Nie wiedziałam, kiedy Ryan przyszedł do mieszkania i się położył, ani kiedy poszedł. Nie wiedziałam go od wczorajszego dnia, kiedy rozstaliśmy się i on poszedł do gabinetu, a ja do mieszkania. Westchnęłam ciężko i zwlokłam się z łóżka. Za chwilę ma być śniadanie, a potem od razu wykład. Ogarnęłam się z tym wszystkim i już wiem, że dzisiaj poniedziałek.
Szybko się ubrałam w ciemne jeansy, koszulę w kratę, a włosy splotłam w kolorowego warkocza. Na dole poczekałam na moich przyjaciół i w piątkę poszliśmy do jadalni, gdzie miało odbyć się śniadanie. Wzięłam sobie sałatkę warzywną z makaronem i kubeczek mleka. Co chwilę spoglądałam na wejście, czy przypadkiem nie idzie Ryan. Nie przyszedł, na co zrobiło mi się trochę smutno.
Potem były wykłady. Miałam szczęście, że już przeszła mi fobia oznaczenia i potrafiłam wytrzymać bez mojego mate, ale wciąż było mi smutno i czułam się troszeczkę samotna. Moi koledzy nic mi nie mówili, bo wiedzieli, dlaczego taka jestem. Mimo to starałam się być taka jak zawsze, chociaż odkąd pojawił się Ryan, to nic już nie jest takie samo, nawet ja.
Ostatnie wykłady były wieczorem. Oczywiście pomiędzy nimi były jakieś trzy godziny przerwy. Kiedy się skończyło, byłam po prostu uradowana, że wreszcie koniec. Razem z przyjaciółmi wyszliśmy ostatni z klasy. Jednakże ja nie skierowałam się w stronę wyjścia.
- Adel, gdzie ty idziesz? - spytał nie Mike.
- Mahomet nie przyszedł do góry, to góra przyjdzie do Mahometa - zaśmiałam się i pościłam im oczko. Pomachali mi na pożegnanie.
Weszłam do sekretariatu. Obie panie spojrzały na mnie, a ja przywitałam się szybko i skierowałam do gabinetu dyrektora. Nawet nie pukałam, nie miałam zamiaru. Jawnie mogłam sobie teraz romansować z dyrektorem, więc dlaczego miałabym się kitrać jak mysz pod miotłą? To nie w moim stylu.
Śmiało otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się po wnętrzu i stwierdziłam, że nikogo nie ma, Ryan siedział sam. Przeniósł wzrok z monitora na mnie. Widziałam w jego oczach błysk zdziwienia, ale zachował zimną krew i powagę. Oparł się wygodnie o oparcie fotela.
- Znowu zostałaś wysłana do dyrektora na dywanik?
- Nie - uśmiechnęłam się i pomału zaczęłam iść w jego stronę, kręcąc przy okazji biodrami. Położyłam dłoń na biurku i sunęłam ją po gładkiej powierzchni. Spojrzałam w oczy Ryana, które śledziły moją rękę. Widziałam w nich głód i rządzę. Uśmiechnęłam się delikatnie. - Przyszłam po prostu odwiedzić mojego mate. Nie mogę? Zabronisz mi, panie dyrektorze? - stanęłam przed nim.
Uniósł na mnie wzrok. Był głodny. Nawet bardzo głodny. Jego oczy aż błyszczały z pożądania. Nie zamierzałam mu tego utrudniać, więc usiadłam na nim okrakiem. Przerzuciłam włosy na jedną stronę i położyłam ręce na jego barkach. Przełknął głośno ślinę i położył ręce na moich biodrach.
Uśmiechnęłam się do niego zadziornie.
- Jeżeli przyszłaś mnie tutaj doprowadzić do seksualnego zawału i potem sobie wyjść jak gdyby nigdy nic, to radze ci stąd wyjść w trybie natychmiastowym.
Pochyliłam się nad nim i delikatnie złączyłam nasze usta. Całowałam go bardzo delikatnie. Chciałam wzbudzić w nim jeszcze większy głód. Nachyliłam się do jego ucha.
- Nie mam zamiaru zostawić się z jakimś problemem - wyszeptałam mu uwodzicielsko do ucha.
Ręce Ryana ścisnęły moje biodra aż poczułam lekki ból.
- Tak bawić się nie będziemy, kotku - warknął.
Zanim się zorientowałam, Ryan podniósł się razem ze mną. Pisnęłam cicho i mocno objęłam go za szyję, aby nie spać. Nie wiedziałam, gdzie mnie niesie, bo byłam odwrócona tyłem do kierunku, w którym się poruszał. Po chwili jednak poczułam pod sobą miękki materac, więc zorientowałam się, że położył mnie na kanapie. Uniósł się nade mną i pocałował zachłannie. W tym pocałunku zawarł wszystkie swoje uczucia. Miłość, troskę, zafascynowanie, głód, pożądanie. Po prostu wszystko. Oddałam pocałunek natychmiast, uchylając usta. Walczyliśmy o dominację i oczywiście to ja wygrałam, ale Ryan nie zdawał się z tego powodu jakiś zawiedziony czy zły. Złapałam go za ramiona i niespodziewanie przewróciłam nas tak, że to ja byłam na górze. Usiadłam na nim i ponownie złączyłam nasze usta. Mężczyzna po chwili odszukał koniec mojej koszulki i nieśpiesznie zaczął wkładać tam swoje ręce. Jego dotyk na mojej nagiej, rozgrzanej skórze przyprawiał mnie o dodatkowe dreszcze, których i tak już mi nie brakowało. Wszystko to pchało mnie w czarną otchłań.
Poczułam na pośladkach, jak bardzo Ryan jest podniecony i był naprawdę mocno. Jego ręce dosięgły już mojej zapinki od stanika. To był czas, aby to wszystko zakończyć.
Odsunęłam się od niego i wstałam. Otrzepałam się i poprawiłam. Ryan spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, a kiedy zaczęłam się cofać, w jego oczach widziałam złość. To był najlepszy moment, aby się ulotnić.
Odwróciłam się i spokojnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Nacisnęłam klamkę, kiedy Ryan odezwał się do mnie.
- Mówiłaś, że mnie nie zostawisz - warknął nieprzyjemnie. Był wściekły, nawet bardzo. Zdawało mi się, że chyba właśnie przekroczyłam granicę jego wytrzymałości. Stalowe nerwy zostały zniszczone w drobny mak, a cierpliwość została doszczętnie wyczerpana. Jednakże ja nie przejęłam się tym zbytnio.
- Ja cię nie zostawiam. Jeżeli chcesz, możesz iść ze mną, jeżeli nie, to sobie tutaj zostań. Twój wybór.
Wyszłam, trzaskając za sobą drzwiami. Po co to wszystko? A ja wiem. Dla zabawy i dla podniesienia mojego dumnego ego.
Byłam już przy wyjściu z sekretariatu, kiedy zatrzymałam się i spojrzałam na drzwi do gabinetu dyrektora. Prze chwilę stałam i tęskno się w nie wpatrywałam. Nic. Ryan chyba odrzucił moją prośbę, ale w sumie wcale się nie dziwię. Zezłościł się i miał do tego prawo. Mimo to myślałam, że... no właśnie, co ja sobie myślałam? Nie powinnam tak tego zaczynać w jego gabinecie. A teraz oboje będziemy cierpieć.
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...