25. Spacer

68.6K 3.6K 1.7K
                                    



Ze smakiem zjadłam śniadanie. Nie mogłam jeszcze stwierdzić, czy Ryan jest dobrym kucharzem, bo jajecznicę każdy głupi potrafi zrobić. Siedzieliśmy w ciszy przy blacie. Siedziałam na krześle barowym. Uwielbiałam je.

Właśnie zabrałam się za moje mleko. Powąchałam jego przyjemny aromat. Przymknęłam oczy i uśmiechnęłam się delikatnie.

- Jesteś uzależniona od mleka.

- Oj, lepsze mleko niż papierosy.

- Będzie trzeba zmienić ci ten nawyk.

- Niby jak? - spojrzałam na niego przelotnie.

- No wiesz, ja też mam coś białego i naturalnego.

Otworzyłam szerzej oczy. Pech chciał, że właśnie miałam w buzi trochę mleka. Na szczęście nie wyplułam go, ale połknęłam, przy okazji zakrztuszając się. Zaczęłam ostro kaszleć, a Ryan siedział naprzeciwko mnie rozbawiony w najlepsze.

- Przestań! - oznajmiłam, kiedy wreszcie kaszel już mnie nie dusił.

- Spokojnie, jeszcze się od tego uzależnisz bardziej niż od mleka - uśmiechnął się cwaniacko.

- Ryan!

- Przędziesz hektolitrami to przyjmować - mówił dalej rozbawiony, a ja byłam coraz bardziej czerwona.

- Zamknij się, niewyżyty seksualnie zboczeńcu!

- A myślisz, że niby przez kogo jestem niewyżyty, co? - spojrzał na mnie intensywnym wzrokiem, a ja przełknęłam ślinę. - Radzę ci zapamiętać, że im dłużej przesuwasz nasz stosunek, tym będzie on dłuższy i intensywniejszy, bo z dnia na dzień mam na ciebie coraz większą chcicę i trudniej będzie mnie zaspokoić.

- Matko, wolałam tego wyluzowanego ciebie, który nie strzelał do mnie takimi tekstami.

- Ten wyluzowany ja nigdy nie istniał, kotku. Jesteś zdana na tego mnie.

- Coś czuję, że nie będzie łatwo - westchnęłam ciężko.

- W łóżku? Oj uwierz mi, że nie - zaśmiał się Ryan, a ja aż krzyknęłam sfrustrowana.

Dopiłam mleko i zeskoczyłam z siedzenia. Schowałam naczynia do zmywarki i wyszłam z kuchni.

- Gdzie idziesz, kotku? - usłyszałam za sobą zdziwione pytanie mojego mate.

- Tam, gdzie nie ma ciebie i twoich zboczonych myśli - warknęłam.

Byłam tak zajęta przeklinaniem Ryana w myślach, że nawet nie zauważyłam, że w kogoś wpadłam. Zorientowałam się dopiero, kiedy odbiłam się od twardej klatki. Musiałam unieść nieco głowę, aby przyjeść się mężczyźnie. Clark.

Patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Wybacz, zamyśliłam się - burknęłam i wyminęłam go, ale zatrzymałam się po dwóch krokach. - Idziesz do kuchni? - spytałam mężczyzny.

- Tak, a co? - odwrócił się w moją stronę.

- To przy okazji powiedz swojemu bratu, że jest pieprzonym pojebańcem i może się do mnie nawet nie zbliżać, chyba że chce, żebym oderwała mu jaja i kazała je zjeść stojąc przed lustrem.

Do gabinetu, kotkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz