Uwaga, rozdziału nawet nie sprawdzałam, nie chciało mi się, więc przepraszam za błędy :D.
Potarłam dłonią twarz, jakbym wycierała ją niewidzialną chusteczką. Wzięłam kolejne piwo. Już siódme. Nawet jeżeli tyle wypiłam, to i tak nie czułam się jakoś inaczej prócz lekkiego rozluźnienia. Chciałam się schlać w trzy trupy, zapomnieć o wszystkim i mieć to gdzieś, ale niestety z moją głową się nie dało. Jeszcze nigdy nie upiłam się tak konkretnie.
Koledzy spojrzeli na mnie. Oni kończyli dopiero drugie.
- Dlaczego taka dla niego jesteś? - wreszcie zabrała głos Eva. - Ciągle go odpychasz.
Spojrzałam na nią. Od razu zrobiło mi się smutniej.
- Zrozumcie mnie. Przychodząc do tej szkoły, byłam nastawiona, że znajdę swojego mate. Ale jego nie było, na drugim roku także. Pogodziłam się z myślą, że po prostu jestem wybrykiem natury i go nie mam. Przyzwyczaiłam się do tej myśli, pogodziłam się z tym stanem rzeczy i odechciało mi się go mieć. A tutaj nagle takie „puf!", zjawia się on i rujnuje cały mój porządek. Po prostu to wszystko stało się dla mnie za wcześnie, zbyt nagle! To tak, jakbyście chcieli mieć dzieci, ale okazuje się, że ich nie możecie mnie. Trudno, godzicie się z zaistniałą sytuacją i żyjecie dalej. A tutaj nagle okazuje się, że jesteście w ciąży. Cieszycie się, ale potem powstają pytania czy będziecie dobrymi rodzicami, skoro straciliście wiarę i tak dalej. Ze mną jest podobnie - dodałam cicho.
- Boisz się, że będziesz złą mate? - spytała z troską Eva.
- Powiedziałam podobnie! Chodzi oto, że przyzwyczaiłam się do tego, a nawet stwierdziłam, że to całe mate to jest jeden wielki bezsens! Miałam plany, chciałam jak najszybciej opuścić tą szkołę iść na moje wymarzone studia, wyjechać i znaleźć jakąś super pracę bez żadnego faceta. A teraz?! On jest pierdolonym Betą! Jednym z najbardziej zazdrosnych gatunków o swoją partnerkę! Nie pozwoli mi wyjechać czy nawet studiować. Pewnie wyjedzie tak, że będę musiała zostać z nim w tej pojebanej szkole, której nienawidzę.
- Nie jesteśmy w stanie cię zrozumieć, Adel, bo nam się to nie przytrafiło. Jednakże tolerujemy twoje zdanie i wiemy, o co ci chodzi - odezwał się Mike. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Adel - moją uwagę zwróciła Alina - Musisz go jednak zacząć lepiej traktować. On cię kocha do szaleństwa, co nie jest jego winą. Spróbuj dać mu szansę.
Przez chwilę patrzyłam się na nich. Wstałam.
- Ja... Muszę się nad tym zastanowić i przejść. Nie czekajcie na mnie, wrócę na nogach.
Pokiwali głowami. Dopiłam jeszcze moje piwo, bo przecież nie mogłam dopuścić do takiego marnotractwa i skierowałam się w stronę wyjścia.
Po drodze spotkałam Ryana. Wracał do naszego stolika. Zatrzymał się obok mnie.
- Ja już idę - odpowiedziałam krótko.
- Poczekaj na mnie, pójdę z tobą.
- Nie! Znaczy, nie zatrzymuję cię, ale chcę się przejść i pomyśleć nad... czymś.
- Coś się stało?
- Żebyś wiedział, że się stało - mruknęłam do siebie cicho.
- Adelajda...
- Po prostu mnie zostaw. Mam klucze, pijana nie jestem, więc dam sobie radę. Cześć.
Minęłam go i wyszłam.
Kiedy tylko opuściłam bar, poczułam jak rześkie powietrze otula moją twarz i porusza włosami. Skierowałam się w stronę lasu, który łączył się także ze szkołą. Nie był to mały las, ale w końcu byłam kotołakiem, więc co mogło mi się stać?
Alina miała rację. Muszę dać Ryanowi szansę. Ale to nie jest takie proste. Jestem na niego wściekła, że jest moim mate. Ponadto dlaczego wszyscy mają mate w swoim wieku, a ja mam o siedem lat starszego mężczyznę? To nie do pomyślenia.
Zatrzymałam się w miejscu, gdzie była przerwa pomiędzy drzewami i mogłam w spokoju spojrzeć na niego. Nie było na nim gwiazd. Było lekko zachmurzone, ale oczywiście księżyc musiał się pokazać. Jutro pełnia. W szkole panuje dziwna tradycja związana z pełnią, w której jeszcze ani razu nie uczestniczyłam.
Ponoć robimy to na znak naszej pierwszej przemiany. Każdy przechodzi przemianę w okresie dorastania, więc wiek nie jest z góry określony. Zależy jaki organizm. Dziewczynki pierwsze się przemieniają, bo szybciej dojrzewają.
Po pierwszej przemianie zdecydowana większość nie panuje nad przemianą, szczególnie w pełnie. Wówczas nikt nie jest w stanie wytrzymać i się przemienia. Trwa to około roku, a potem pomału pojawia się kontrola.
Ja od początku umiałam nad sobą panować. Nigdy nie pozwoliłam, aby moje drugie wcielenie przejęło nade mną jakąkolwiek kontrolę.
Spokojnie przemierzałam las. Nie był mi straszny. Czułam się jak u ciebie. Wbrew pozorom kotołaki także uwielbiają las. Czułam, jak się wyciszam i odprężam. Niestety to co dobre, kiedyś się kończy. Przede mną już pojawiła się szkoła. Westchnęłam ciężko. Nie wiedziałam, ile szłam, ile spędziłam tam czasu, ale na parkingu zauważyłam samochód Ryana.
Mogłabym usiąść na jednej z ławek i jeszcze nacieszyć się tą chwilą ciszy, ale zaczynało robić się coraz zimniej. Moje ręce były już nieco czerwone z zimna, tak samo jak nos i policzki. Raczej nie będę chora. Abym się przeziębiłam potrzeba czegoś więcej niż trochę mrozu i ziemnego wiatru.
Cicho weszłam na piętro, gdzie było nasze mieszkanie. Nacisnęłam na klamkę, ale były zamknięte. Wyciągnęłam z kieszeni spodni kluczyk i otworzyłam sobie drzwi. Starałam się być jak najciszej, wilkołak pewnie już śpi.
Miałam szczęście, że podłoga nie skrzypiała. Przemknęłam się do naszej sypialni. Jestem kotołakiem, więc świetnie widzę w ciemnościach. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania. Szybko wskoczyłam pod prysznic i zmyłam z siebie wszystkie dzisiejsze wydarzenia.
Cała dygocząc wskoczyłam pod cieplutką kołdrę. Podkurczyłam nogi i jeszcze chwilę dygotałam, bo nie mogłam się rozgrzać. Kiedy już pomału robiło mi się coraz cieplej, poczułam jak jego ręka oplata mnie w talii i przyciąga do siebie. Nabrałam gwałtownie powietrza na jego czyn, ale uspokoił mnie swoim głosem.
- Spokojnie. Ogrzeję cię - mówił to niemrawym, zaspanym głosem.
Miał rację. Przeklęte wilki, które zawsze są ciepłe, wręcz gorące. Ci to nawet w ziemie przy minus dwudziestu stopniach mogą na pole wyjść w samych majtkach i nawet nie poczują lekkiego spadku temperatury swojego ciała. To nie fair.
Kiedy tylko moje plecy dotknęły jego ciepłego torsu, odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się delikatnie. Jego ciepło było naprawdę przyjemne, a nie powiem, uwielbiam ciepło. Mogłam już spokojnie zasnąć.
- Mruczysz - usłyszałam za sobą jego głos. Mimo, że był zaspany, to usłyszałam w nim nutkę rozbawienia i dumy.
- Wybacz - mruknęłam cicho.
Poczułam jak gorące rumieńce wpływają na moją twarz. Spróbowałam się uspokoić i zasnęłam.
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...