Zaczęłam cicho ryczeć w nadziei, że może się przestraszą i po prostu sobie pójdą. Żmudna jednak była moja nadzieja, bo miałam wrażenie, że to jeszcze bardziej ich nakręciło na zdobycie mnie. Super, jeszcze tego mi brakowało.
Kłócili się o to, co mają ze mną zrobić. W końcu jeden z nich nie wytrzymał, wycelował we mnie i strzelił. Odskoczyłam na bok, ale zostałam draśnięta w bok. Szybko się zagoi. Wybuchła jeszcze większa wrzawa. Psy aż rwały się, aby mnie zaatakować, stoczyć ze mną bój. Ludzie nie byli w stanie ich upilnować przez swoje głośne rozmowy. Niektóre psy rzuciły się na mnie, a w ślad za nimi poszła reszta. Skończyła się zabawa.
Musiałam się bronić, więc bez większych wyrzutów sumienia zaczęłam z nimi walczyć. Jednym ruchem łapy odepchnęłam od siebie aż trzech kundli. Nie spodziewałam się jednak, że zajdą mnie od tyłu. Zostałam ugryziona w tylną łapę. Ryknęłam głośno, ból był naprawdę silni. Nie było czasu użalać się nad sobą, więc od razu wzięłam się do dalszej obrony. Ogonem najpierw zdekoncentrowałam te zapchlone kundle, a następnie odwróciłam się do nich i odepchnęłam łapą, przy okazji przejeżdżając po ich ciałach moimi ostrymi pazurami. Usłyszałam strzał, który mnie lekko zagłuszył. Spojrzałam w stronę mężczyzny który to zrobił. Już się bałam, że pocisk trafił we mnie, ale ja szczęście został wystrzelony w niebo. Odetchnęłam z ulgą, ale nie na długo. Mężczyźni rzucili się na mnie. Nie mam pojęcia skąd w nich tyle odwagi, aby ruszać na wielkiego tygrysa. Na ich miejscach spieprzałabym gdzie pieprz rośnie a nie jeszcze się pchała mu pod szczękę. Debile.
Ryknęłam głośno i rzuciłam się na dwóch, którzy byli najbliżej mnie. Odepchnęłam ich tylko zamaszystym ruchem głowy, przez co zostali zwaleni z nóg i upadli. Nie miałam czasu się niemi zająć, bo zaraz drudzy ruszyli na mnie z nożami. Ci ludzie powariowali. Na tygrysa z noże, życie im nie miłe. Jednak ja nie mogłam zrobić im krzywdy, cholera jasna. W takiej sytuacji nawet takimi nożami mogą mnie zabić.
Ryknęłam na nich. W ich oczach zobaczyłam niepewność, ale nie zatrzymali się. Gdzieś z tyłu inny mierzył do mnie z broni. Strzelił. Dostałam w ucho. Ryknęłam z bólu, bo to naprawdę bolało. Zaskomlałam z bólu. Ludzie wykorzystali moje rozproszenie, rzucili się na mój grzbiet z nożami. Zaczęłam skakać mimo bólu i próbowałam się ich jakoś pozbyć. Jeden spadł. Jeszcze jeden.
Poczułam wsuwający się nóż w mój bok. Nogi się pode ugięły. Straciłam już dużo krwi, a ból paraliżował mnie całkowicie. Cudem powstrzymywałam się, aby nie rzucić się na tych debili. Przewróciłam się na bok i zaczęłam się turlać po ziemi, przez co przygniotłam mężczyznę, a on od razu mnie puścił. Podniosłam się najszybciej, jak tylko potrafiłam.
Uniosłam głowę, aby zbadać sytuację. Było jeszcze czterech. I co najgorsze? Mieli wielką sieć!
Warknęłam na nich cicho. Widziałam jak przymierzają się do rzutu. Chciałam odskoczyć, ale dookoła mnie leżeli obolali mężczyźni. Nie miałam zbytnio pola manewru. Udało mi się znaleźć wolne miejsce, skoczyłam w tamtą stronę, ale i tak musiałam uważać. Przez ból w boku prawie straciłam równowagę i runęłam na mężczyznę, ale w ostatniej chwili udało mi się opanować sytuację.
Byłam zmęczona i ból przeszywał całe moje ciało. Aby rany się zagoiły, potrzebowałam odpoczynku, a w takich warunkach raczej nie miałam co na niego liczyć. Upłynęło ze mnie dużo krwi, więc byłam coraz słabsza i bliska omdlenia. Nie mogłam sobie jednak pozwolić, aby zemdlała przy nich. Wtedy prawdopodobnie przemienię się w kobietę, a wolałabym nie zostać z kilkoma mężczyznami nieprzytomna i naga. Nie wiadomo co by ze mną zrobili i wolałam się o tym nie przekonać.
CZYTASZ
Do gabinetu, kotku
WerewolfAdelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowiązkowej szkoły dla zmiennych. Wszyscy odnajdują mate na pierwszym, ewentualnie drugim roku, a ona jes...