5. Zdrajcy

92.8K 5K 1.4K
                                    


Wszystkie pary oczu były skierowane na mnie z wyczekiwaniem, ale ja jeszcze to wszystko na spokojnie układałam sobie w głowie. Po trzech latach chodzenia do tej przeklętej szkoły, znalazłam swojego mate. Dyrektora! I... kurde! Dyrektorem takiej szkoły nie możesz zostać byle kto, trzeba mieć kontakty, porządne kontakty i wykształcenie!

- A więc? Zaczniesz gadać? - popędzał mnie Mike.

Przeniosłam na niego moje spojrzenie. Zaczęłam jakoś przyswajać tą myśl.

- To dyrektor - wypaliłam cicho, ale zdawałam sobie sprawę, że dzięki wyostrzonym zmysłom, wszyscy mnie usłyszeli.

Atmosfera zrobiła się lekko napięta. Wszyscy patrzyli na mnie z szokiem i niedowierzeniem na twarzach.

- Eva, w jednym miałaś rację - odezwał się Alec. - Rzeczywiście Adel trafiła na kogoś takiego, że aż nam szczęki poopadały.

Parsknęłam śmiechem. Zawsze potrafili mi poprawić humor, za co byłam im naprawdę wdzięczna. Wzięłam wdech i przygotowałam się na lawinę pytań dotyczących mojego przeznaczonego.

- A więc jaka pozycja? - w oczach Aliny widziałam iskierki radości, kiedy o to pytała.

- Pewnie na pieska - zaśmiał się Mike, na co blondynka zgromiła go spojrzeniem i uderzyła ręką w głowę.

Przewróciłam oczami.

- Nie wiem. Jest dyrektorem, nie wyglądał źle, ale w porównaniu z Alfami to nie jest aż tak napakowany, czyli pewnie Beta.

- Beta? To cudownie! Bety są bardzo opiekuńcze i prawie tak samo zaborcze jak Alfy, więc szczęściara z ciebie! - akuratnie Mike i Alec byli Deltami, więc nie posiadali aż tak mocno rozwiniętych tych cech.

- Szczęściara?! Ludzie, to dyrektor! Wpoił się we mnie...

- Już, nie dramatyzuj tak. Spójrz na to. Jest dyrektorem, a w takiej szkole nie byle kto może zostać dyrektorem. Ledwo można zostać nauczycielem! Na pewno jest wykształcony i bardzo mądry - mówiła Alina, co jakoś dodało mi otuchy.

- Powinnaś z nim pogadać.

- Chyba was popierdoliło.

- Nie zachowuj się jak dziecko - podsumował Alec.

- Nie, nie ma co jej zmuszać - stanęła po mojej stronie Eva, uśmiechnęłam się do niej. - Chodźmy. Za chwilę skończy się wykład Smithowej, na następny możemy iść.

- Dobry pomysł - wszyscy wstaliśmy.

Skierowaliśmy się w stronę budynku szkolnego. Na szczęście sala Smithowej była na górze, a następny wykład mieliśmy na dole, więc było po prostu cudownie. Idąc rozmawialiśmy o Smithowej, kiedy nagle dziewczyny popchały mnie na bok. Nie wiedziałam, o co im chodzi, dopóki nie zalazłam się w pomieszczeniu o kremowych ścianach, z kanapą i szklanym stolikiem, wielką drukarką i dwoma biurkami, przy których siedziały dwie kobiety. Sekretariat.

- Czekaj, co wy chcecie zrobić? - spytałam z lekką paniką.

- Słucham - odezwała się jedna z nich, najwidoczniej miała dość, że tak stoimy i nic nie robimy.

Kobiety spojrzały na nas z wyczekiwaniem, ale kiedy spojrzały na mnie, uśmiechnęły się w charakterystyczny sposób. Przecież to oczywiste, że słyszały, jak Ryan wyje. Spłonęłam rumieńcem pod wpływem ich intensywnego wzroku.

Do gabinetu, kotkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz