Odkąd wyszłam z pierwszego wykładu, cały czas byłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Wszyscy wiedzieli, dlaczego tak się cieszę. Teraz był wykład z panem Adamem! Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie widziałam Ryana, co bardzo mnie cieszyło, bo przeważnie moje rozmowy z panem Adamem dotyczyły mate.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy zabrzmiały dwa dzwonki, a szanownego pana dyrektora nie było. Weszliśmy do sali i czekaliśmy na pana Adama. Drzwi się otworzyły. Moja nadzieja, że nie będzie Ryana wyparowała. Adama nie było, ale zamiast tego pojawił się dyrektor. Usiadł obok mnie, a ja westchnęłam ciężko.
Mój humor się jednak poprawił, kiedy ponownie drzwi się otworzyły i wszedł pan Adam. Uśmiechnęłam się wesoło i wyprostowałam na krześle. Niespodziewanie poczułam ręce Ryana na moich biodrach, a potem poszybowałam w górę. Podniósł mnie bez najmniejszego problemu, czemu towarzyszył mój cichy krzyk. Posadził mnie na swoich kolanach, co nie podobało mi się.
- Puść mnie! - syknęłam, uderzając go w klatkę piersiową.
- Ani mi się śni - odpowiedział spokojnym, obojętnym głosem.
Nie miałam z nim szans. Fuknęłam pod nosem i przyciągnęłam do siebie mój notatnik i piórnik.
- Dzisiaj wyjątkowo porozmawiamy o więzi mate, która nie pomija nikogo. Nawet największych oporników, prawda, panno Chat? A może już pani Adre? - zwrócił się do mnie.
Co za stara gnida. Rozsiadłam się wygodnie na kolanach Ryana, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Tak, najwidoczniej to prawda, tylko szkoda, że więź mate rzadko bierze pod uwagę potrzeby partnerów. Pan to chyba najlepiej powinien wiedzieć - rzuciłam z udawanym współczuciem.
Wszyscy wiedzieli, że stara Smithowa nie grzeszy urodą ani dobrym charakterem. Widzieliśmy jej zdjęcia za młodu i nigdy nie była urodziwą panną. Czasami naprawdę współczułam Adamowi, ale teraz naprawdę mnie wkurzył.
Mężczyzna zaśmiał się nerwowo i podrapał po głowie. Widać, że go zgasiłam.
- Życie jest pełne niespodzianek - rzucił od niechcenia. - A teraz wracajmy do zajęć.
- Dlaczego tak go potraktowałaś? - spojrzałam na bok.
Ryan był chyba trochę zły, że tak przypiekłam panu Adamowi. Nie znał mnie i pierwszy raz był na naszych wykładach. Nie wiedział, że tak wyglądają niemal każde nasze zajęcia.
- My tak zawsze. Oboje po sobie jeździmy, ale żadne z nas się nie obraża. To dla żartów.
Mężczyzna patrzył na mnie nieufnie. Ale co się dziwić? Mógł to odebrać inaczej. Miałam to jednak gdzieś. Skupiłam się dalej na wykładach. Adam spokojnie prowadził swoje lekcje i wszyscy uważnie go słuchali. To trzeba było przyznać, że świetnie opowiadał i wszyscy go słuchali. Ja także. Starannie notowałam w zeszycie, kiedy poczułam oddech mojego mate na skórze przy karku. Wzdrygnęłam się. Dalej zaczyna te swoje gierki?
- Przestań - syknęłam, aby nikt nie usłyszał.
- Dlaczego?
- Bo to mnie rozprasza.
- Oj tam, przejmujesz się. Spiszesz od kogoś notatki.
- Ryan, powiedziałam, żebyś przestał! - podniosłam nieco głos.
- Pani Adre! - na dźwięk tego nazwiska skierowanego w moją stronę, aż zacisnęłam pięści. Niedoczekanie!
- Panna Chat - wtrąciłam się najspokojniej, jak tylko mogłam.
- Nieważne. Wiem, że romansowanie ze swoim mate jest fantastyczne, ale proszę nie przeszkadzać innym!
- Ja przynajmniej mam z kim romansować - odpowiedziałam nieco głośniej niż zamierzałam.
- Póki nie spotkałem swojej mate, miałem wiele adoratorek dookoła siebie - odpowiedział dumnie. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Mówi pan serio?
- Naturalnie. Byłem bardzo przystojny - uśmiechnął się, co także odwzajemniłam.
- No właśnie, był pan - skwitowałam. Sala zaczęła się śmiać. Nawet Ryan cicho parsknął w moje włosy.
- Ja przynajmniej wyszalałem się w młodzieńczym wieku - rzucił w moją stronę, a ja zaczerwieniłam się.
Stary dziad! Poruszanie tego typu tematów jest niedozwolone! Nie powinien rozmawiać o moich sprawach łóżkowych, a co dopiero mówić tego przy całej klasie... i przy Ryanie!
- Szkoda, że nie później ze swoją mate - warknęłam już nieco wściekła. - Pańskiej żonie przydałaby się upojna noc.
- Nie brakuje jej takich nocy, spokojnie - odpowiedział pewnie. Widać, że świetnie czuł się w tym temacie.
- Najwidoczniej mało się pan stara - zaplotłam ręce na piersi.
- Ty także pewnie nie dajesz szansy pokazać, na co stać pana dyrektora, bo wciąż zachowujesz się jak kobieta pełna napięcia seksualnego.
Teraz to przegiął!
- Jak pan... ał! - nie dane było mi dokończyć, bo Ryan wbił palce w mój kark. Bolało, cholernie bolało.
Natychmiast się uspokoiłam.
- Wystarczy, Adel.
- No wreszcie! Już myślałem, że nie znajdzie się nikt, kto będzie w stanie poskromić tą złośnicę.
- Na szczęście teraz jestem ja - Ryan uśmiechnął się wesoło do pana Adama. Spiskowcy. Pieprzona męska solidarność, też mi coś.
Fuknęłam na to oburzona. Słyszałam jak moi przyjaciele z przodu chichoczą rozbawieni. Jeszcze sobie z nimi pogadam, niech tylko wyczekają do końca wykładu.
Pan Adam wrócił do wykładu. Ręka Ryana wspięła się z mojego karku za ucho. Kiedy tylko dotknął mojego wrażliwego miejsca, po moim ciele przeszedł silny dreszcz. Wzdrygnęłam się, jakby przeszedł mnie dreszcz mrozu. Siłą powstrzymałam się, aby nie jęknąć głośno. Spięłam wszystkie mięśnie do granic możliwości. Czułam, jak wszystkie włoski na moim ciele jeżą się w ostrzegawczym geście. Byłam zła. Nawet bardzo. Nie tylko na Ryana i Adam, ale także na moich przyjaciół, bo jeszcze się z tego śmiali. Słyszałam za plecami jego cichy śmiech. Nie uszło mojej uwadze, że pan Smith uśmiechnął się w naszym kierunku. W sumie co się dziwić? Największa złośnica i buntowniczka na uczelni po trzech latach wreszcie znalazła swojego mate, którym okazał się dyrektor znienawidzonej przez nią szkoły.
Brzmi śmiesznie, prawda?
Ryan ostatecznie zabrał rękę i położył ją na moich plecach. Gładził mnie po nich bardzo delikatnie, ale i z uczuciem. Momentalnie uspokoiłam się. Przestałam się złościć, a zamiast tego czułam dziwny spokój. Odetchnęłam głęboko, aby odgonić od siebie resztę negatywnych emocji.
Po chwili zabrzmiał dzwonek. Momentalnie zeskoczyłam z kolan Ryana. Nadeszła pora obiadu, więc wszyscy w pośpiechu udawali się do jadalni. Też chciałam się tam udać, ale poczułam czyjś ucisk na nadgarstku. Obejrzałam się w jego stronę. Ryan nie wyglądał na zadowolonego. Matko, o co mu znowu chodzi?
- Nie będę mógł jeść z tobą.
- Ale mi to w zupełności nie przeszkadza - rzuciłam obojętnie.
Ryan zmierzył mnie uważnym wzrokiem. Puścił mój nadgarstek. Nie ruszyłam się od razu, bo myślałam, że jeszcze coś powie, ale jednak nie.
Odwróciłam się do niego tyłem i udałam w stronę stołówki.
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...