<Lucy>
Na początku byłam zszokowana. To wyglądało jak zwykły pokój. Wcale nie wyróżniał się na tle innych, będących w tym domu. Chociaż pozory mylą. Muszę się tu rozejrzeć. Nie bez powodu nie mogliśmy tu wchodzić, prawda?
Weszłam i ręką przejechałam po ścianie, która miała odcień jasnej kawy. Potem podeszłam do komody, która była z ciemnego drewna, na drugim końcu pokoju. Jako że pokój nie był zbyt duży, byłam tam po kilku krokach. Na komodzie stała przywrócona ramka, którą wzięłam w ręce. Tam było zdjęcie, które przedstawiało całą naszą rodzinę. Jednak... Wizerunek moich braci i rodziców był przekreślony. Moi bracia czarnym markerem, a rodzice zielonym. Moje brwi powędrowały w górę.
Dlaczego...?
Odstawiłam ramkę na komodę i podeszłam do szafy, wykonanej z tego samego drewna co komoda, stała niedaleko komody. Otworzyłam ją i z zaskoczeniem odkryłam, iż są tam jakieś stare papiery, przynajmniej na takie wyglądały. Wzięłam w ręce kilka kartek z wierzchu i przejrzałam je. To były jakieś faktury, rozliczenia, umowy... Nie byłoby nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę to, że mój ojciec był z rodziny gangów, gdyby nie to, że były tam nazwiska, które znałam aż za dobrze. Niestety nie mogłam dokładnie się odczytać tych umów, gdyż był za mały druk. Odłożyłam je i zaczęłam przeszukiwać resztę dokumentów. Praktycznie wszystkie miały nazwiska moich przyjaciół, jednak za każdym razem były albo zamazane litery, albo za małe, albo oba naraz. Najbardziej zainteresowała mnie jednak niebieska teczka, która była schowana pod stertą tych papierów. Wzięłam ją w ręce, które drżały mi z ekscytacji.
Wstałam i usiadłam na krześle ze skóry, które stało przy biurku. Położyłam teczkę na blacie biurka i zaczęłam ją otwierać. Czułam, jak ekscytacja wypełnia całe moje ciało. Oddech lekko się rwał, a ręce drżały delikatnie. Otworzyłam teczkę i przejrzałam ją. Z każdym czytanym słowem moje oczy rozszerzały się coraz bardziej, a serce podchodziło do gardła, uniemożliwiając wydobycie jakiegokolwiek głosu.
Jak oni mogli to zrobić? Czyli... Cały czas żyłam w kłamstwie? To wszystko to był tylko teatrzyk, kierowany przez moich rodziców?! Nie mogłam uwierzyć, w to, co właśnie przeczytałam. Moje oczy cały czas jeździły na literach, sprawdzając, czy oby na pewno nie mam halucynacji. Gdy upewniłam się, że to nie złudzenie, odłożyłam teczkę, którą trzymałam w rękach, na biurko i podparłam się dłońmi i łokciami o ów mebel.
Co to za ludzie? Nawet ja nie jestem takim potworem, żeby robić coś takiego. To wszystko jest chore. Jak oni mogli? To jest zabawa ludzkim życiem. Wiem, że ja wcześniej też zabijałam i krzywdziłam ludzi, ale nigdy tego tak naprawdę nie planowałam, przynajmniej nie tak jak oni.
Moje rozmyślania przerwał fakt, iż w pomieszczenie światło zaczęło mrugać. Wstałam i wyjęłam zapalniczkę z kieszeni, po czym spaliłam dokumenty, przede mną. Nikt nie powinien tego przeczytać. Nigdy. Teraz wiem, że Kate mówiła prawdę o moich rodzicach. Jednak to mi nie pomaga. Muszę ich znaleźć i przepytać. Dowiedzieć się prawdy.
Chciałam wyjść z tego pokoju, ale zanim to zrobiłam, wzięłam kilka umów z szafy i spakowałam do kieszeni, wcześniej je składając. Może dam je Levy i ona da radę jakoś je odczytać? Tylko... Dlaczego moi rodzice zostawili takie dokumenty, akurat tu? Wiem, że pewnie wiedzieli, że żadne z mojego rodzeństwa nie złamie zakazu, ale jakby ktoś się włamał? Czy to głupota, czy pewność siebie? Może oba naraz?
Po chwili zaczęło mnie irytować to światło, więc chciałam wyjść z pokoju, ale nagle przed moją twarz przeleciał nóż i wbił się w ścianę obok. Spojrzałam zszokowana i przestraszona w miejsce, z którego wyleciał nóż, ale nie zobaczyłam nic. Jednak po chwili poczułam straszliwy ból nogi. Krzyknęłam i spojrzałam w dół. Z mojej prawej łydki wypływała krew, a w ścianę, był wbity kolejny nóż.
Co się do cholery dzieje?
Nie miałam czasu o tym myśleć, bo widziałam, jak w moją stronę leciał kolejny nóż, który wyleciał ze ściany. Szybko wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Światło na korytarzu również zaczęło mrugać. Nie chcąc, żeby w moją stronę nie wiadomo skąd leciał kolejny nóż, czy cholera wie co, pobiegłam do salonu, gdzie siedzieli bracia. Przy każdym kroku czułam okropny ból nogi, ale co poradzić? Byłam lekko zmęczona biegiem, więc podparłam się rękami o framugę drzwi. Bracia spojrzeli na mnie zdziwieni.
— Lucy? Co się stało? Czemu twoja noga krwawi?! — Natsu spytał, a ostatnie pytanie wykrzyknął.
— Zamknij się idioto! — krzyknęłam zła, mój nastrój pogarszał się z minuty na minute, przez krwawiącą nogę. Chciałam powiedzieć coś więcej, ale światło w salonie również zaczęło mrugać. Spanikowana spojrzałam na chłopaków, a oni na mnie.
— Co się dzieje? — spytał zdezorientowany Zeref. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo w stronę chłopaków poleciał jeden z noży, drugi poleciał w moją stronę.
— Padnij! — krzyknęłam, rzucając się na ziemię. Zacisnęłam mocno powieki, gdy poczułam ból spowodowany kontaktem z podłogą. Odczekałam chwilę i otworzyłam oczy.
Po chwili, gdy upewniłam się, że nie ma już jako takiego zagrożenia, wstałam i rozejrzałam się. Chłopacy też powoli się podnosili i rozglądali zdezorientowani i lekko przestraszeni.
— Co się stało? — spytał Natsu z szokiem.
— Nie wiem — odpowiedziałam szczerze.
Nagle światła ponownie zaczęły mrugać. Moje serce przyśpieszyło, gdy poczułam, że ktoś albo coś za mną stoi. Bracia wpatrywali się w moją stronę z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Po moich plecach przebiegł dreszcz, gdy poczułam chłód. Odwróciłam się powoli i krzyknęłam ze strachu.
Zobaczyłam dziewczynkę. Jej czarne włosy zakrywały twarz, ale mogłam zobaczyć, że jej skóra jest prawie biała. Nosiła białą długą koszulę, która buła poplamiona krwią, w rękach trzymała zakrwawiony nóż.
Co to ma być?! Jesteśmy w horrorze czy co?! Jeśli tak, to ja podziękuję! Wolę być w szkole i się uczyć!
— Co do cholery?! — wrzasnął Natsu.
Wszyscy zaczęliśmy uciekać, oczywiście tamta dziewczyna nas goniła. Po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że już nikt nas nie goni. Rozejrzeliśmy się zdezorientowani. Byliśmy w starszej części domu, tu tez nie mogliśmy wchodzić z rodzeństwem. Widziałam jednak, że spod jednych z drzwi wydobywa się światło. Chwyciłam w dłonie metalowy pręt, który akurat stał obok i podeszłam tam powoli. Czułam na sobie spojrzenia chłopaków, ale się nimi nie przejmowałam.
Szumiało mi w uszach, a moje serce przyśpieszało z sekundy na sekundę. Przełknęłam ślinę i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam kilka ekranów od komputerów, które pokazywały różne miejsca w domu, oraz dużą klawiaturę. Przed nimi siedziała pewna osoba. Na początku jej nie poznałam, bo było ciemno, ale kiedy odwróciła się w moją stronę, świadomość tego, że ona prawdopodobnie to wszystko zrobiła spadła na mnie jak tona cegieł.
Miałam wrażenie, że moje serce się na chwilę zatrzymało, a potem zaczęło bić jak szalone. Gardło zaschło, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego głosu. Potem pojawiła się gula w gardle, a łzy usilnie chciały wyjść na światło dzienne. To... To nie mogła być prawda!
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale z mojego gardła wyrwał się tylko cichy szloch. Zasłoniłam usta ręką, łzy spływały po mojej twarzy i spadały na podłogę. Ręce lekko drżały.
— Lucy?! Co się dzieje?! — spytał spanikowany Natsu, wchodząc do pokoju. Pręt wypadł z mojej ręki. Czułam, jak tracę powoli całą siłę.
— Dlaczego... — zaszlochałam. — Dlaczego... Yu?------------------------
Hej wszystkim! ^-^
Jak się podobał rozdział? Zaskoczyłam? Tym razem nie dałam aż tak polsatowego zakończenia, hehe.
Jutro prawdopodobnie pojawią się odpowiedzi na wasze pytania :)
To chyba tyle. Pozdrawiam i do zobaczenia! ^.^
CZYTASZ
Czas nie leczy ran
FanfictionLucy jest chamska, arogancka i stara izolować się od ludzi, najbardziej jak się da. Zmieniła się po rodzinnej tragedii i zdradzie bliskich jej osób. Czy przeniesienie jej do Liceum Fairy Tail zmieni ją? Polepszy jej życie czy pogorszy? Może znajdzie...