Od razu mówię, nie chciało mi się sprawdzać, więc bez wątów, że jest literówka czy cóś.
Obudziłam się w jakimś pokoju. Przypomniałam sobie wszystkie ostatnie zdarzenia. Spojrzałam po sobie i spostrzegłam, że rany wyleczyły się. Dotknęłam ucha i odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się być całe i zdrowe. Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie tego okropnego bólu.
Rozejrzałam się po pokoju. Kremowe ściany i do tego białe meble. Przy łóżku jak zawsze znajdowały się szafeczki, naprzeciwko mnie wielka szafa z rozsuwanymi drzwiami i ogromnym lustrem. Po lewej zauważyłam drzwi do łazienki, a po prawej biurko, szare pufy i wielkie okno, które teraz było uchylone i mogłam poczuć namiastkę orzeźwiającego wiatru. Leżałam na łóżku z ciemnoszarą kołdrą. Nie było to nasze super wypasione, podniesione łóżko, ale lepsze to niż nic. Od razu zorientowałam się, że ten dziwny pokój to sprawka Ryana, ale i tak za Chiny nie wiedziałam, gdzie się znajduję.
Wstałam. Miałam na sobie jedynie czarną, długą koszulę, która zapewne należała do mojego mate. Na szafce nocnej zauważyłam moje frotki, więc chwyciłam je i związałam włosy w dwa kucyki po bokach głowy.
Skierowałam się w stronę wyjścia. Niepewnie otworzyłam drzwi i rozglądnęłam się, ale nigdzie nikogo nie widziałam. Korytarz był jasny, wyłożony biało-szarymi płytkami. Wszystko tutaj było takie jasne? Musiałam znaleźć kogoś na własną rękę. W koło mnie znajdowało się wiele pokoi, ale do żadnego nie miałam ochoty zaglądać. Poruszałam się po białym korytarzu bardzo cicho. Płytki przyjemnie chłodziły moje stopy. Zanim się obejrzałam, doszłam do wielkich schodów, które o dziwo były w kolorze czarnym, co mnie aż zdziwiło. Niepewnie zeszłam po nich na dół. Wciąż nikogo nie widziałam ani nie słyszałam, co było nieco niepokojące. Nawet po Ryanie nie było ani śladu.
Skręciłam w prawo. Zaraz obok znajdował się zakręt. Może tam kogoś znajdę. Zbliżyłam się do niego, kiedy niespodziewanie zza niego wyłoniła się wysoka blondynka. Miała piwne oczy i naprawdę była bardzo ładna. Blond włosy kaskadami opadały na jej plecy, a na twarzy gościł radosny uśmiech.
Przestraszyła się, kiedy mnie zobaczyła. Pisnęła głośno, aż sama straciłam orientację w sytuacji. Cofnęła się dwa kroki w tył, ale za nią znajdował się stolik z jakąś wazą. Upadła na podłogę z głośnym łomotem. Chciałam podejść i jej pomóc, ale wtedy wazon zaczął się chwiać i niebezpiecznie przechylił się w stronę blondynki. Zareagowałam bardzo szybko, chwyciłam wielki wazon i uniosłam go do góry. Odetchnęłam z ulgą, bo to była naprawdę ciężka waza i mogła robić się na tej biednej kobiecie. Widziałam w jej oczach strach i przerażenie.
- Nic ci nie jest? - spytałam cicho.
- N-nie. Wszystko dobrze - odpowiedziała wciąż w lekkim szoku.
- Co tutaj się wyrabia?!
Odwróciłam się w stronę głosu. Moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna z brązowymi włosami i tego samego koloru oczami. Na sobie miał białą koszulę i spodnie od garnituru. Był przystojny, nawet bardzo, ale teraz na jego twarzy gościła wielka złość. Był nieźle wkurwiony. Szedł śpiesznie w naszą stronę.
- Co ty chciałaś jej zrobić?! - huknął na mnie.
Spojrzałam na dziewczynę i dopiero wtedy zorientowałam się, że unosiłam nad głową wazon. Wyminęłam dziewczynę i śpiesznie go odłożyłam.
- To nie tak, ja wytłumaczę - zaczęłam spokojnie, ale on najwidoczniej nie chciał mnie słuchać.
- Nie obchodzą mnie twoje wytłumaczenia! Chciałaś zrobić krzywdę mojej mate! - krzyknął i rzucił się na mnie.
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...