Siedziałam już w ławce, w ostatnim rzędzie, a jak zawsze przede mną siedzieli moi koledzy. Rozmawialiśmy ze sobą raźnie, póki jeszcze nie było wykładowcy. Chwilę czekaliśmy na wykładowcę i oczywiście na mojego mate. Po chwili obaj weszli do klasy. Ryan odnalazł mnie wzrokiem i właśnie skierował się w tą stronę. Usiadł obok mnie i uśmiechnął się lekko. Wszyscy patrzyli na nas zdziwieni, a ja jak tylko mogłam, starałam się ignorować ich zaciekawione i natarczywe spojrzenia.
Zaczął się wykład. Wyciągnęłam mój notatnik i niewielki piórnik. Czułam na sobie uważne spojrzenie mojego przeznaczonego. Ignorowałam go, jak tylko mogłam, co mu zupełnie nie przeszkadzało. Słuchałam uważnie wykładowcę, co chwilę notując najważniejsze rzeczy.
- Wyglądasz niesamowicie, kiedy się skupiasz - odezwał się wreszcie.
Spojrzałam na niego spod byka.
- Dla ciebie nieważne co robię i co mam na sobie, zawsze wyglądam niesamowicie - skwitowałam zgodnie z prawdą.
Wilkołaki nie widzą świata po za swoją mate. Wówczas nie obchodzi ich wygląd, dla nich zawsze są przepiękne, najwspanialsze na świecie i po prostu boskie. Nawet jeżeli dziewczyna jest brzydką fleją, grubą i z masą pryszczy na twarzy. Norma. Ale w sumie to piękne, bo nie trzeba być ładną, aby ktoś cię naprawdę kochał i mamy gwarancję, że to szczera i dozgonna miłość.
Ryan w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko i nawinął sobie pukiel moich białych włosów na palec. Przewróciłam oczami, ale nie zabroniłam mu tego. Przynajmniej będzie miał zajęcie.
- Za tydzień pełnia - odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
- Super - skwitowałam krótko.
To się chłopak zdziwi, gdy będzie pełnia. Nie przeżywam jej tak jak inni, jest dla mnie taką samą nocą, jak każda inna. Nie widzę w obrazie pełnego księżyca nic nadzwyczajnego. W przeciwieństwie do innych wilkołaków, którzy po prostu ubóstwiali pełnie i ślepo wierzą w to, że seks bez zabezpieczenia podczas pełni bezwarunkowo doprowadza do ciąży. Bujdy i tyle. Przeczytałam na ten temat wiele książek i każda neguje ten zabobon. A nawet jest większe prawdopodobieństwo, że właśnie nie dojdzie do zapłodnienia.
Skupiłam się na wykładach. Starannie notowałam to, co mówi wykładowca. Przede mną moi przyjaciele chichotali cicho. Olivia odwróciła się do mnie i oparła o moją ławkę. Nachyliłam się w jej kierunku, aby lepiej usłyszeć, co do mnie mówi.
- Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego dziewczyny chodzą do toalety parami?
Jeny... Ja myślałam, że oni się z kogoś śmieją, a pewnie Alec wynalazł nowy żart w necie. Spojrzałam na niego, a ten wyszczerzył się i uniósł kciuka w górę.
- Matko, nie - odpowiedziałam.
- Bo pamiętamy, że Hermiona poszła sama i zaatakował ją troll.
Parsknęłam głośno śmiechem, przez co zwróciłam na siebie uwagę pobliskich uczniów. Nie mogłam się jednak powstrzymać i zakryłam swoje usta, śmiejąc się cicho. Cała trzęsłam się ze śmiechu, a łzy same zaczęły wypływać mi z oczu. Kiedy wreszcie się uspokoiłam, wyprostowałam się z szerokim uśmiechem na twarzy. Koledzy patrzyli na mnie rozbawieni. Widząc ich miny, parsknęłam o wiele głośniej. Wykładowca zamilkł, a wszyscy spojrzeli w moją stronę. Spuściłam głowę i próbowałam się uspokoić. Moje ramiona jeszcze lekko drgały.
- Czy panna Chat ma coś do powiedzenia?
Pokiwałam przecząco głową.
- Nie, przepraszam - powiedziałam łamiącym się głosem, który brzmiał naprawdę śmiesznie. Wszyscy na sali zaśmiali się krótko.
Mężczyzna zgromił mnie jeszcze swoim poważnym spojrzeniem i wrócił do wykładów. Jeszcze z szerokim uśmiechem spojrzałam na Ryana. Patrzył na mnie. Wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Wyglądał na człowieka, który właśnie dotknął nieba. Speszyłam się. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone, a uśmiech zniknął z twarzy. Zakłopotałam się nieco, więc zakryłam twarz włosami i wróciłam do pisania notatek.
Moje serce waliło jak oszalałe i poniekąd czułam się szczęśliwa. Dlaczego? Bo gdy jedno z mate jest szczęśliwe, to drugie także odczuwa szczęście. Ponadto widok uśmiechniętego Ryana zdawał się być najwspanialszym widokiem na świecie.
Po chwili poczułam jego dłonie na moim karku. Nie wiedziałam, co takiego kombinuje, ale natychmiast spięłam wszystkie mięśnie. Nie przejął się tym zbytnio, tylko zaczął masować mój kark. Nabrałam gwałtownie powietrze. Cholera! Nie wiem skąd, ale Ryan znał słabe punkty kotołaków. Ile on tego czytał, że tak się zna?! Przecież mówił, że jestem jego pierwszym kotołakiem! Nie ma innej opcji, aby znał się na tym, nie czytając czegoś albo nie mając wiedzy praktycznej!
Poczułam jak moje mięśnie same się rozluźniają. Nie miałam nad tym żadnej kontroli, ale też nie chciałam mieć. To było niesamowicie przyjemne uczucie. Cudem powstrzymywałam się od mruczenia.
Wzięłam wdech. Musiałam to zakończyć. Ledwo zmusiłam się, aby złapał Ryana za nadgarstek i odepchnąć od mojej szyi.
- Przestań - syknęłam cicho.
Usłyszałam jego cichy śmiech. Przełknęłam ślinę, aby uspokoić szaleńczo bijące serce. Na pewno je słyszał, nie było mowy, że nie.
Wreszcie zabrzmiał upragniony dzwonek. Spojrzałam na moich przyjaciół. Zaczęli się pakować. Poczekałam na nich i wyszliśmy całą piątką. Zanim jednak wyszłam z sali, odwróciłam się w stronę ławek. Ryan wciąż siedział i spokojnie czekał aż wszyscy wyjdą. Zauważył, że się na niego patrzę. Ruchem głowy pokazał, abym poszła, nie czekała na niego. Phi... bo akurat taki miałam zamiar. A może miałam?
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...