniałą mate - zaśmiał się.
Nabrała gwałtownie powietrza. Jakoś... wcale nie była zła. Nawet zaśmiała się krótko. Spokojnie słuchała tego, co opowiadał jej Ryan i niemal wyobrażała to sobie, jak młody chłopak musiał być speszony całą tą sytuacją.
Nie wiedziała, skąd jej się to wzięło, ale nagle odrzuciła koc na bok i usiadła na kolanach Ryana. Spojrzał na nią zdziwiony, ale kiedy zobaczył jej promienny uśmiech, także się uśmiechnął. Spojrzała mu w oczy. Przykuły jej uwagę, były niesamowite. Położył dłoń na jej plecach. W miejscu, gdzie ją dotykał, przeszedł ją przyjemny dreszcz. Nie zdawała sobie wcześniej sprawy, że więź jest taka mocna.
Przeniosła wzrok z jego oczu na usta. Ryan uśmiechnął się kpiąco i spełnił jej niemą prośbę, całując ją. Nie odepchnęła go, ale niemal od razu odwzajemniła pocałunek. Uniosła rękę i wsunęła palce w jego włosy i jeszcze mocniej przyciągnęła go do siebie, pogłębiając pocałunek. Usłyszała jak warczy gardłowo, co jeszcze bardziej ją nakręciło. Musiała przyznać, że bardzo jej się podobało i było warto znaleźć swojego mate chociażby dla takich pocałunków.
Ale miłość nie oznacza uległość.
***
Wiem, że krótki, ale przynajmniej macie dwa rozdziały xD.
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...