Ryan posadził mnie na łóżku. Od razu wspięłam się wyżej, usiadłam po turecku i okryłam stopy kołdrą. Były lekko przemarznięte, ale aż tak źle jeszcze nie było. Spojrzałam na mężczyznę, który wpatrywał się we mnie intensywnym wzrokiem. Przeszedł dookoła łóżku i usiadł na jednej z puf. Przez chwilę wyglądał, jakby nad czymś intensywnie myślał. Ja po prostu siedziałam i czekałam. Nie miałam zamiaru zaczynać. Chciał gadać, to niech gada, nie obchodzi mnie to.
Wreszcie wziął wdech.
- A więc powiedz mi, co miała znaczyć tamta ucieczka?
- Jak to co? A po co są ucieczki? - wzruszyłam ramionami.
- Adel, porozmawiaj ze mną jak dorośli!
- Przecież rozmawiam, ale nie widzę sensu spowiadania ci się, jakie były moje zamiary. Skoro mnie nie dotyczą sprawy związane z tobą, to dlaczego ciebie mają dotyczyć sprawy związane ze mną?
- Cholera, Adelajda! Przepraszam cię za tamto, byłem rozkojarzony tym wszystkim - zaczesał palcami włosy.
- Ale nie musiałeś na mnie krzyczeć.
- Wybacz.
Zmierzyłam go uważnie spojrzeniem. Głupia więź, przez nią nie potrafiłam się długo na niego gniewać.
- No niech ci będzie. Wybaczam - westchnęłam ciężko.
Wstałam z łóżka, podeszłam do niego i bez uprzedzenia usiadłam mu na kolanach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że potrzebowałam tego. Musiałam się do niego przytulić. Miał cholerną rację, że kotołak po oznaczeniu nie jest w stanie odkleić się od swojego partnera. Co za bezsens! Oparłam głowę o jego ramię.
- Skąd wiedziałeś o tym, że kotołak po oznaczeniu musi być blisko wilka? I skąd wiesz o moich strategicznych miejscach, że jak mnie tam dotykasz, to zaraz mruczę?
Ryan zaśmiał się cicho, a jego klatka zaczęła wibrować.
- Wiesz, nie miałem mate, więc zaczęło mnie to interesować, dużo czytałem.
- Tak myślałam. Byłeś zbyt pewny w swoich ruchach, a mówiłeś, że jestem twoim pierwszym kotołakiem.
- I jedynym - wymruczał mi do ucha i przygryzł jego płatek.
Odepchnęłam go, na co zrobił zbolałą minę.
- A teraz spowiadaj się o tej całej radzie.
Poczułam jak mięśnie Ryana całe się spięły. Wziął głęboki wdech.
- Dyrektor takiej placówki nie może mieć swojej mate. Poprzedni dyrektorzy po prostu je stracili, więc mogli uczyć. Ja jej nie miałem od początku i nie sądziłem, że nagle ją znajdę.
- Dlaczego dyrektor nie może mieć mate? Przecież to głupie.
- Szkoła dla zmiennych to poważna i bardzo prestiżowa placówka. Dyrektor musi być skupiony w stu procentach na szkole i musi być obiektywny. Mate rozprasza go i niestety wilki mają dziwny nawyk ulegania swoim partnerkom.
- Jak dla mnie to bardzo fajny nawyk - odezwałam się z dumą.
- Ja też nie mam nic przeciwko. Jestem gotowy uchylić ci nieba, ale rada to rada. To stare pryki, którzy uważają się za najważniejszych. Dla nich zasady to... rzeczy święte. Niestety, ale podejmując się tego zadania byłem ostrzegany. I boję się, że oni naprawdę mnie zabiją.
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...