Wszystkie pary oczu były skierowane na mnie z wyczekiwaniem, ale ja jeszcze to wszystko na spokojnie układałam sobie w głowie. Po trzech latach chodzenia do tej przeklętej szkoły, znalazłam swojego mate. Dyrektora! I... kurde! Dyrektorem takiej szkoły nie możesz zostać byle kto, trzeba mieć kontakty, porządne kontakty i wykształcenie!
- A więc? Zaczniesz gadać? - popędzał mnie Mike.
Przeniosłam na niego moje spojrzenie. Zaczęłam jakoś przyswajać tą myśl.
- To dyrektor - wypaliłam cicho, ale zdawałam sobie sprawę, że dzięki wyostrzonym zmysłom, wszyscy mnie usłyszeli.
Atmosfera zrobiła się lekko napięta. Wszyscy patrzyli na mnie z szokiem i niedowierzeniem na twarzach.
- Eva, w jednym miałaś rację - odezwał się Alec. - Rzeczywiście Adel trafiła na kogoś takiego, że aż nam szczęki poopadały.
Parsknęłam śmiechem. Zawsze potrafili mi poprawić humor, za co byłam im naprawdę wdzięczna. Wzięłam wdech i przygotowałam się na lawinę pytań dotyczących mojego przeznaczonego.
- A więc jaka pozycja? - w oczach Aliny widziałam iskierki radości, kiedy o to pytała.
- Pewnie na pieska - zaśmiał się Mike, na co blondynka zgromiła go spojrzeniem i uderzyła ręką w głowę.
Przewróciłam oczami.
- Nie wiem. Jest dyrektorem, nie wyglądał źle, ale w porównaniu z Alfami to nie jest aż tak napakowany, czyli pewnie Beta.
- Beta? To cudownie! Bety są bardzo opiekuńcze i prawie tak samo zaborcze jak Alfy, więc szczęściara z ciebie! - akuratnie Mike i Alec byli Deltami, więc nie posiadali aż tak mocno rozwiniętych tych cech.
- Szczęściara?! Ludzie, to dyrektor! Wpoił się we mnie...
- Już, nie dramatyzuj tak. Spójrz na to. Jest dyrektorem, a w takiej szkole nie byle kto może zostać dyrektorem. Ledwo można zostać nauczycielem! Na pewno jest wykształcony i bardzo mądry - mówiła Alina, co jakoś dodało mi otuchy.
- Powinnaś z nim pogadać.
- Chyba was popierdoliło.
- Nie zachowuj się jak dziecko - podsumował Alec.
- Nie, nie ma co jej zmuszać - stanęła po mojej stronie Eva, uśmiechnęłam się do niej. - Chodźmy. Za chwilę skończy się wykład Smithowej, na następny możemy iść.
- Dobry pomysł - wszyscy wstaliśmy.
Skierowaliśmy się w stronę budynku szkolnego. Na szczęście sala Smithowej była na górze, a następny wykład mieliśmy na dole, więc było po prostu cudownie. Idąc rozmawialiśmy o Smithowej, kiedy nagle dziewczyny popchały mnie na bok. Nie wiedziałam, o co im chodzi, dopóki nie zalazłam się w pomieszczeniu o kremowych ścianach, z kanapą i szklanym stolikiem, wielką drukarką i dwoma biurkami, przy których siedziały dwie kobiety. Sekretariat.
- Czekaj, co wy chcecie zrobić? - spytałam z lekką paniką.
- Słucham - odezwała się jedna z nich, najwidoczniej miała dość, że tak stoimy i nic nie robimy.
Kobiety spojrzały na nas z wyczekiwaniem, ale kiedy spojrzały na mnie, uśmiechnęły się w charakterystyczny sposób. Przecież to oczywiste, że słyszały, jak Ryan wyje. Spłonęłam rumieńcem pod wpływem ich intensywnego wzroku.
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...