Przebudziłam się, kiedy było rano. Nie wiedziałam czy jest następny dzień czy nie. Rozejrzałam się i zobaczyłam Ryana telefon. Sięgnęłam po niego z zamiarem dowiedzenia się, która godzina i jaki dzień. Jak się spodziewałam, przespałam dwadzieścia cztery godziny i od incydentu na stołówce minął cały dzień. Przeciągnęłam się na łóżku. Niechętnie podniosłam się i udałam do kuchni.
Zszokowałam się, kiedy zobaczyłam na stole termos, a obok niego karteczkę. Chwyciłam ją i przeczytałam. Było na niej napisane, że to dla mnie mleko na pobudkę i że Ryan mnie kocha, i takie bzdety. Uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam przy stole, popijając parujące mleko. Było po prostu przepyszne!
Spojrzałam w dół. Westchnęłam, widząc na sobie tylko moją nocną koszulę. Nie miałam nawet bielizny, czyli to oznacza, że Ryan widział mnie nago. Jednakże jakoś ta myśl nie przyprawiała mnie o obrzydzenie czy cokolwiek takiego. Opuszkami palców dotknęłam mojego obojczyka. Nie było ani śladu. Ślad wilków znikał niemal natychmiast, gdyż nie mogłybyśmy żyć z czymś takim pośród ludzi. Zmieniało się to natomiast w coś w rodzaju tatuażu i teraz miałam na szyi srebrny wzorek. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Wybiłam smaczne mleko i poszłam się ubrać. Nudziło mi się samej w mieszkaniu i nie wiem dlaczego, ale teraz chciałam przytulić się do Ryana.
No nie... Eva miała rację. Wszystko zaczyna się po ugryzieniu. Ale ze mną i tak łatwo nie będzie! Zezłościł mnie, kiedy napadł na odpuszczającego Anthony'ego. Zachował się niehonorowo i teraz poniesie tego karę.
Po dłuższym czasie nudzenia się zeszłam na dół, zapukałam i weszłam do mieszkania moich znajomych, a konkretnie Aliny i Aleca. Siedzieli przy stole i jedli obiad. No tak, była pora obiadowa. W powietrzu unosił się przyjemny zapach makaronu z mięsem.
- Hejka - odezwałam się do nich i promiennie uśmiechnęłam.
- O, Adelajda. Co ty taka radosna?
- A co? Nie mogę być? - odparłam obojętnie i usiadłam na kanapie, uśmiech nie znikał mi z twarzy. Alina przestała jeść i przyjrzała mi się dokładniej.
- Gadaj. Co się wczoraj stało, że nie było cię potem na zajęciach ani dzisiaj rano, a teraz jesteś cała w skowronkach.
- Przeleciał ją - odparł Alec z pełną buzią.
- Jeszcze czego - fuknęłam.
- A więc co?
Wzruszyłam ramionami, co nie uszło uwadze Aliny. Spojrzała na mój obojczyk, który był zasłonięty. Nagle wstała od stoły, złapała mnie za rękaw i pociągnęła w dół. Koszulka się naciągnęła i ukazała oznaczenie Ryana.
- Oznaczył cię - wyszeptała aż oniemiała.
- No... tak.
- Dałaś mu się?
- Jasne, że nie, ale mnie podszedł. Walczyliśmy na stołówce i wtedy mnie dziabnął.
- I jak samopoczucie po takim doznaniu? - przysiadła obok mnie.
- A nie widać? - zaśmiałam się.
- Widać, i to bardzo.
- Idziesz na zajęcia? - wtrącił się Alec z pełną buzią.
- Idę, nie mam nic innego do roboty, bo Ryan jest w gabinecie.
- To chodź, dam ci obiad i idziemy.
- A co to się stało, że ty gotujesz?
- Aa... tak jakoś mnie napadło. Chciałam coś swojego zjeść, a nie ze stołówki.
- No to chętnie się poczęstuję.
Usiadłam przy stole i zaczęłam z nimi jeść. Kiedy zjedliśmy, poszliśmy do budynku szkolnego, gdzie miały odbyć się zajęcia. Wprawdzie nie byłam na pierwszych, ale mówi się trudno. Zaraz do nas dołączyła Eva i Mike. Uśmiechnęli się do mnie. Alina od razu opowiedziała im, co takiego się wydarzyło.
Przed ciekawskimi pytaniami uratował mnie drugi dzwonek. Weszliśmy do klasy. Przyłapałam się na tym, że przez bite dziesięć minut patrzyłam się tęskno na drzwi, czy przypadkiem zaraz nie wejdzie przez nie Ryan. Niestety, wszedł tylko wykładowca i nikt więcej. Zrobiło mi się trochę smutno. Cholera, ja tęsknię. Nie wiedziałam, że aż tak działa więź mate. Westchnęłam ciężko i skupiłam się na wykładnie, aby nie myśleć o braku mojego ukochanego. Matko... jak to brzmi. Skutkowało, bo wcale nie myślałam o Ryanie i mogłam spokojnie wysiedzieć na wykładzie.
Po skończonym wykładzie mieliśmy chwilę przerwy i zaraz zaczynał się kolejny. Tym razem skupienie już mi nie pomogło. Czułam się rozdrażniona i dziwnie nadpobudliwa. Miałam ochotę skomleć bez żadnego powodu i całe moje samopoczucie szlag strzelił. Już nie byłam taka wesoła jak podczas obiadu. Nawet nie pisałam notatek, bo po prostu nie dałabym rady.
Niespodziewanie po sali rozniósł się gong. Dźwięk wydobywał się z głośników zamontowanych we wszystkich salach i na korytarzach budynku szkolnego. Wszystko ucichło i każdy wsłuchiwał się w głos wydobywający się z głośników.
- Uwaga wszyscy, wiadomość od dyrektora - mówiła jedna z sekretarek.
Zmarszczyłam brwi. Po chwili rozniósł się krótki dźwięk, co oznaczało, że sekretarka przełączyła swój mikrofon na mikrofon u dyrektora.
- Do gabinetu, kotku - do moich uszu doszedł jego poważny, tubalny głos. Mimo lekko zmodyfikowanego przez sprzęt, wyczułam w nim nutę rozbawienia.
Z jednej strony na ten dźwięk lekko się uspokoiłam i zaczęłam racjonalniej myśleć, ale z drugiej czułam, jak na moją twarz wpływa ognista czerwień i przybieram kolorki soczystego pomidorka. Cudownie! Cała szkoła to słyszała! Wszystkie spojrzenia nagle skierowały się w moją stronę, a ja zaczęłam się zastanawiać czy w końcu jestem czerwona czy biała.
Wykładowca kiwnął głową, abym poszłam, a ja nie zwlekając ani chwili dłużej, szybko chwyciłam swoje rzeczy i wybiegłam z sali. Byłam zła, że zrobił coś takiego. Jak on mógł!? Wszyscy teraz będą się ze mnie nabijać i będę tematem plotek numer jeden. Lepiej być nie mogło!
Bez pukania weszłam do sekretariatu. Tym razem przy biurku siedziała tylko jedna kobieta. Spojrzała na mnie. Kiwnęłam do niej, bo ze złości nie było mnie stać na nic innego, aby nie wyszło niegrzecznie. Wchodząc do gabinetu dyrektora, także nie pukałam. Nie obchodziło mnie, czy ktoś był w środku czy nie. Na moje szczęście był sam.
Zatrzasnęłam za sobą głośno drzwi. Ryan siedział przy biurku. Uniósł wzrok nad jakiejś kartki i uśmiechnął się. Podeszłam do jego biurka, cała rozjuszona i mocno położyłam na nim swoje dłonie. W sumie to walnęłam dłońmi w to biurko, bo leżące na nim książki i segregatory aż podskoczyły.
- Jak mogłeś?! - syknęłam zła. Mocno ściskałam szczękę i naprawdę starałam się nie wybuchnąć.
- Jak mogłem co? - udawał niewiniątko. Wstał, obszedł biurko i stanął obok mnie, opierając się o nie i zaplatając ręce na szyi. Na jego twarzy gościł zawadiacki uśmieszek.
- Ryan! Nie wkurzaj mnie! Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Teraz będą o mnie plotkować.
- I przejmujesz się tym?
- Tak! Akurat tym się przejmuję, bo to jest krępujące! - byłam zła jak cholera i nie ukrywałam już tego.
- Oj, przesadzasz. Niech każdy wie, że jesteś ze mną.
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...