7. Noc

89.9K 4.7K 1.3K
                                    


Kiedy poczułam już senność, schowałam wszystko do szafki i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam ubrania do spania. W tym momencie usłyszałam, jak otwierając się drzwi od naszego mieszkania. A potem ktoś zamyka je na klucz. Weszłam do salonu, aby upewnić się, że to Ryan. To był on, spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

- Musiałem pogadać z jednym z nauczycieli. Dawno przyszłaś?

- Trochę, ale jeszcze notatki odpisywałam.

- W najbliższych dniach pojadę do miasta i kupię drukarkę.

Wzruszyłam ramionami.

- Jak chcesz. Idę się kąpać.

Poszłam do łazienki, aby się wykąpać i przyszykować do spania. Nie zajęło mi to długo, zawsze myłam się bardzo krótki czas, więc po jakiś czterech minutach wyszłam z łazienki przyszykowana do spania, jeszcze z mokrymi włosami. Ryan siedział przy biurku i majstrował coś w swoim laptopie. Kiedy tylko wyszłam, spojrzał na mnie i zaczął skanować moje ciało. Miałam na sobie typowo letnią piżamę, czyli koszulkę z krótkim rękawkiem i króciutkie spodenki. Oczywiście bez stanika, bo nigdy w nim nie śpię.

Zarumieniłam się nieco pod wpływem jego natarczywego i głodnego wzroku, więc szybko odwróciłam się w stronę szafy, aby odłożyć spodnie.

Kiedy ja kucałam przy szafie, Ryan poszedł do łazienki i po chwili słyszałam, szum wody z prysznica. Odetchnęłam z ulgą. Jeszcze popisałam chwilę z kuzynką przez telefon, po czym położyłam się do łóżka.

Ryan wyszedł z łazienki jedynie w niebieskich, luźnych spodenkach do połowy ud. Odwróciłam wzrok, aby przypadkiem nie zapatrzeć się na jego boskie ciało, bo wystarczyło mi jedno spojrzenie, aby wiedzieć, że ma idealnie wyrzeźbioną klatę, umięśnione ramiona i nogi. No po prostu grecki bóg. Mógłby stać w muzeum na wystawie, aby podziwiać i ślinić się na jego widok.

Zgasło światło, a po chwili poczułam uginający się materac po drugiej stronie łóżka.

- Niech tylko te twoje oślizgłe łapy dotknął mnie w nocy, to obiecuję, że nie będziesz miał czym robić dzieci - wysyczałam, zanim zdążyć cokolwiek.

Ryan zaczął się śmiać.

- Dobrze, dobrze. Nie dotknę cię.

I tak właśnie zasnęliśmy.


- Adelajda... Adel, muszę iść do pracy - mruczał mi do ucha.

A co mnie obchodzi, że on musi iść do jakiejś pracy? Niech sobie idzie, mam to gdzieś! Nie musi mnie z tego powodu budzić, to nie jest powód, szczególnie że ja mam zajęcia na godzinę dziesiątą. Mruknęłam coś niezrozumiale i wtuliłam się w poduszkę, aby dał mi spokój.

- Adel, kotku, przez ciebie spóźnię się do pracy. Będą gadać.

Kolejny raz nie wiedziałam, o co mu chodzi. Niby dlaczego przeze mnie ma się spóźnić? Uchyliłam delikatnie powieki i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to kolor mojej poduszki. Była czerwona, a teraz leżałam na jakiejś kremowej...

Podniosłam się gwałtownie. Cholera jasna! Spałam na Ryanie! Jak mogło do tego dojść?! Spojrzałam na niego, piorunując wzrokiem, to na pewno jego wina!

Widząc moje spojrzenie, wyjął ręce zza głowy, pokazując mi je.

- Nie dotknąłem cię. Ani przez sekundę. To ty dotykałaś mnie.

Cholera, wiedziałam, że miał rację. To ja się na nim położyłam. Głupia więź. Wiedziałam, że jestem czerwona na twarzy, więc szybko odwróciłam się do niego plecami i położyłam na mojej połowie, starannie zakrywając kołdrą. Zwieńczeniem tego wszystkiego był głośny i szczery śmiech Ryana. Wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Spojrzałam na zegarek na szafce obok łóżka. Była siódma. Miałam jeszcze dużo czasu, więc ponownie położyłam się spać.

W związku z tym, że zdążyłam się już przebudził, bardziej spałam półsnem, więc doskonale wiedziałam, co dzieje się dookoła mnie. Słyszałam jak Ryan wyszedł z łazienki i poszedł robić sobie śniadanie. Na stołówce śniadanie było o ósmej, ale w środy ja nie chodzę na śniadania, bo mam późno zajęcia i wolę wtedy spać.

Po dłuższej chwili usłyszałam, jak Ryan wchodzi do pokoju. Nie wiedziałam po co, ale nie chciało mi się otwierać oczu, więc zostawiłam to w spokoju. Po chwili poczułam jego dłoń na moim czole, która odgarnia grzywkę i jego usta na moim czole. Pocałował mnie, bałwan jeden! Natychmiast otworzyłam oczy. Wzięłam poduszkę i chciałam w niego rzucić, ale on wszedł do salonu, a poduszka uderzyła w ścianę. Usłyszałam śmiech Ryana, a potem dźwięk zamykanych drzwi. Zostałam sama. Nareszcie!

Wstałam o godzinie dziewiątej. Na spokojnie umyłam się i ubrałam. W sumie nie przemyślałam tego, czy mamy coś w lodówce. Otworzyłam ten cudowny, biały sprzęt. Lodówka była pełna jedzenia, więc przez chwilę stałam i zastanawiałam się, co takiego zjem na śniadanie. Ostatecznie kromki z szynką i oczywiście nie mogło zabraknąć ciepłego mleka.

W salonie przy ścianie znajdowała się wysoka wysepka, a do niej krzesła barowe. Bardzo podobał mi się ten patent, więc usiadłam tam i zaczęłam pałaszować moje śniadanie. Duszkiem wypiłam cieplutkie mleko i byłam bardzo szczęśliwa.

Wzięłam torbę, spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z mieszkania, zamykając je na klucz. Zeszłam na piętro moich przyjaciół i razem udaliśmy się na uczelnię. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami, gdzie mamy mieć pierwsze zajęcia.

Rozmawialiśmy w najlepsze, kiedy na korytarzu zrobił się lekki szum. Spojrzeliśmy w tamtą stronę, zaciekawieni tym, co się dzieje. Okazało się, że to Ryan szedł przez korytarz i wzbudzał sensację wszystkich uczniów. Szedł w moim kierunku, jego spojrzenie było skierowane tylko na mnie. Skrzywiłam się delikatnie. Nie uśmiechało mi się, aby wszyscy wiedzieli, że moim mate jest dyrektor.

Na moje nieszczęście Ryan podszedł do mnie, złapał w talii i przyciągnął do siebie. Nie opierałam się, nie było sensu. Wilkołak wilkołakiem pozostanie i nic na to nie poradzę. Jęknęłam zrozpaczona, kiedy schował nos w moje włosy i zaciągnął się moim zapachem. Moi przyjaciele uśmiechali się porozumiewawczo. Spiorunowałam ich spojrzeniem.

- Co tutaj robisz? - spytałam, wreszcie częściowo uwalniając się od jego uścisku.

- Jak to co? Przecież mate chodzą na zajęcia razem, a ja nie chcę, żebyś była tam samotna.

- Radziłam sobie przez dwa lata, kolejny rok mnie nie zbawi - warknęłam, całkowicie wyrywając się z jego uścisku.

- Ale teraz masz mnie i nie musisz już sobie radzić sama. Zostaję i kropka.

- Nie jesteś uczniem, nie możesz tak o sobie wejść.

- Jestem dyrektorem. Ja mogę wszystko.

- W ogóle skąd wiedziałeś, gdzie jestem i na którym jestem roku?

- Widziałem twoją bransoletkę. I jestem dyrektorem, mam dostęp do wszystkich danych - odpowiedział z dumą.

- Ugh.

Pierwszy dzwonek. Westchnęłam ciężko. Nie przekonam go. To wilkołak, ich żaden kotołak nie zrozumie. Nie musieliśmy długo czekać na drugi dzwonek, a wtedy pojawił się wykładowca. Widząc mojego mate, skinął do niego i razem zajęli się przejmującą rozmową. Pokiwałam przecząco głową. Bycie mate dyrektora na pewno nie będzie łatwe.

Do gabinetu, kotkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz