Rozdział 7

1.6K 147 4
                                    

— Lubisz Natsu? — spytała się. Uniosłam brew, spoglądając na nią, kątem oka, a większą uwagę zwracając na okno.

— Nie — odpowiedziałam. — Dlaczego myślisz, że mogłabym go lubić? — spytałam ciekawa.

— W szkole krążą plotki, a więc czy jesteście razem? A jak nie, mogę was shippować? — spytała z gwiazdkami w oczach, a ja spojrzałam na nią zszokowana. Skąd do diabła wzięły się takie plotki? Przecież nie mam sklerozy, a nie przypominam sobie, żebym robiła coś, co mogłoby sprawić, że ludzie będą myśleć, że jesteśmy razem! Ba! Uderzyłam go!

— Nawet go nie lubię, więc jak niby mielibyśmy być parą?! Zresztą nawet nas nie próbuj tego robić, bo ostrzegam, że skończysz marnie — stwierdziłam, starając się brzmieć, najgroźniej jak umiałam.

— Dlaczego go nie lubisz? — spytała, wyglądając na smutną.

— Po pierwsze nie znam go. Po drugie jest irytujący. Po trzecie za każdym razem, gdy go widzę, mam ochotę go stłuc tak, że by nie wstał — odpowiedziałam, uśmiechając się jak psychopatka i wyobrażałam już sobie, jak go tłukę.

Może jestem sadystką, przynajmniej w znacznej części, ale cóż na to poradzę? Taka jestem i nie mam zamiaru się zmieniać.

— Słyszysz mnie? — Z moich chorych rozmyślań wyrwał mnie głos. Spojrzałam na szkarłatnowłosą, która spoglądała na mnie zmartwiona.

— Ee... Tak — odpowiedziałam nerwowo, bawiąc się palcami. Dobrze, że nie słyszała moich myśli. Haha... — Co mówiłaś? — spytałam najmilej, jak potrafię.

— Czy lubisz szczególnie kogoś z klasy?

— Em. — Podrapałam się po karku i nie wiem, dlaczego nagle w łbie pojawił mi się obraz łosia (Natsu). — Tak — odpowiedziałam. — Jego. — Wskazałam na wysokiego i umięśnionego blondyna, który stał w kącie z jakąś dziewczyną i dwoma chłopakami.

— Czemu? — spytała się zdziwiona.

— Bo to mój daleki krewny — powiedziałam, będąc całkowicie obojętną. Bardzo, bardzo daleki. On sam pewnie nawet nie wiedział o tym, bo czasami odwiedzałam jego dziadka, kiedy go nie było. A że dziadziuś ma sklerozę, to mnie nie pamięta, ale zdążyłam się przyzwyczaić, że za każdym razem, kiedy go odwiedzam, pyta się mnie, kim jestem.

— Laxus jest twoim krewnym?! — wrzasnęła na całą klasę. Jej oczy przypominały spodki. Wszyscy uczniowie z klasy się na nas gapili. Super, po prostu super.

— Tak i co z tego? — spytałam trochę zła. Wbrew pozorom nie lubiłam zwracać na siebie uwagi.

— J-jak? — spytała, wracając do normalnego tonu.

— Ech — westchnęłam. — Jego ojciec. Był bratem, cioci wuja mojej babci — wyjaśniłam powoli. Sama nie byłam dokładnie pewna, o co mi chodzi, ale tak mi zawsze to tłumaczono, więc wiele się nad tym nie zastanawiałam.

— Aha... A czemu nie jesteś jeszcze z Natsu?

— Bo go nie lubię! — warknęłam.

— Lubisz torty z truskawkami?

— Tak. A teraz ja ci zadam pytanie.

— Jakie?

— Dlaczego miałabym być z tym całym Natsu?

— Bo cały czas o tobie gada i bardzo cię lubi. — Specjalnie przedłużyła „a". Poczułam, jak zaczynam się rumienić. Tyle, że nie wiedziałam czy ze złości czy zawstydzenia.

— Aha... To wszystko? — spytałam znudzona, starając się ukryć zawstydzenie.

— Nie... Czy... — zawahała się na krótką chwilę, jakby nie wiedziała, czy powinna pytać. — Znasz może Yuki Fullbuster? — spytała, a ja prawie zakrztusiłam się powietrzem.

— Nawet jeśli... To co? — spytałam podejrzliwie. Yuki była moją jedyną przyjaciółką, która była dziewczyną. Zwykle kolegowałam się z chłopakami. Jednak teraz ten gnój ją porwał. No, ale niedługo ją odbiję. Zresztą czy oni pytają każdego napotkanego człowieka, czy ją znają? Dziwaki. No, ale czy ja mam prawo kogokolwiek tak nazywać? Sama jestem dziwna.

— Ona... Jest siostrą mojego przyjaciela Gray'a Fullbustera — wyjaśniła, a ja zmrużyłam podejrzliwie oczy. Nie mogłam jednoznacznie stwierdzić czy kłamie, czy nie. Jednak... Wiedziałam, że Yuki ma brata, ale on ponoć został z nią rozdzielony w domu dziecka. Mimo to zachowali nazwiska.

— Który to? — spytałam, a ona wskazała palcem na czarnowłosego chłopaka z tym samym kolorem oczu. Założyłam ręce na klatkę piersiową. — Zawołasz go? — spytałam. Musiałam pierw z nim pogadać.

— Gray! — wrzasnęła. — Chodź tu! — Chłopak, jak poparzony przybiegł tam. — Lucy chce z tobą pogadać. — Czarnowłosy kiwnął głową, a ona odeszła. Fullbuster patrzył na mnie wyczekująco.

— Jesteś bratem Yuki? — spytałam podejrzliwie.

— Znasz ją?! — krzyknął.

— Tak. Nie drzyj mordy, bo ogłuchnę — wysyczałam.

— Skąd? — spytał już ciszej. Ma szczęście... Gdyby jeszcze pokrzyczał, to znowu bym wylądowała u dyrektora za pobicie.

— To moja przyjaciółka — odpowiedziałam niechętnie.

— Gdzie teraz jest?

— Nie mogę ci powiedzieć. — To była prawda. Gdyby ktokolwiek dowiedziałby się, w jakie gówno się wplątałam z Ay'em i Yu to pewnie by zadzwonił na policje. A mi kolejne kłopoty niepotrzebne. Dziękuje. Nie.

— Czemu? — spytał zirytowany.

— Nie ważne.

— Dla mnie ważne, bo Yuki jest moją siostrą. Słuchaj, wiem, że mnie nie znasz, ale to dla mnie bardzo ważne, więc proszę, powiedz mi, gdzie ona jest — powiedział błagalnie.

— Nie wiem gdzie Yuki. Od roku nie utrzymuję z nią kontaktów — powiedziałam po części prawdę.

— Ale... Czy nie masz do niej, chociażby numeru? — spytał z nadzieją. Pokręciłam głową. Żal mi go było. Jednak niedługo spotka się z Yuki... Przynajmniej taką mam nadzieję. Ona na pewno się ucieszy. Od kiedy pamiętam, chciała spotkać się znowu z bratem, ale nie miała takiej możliwości.

— Jak czegoś się dowiem, to ci powiem — powiedziałam po chwili, a ten skinął mi głową w geście podziękowania i odszedł do jakiegoś czarnowłosego chłopaka.

Westchnęłam. Powoli zaczyna mi brakować na to wszystko siły. Co mam robić? Nie wiem, gdzie jest Yuki, jak się czuję, czy żyje... No kurde! Dlaczego mam takie popieprzone życie?! Dlaczego?! Eh... Wstałam i wyszłam z klasy. Nie chciałam być na lekcjach, bo musiałam wszystko przemyśleć.
Wyszłam ze szkoły i podeszłam do drzewa koło parkingu. Zaczęłam je kopać. Musiałam się jakoś wyładować, żeby znowu się nie załamać. Nagle zadzwonił telefon. Nie patrząc nawet na to, kto to odebrałam.

— Halo?

— Lucy? — spytał znany mi głos.

— No i co dowiedziałeś się czegoś? — spytałam z nadzieją, patrząc tępo w ziemię.

— Niestety — powiedział smutno.

— Czemu? — spytałam zdziwiona i zaniepokojona.

— Yuki... — Nabrał głośno powietrza. — Wczoraj znaleziono ją w stanie krytycznym niedaleko miasta. — Nogi się pode mną ugięły. Usiadłam pod drzewem, które przed chwilą kopałam i dalej słuchałam, chociaż łzy zaczęły napływać mi do oczu. — Ma bardzo małe szanse na przeżycie — powiedział ze smutkiem.

Natychmiast się rozłączyłam. Miałam dość! No ile można?! Chciałabym umrzeć, ale chce żyć! Mimo że momentami mam dość, to dalej chce walczyć. Dlaczego wszyscy, których kocham, muszą przez mnie ginąć lub być ranionym?! Pozwoliłam łzom swobodnie płynąć. Nie miałam na to siły. Mimo że Yuki nadal żyję, to ja czuję, jakby ona umarła. To wszystko moja wina.
Po dłuższej chwili wstałam i ruszyłam w stronę akademiku. Biegłam szybciej niż zwykle. Łzy spływały po moich policzkach. Nie miałam zamiaru ich dłużej w sobie dusić. Do „domu" dotarłam w zaledwie kilka minut. Wbiegłam do pokoju. Zamknęłam się w nim na klucz. Zjechałam po drzwiach, skuliłam się i płakałam przez kilka minut. Potem przestałam. Wstałam i otarłam łzy. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej małą szkatułkę. Otworzyłam ją i wzięłam do ręki jedno zdjęcie. Zamknęłam szkatułkę. Usiadłam na podłodze i oparłam się o łóżko. Popatrzyłam na zdjęcie. Byliśmy tam wszyscy.

Blondynka w wieku około dziesięciu lat przytulała się od tyłu do czarnowłosego chłopca z artystycznym nieładem na głowie i błękitnymi oczami. Ona ubrana w zwykłą różową bluzkę i jeansy, a on w czarną kurtkę i ciemne rurki. Uśmiechał się szeroko z psotnymi iskierkami. Koło niego stał identyczny chłopak, różnił się od tego pierwszego tylko ubraniem. Był ubrany w ciemne jeansy i czarny podkoszulek. Na jego szyi była uszczęśliwiona dziewczyna z czarnymi włosami do ramion i złotymi oczami. Ubrana w różową sukienkę na ramiączka. Czerwonowłosy chłopak z rozmierzwionymi włosami i zielonymi oczami próbował ją odciągnąć. Wszyscy się wtedy tak dobrze bawili... Ja, Hiro, Aki, Yuki i Ay. Byliśmy tylko dziećmi. Nie wiedzieliśmy, co przyniesie przyszłość, przynajmniej oni... Ja, Aki i Hiro wiedzieliśmy, co to znaczy ból. Doświadczyliśmy tego nie raz, ale zawsze mimo tego byliśmy szczęśliwi. A to wszystko w sumie przez zwykły pech... Nie prosiliśmy się, by urodzić się w takiej rodzinie.

Jedna łza skapnęła na zdjęcie. Yuki, Ay, bracia... Wybaczcie mi. To wszystko moja wina. Gdybym była bardziej rozsądna... Chwyciłam długopis leżący najbliżej mnie. Odwróciłam zdjęcie i zaczęłam pisać. Napisałam kilka zdań i odłożyłam zdjęcie do szkatułki. Zawsze pisaliśmy swoje żale na naszych zdjęciach. Zawsze nam to pomagało. I do dziś to działa. Cieszę się, że to wymyśliliśmy. Gdy tylko wyżaliliśmy się na zdjęciu, to dawaliśmy jej najbardziej zaufanej osobie, a ona odpisywała. Mam kilka zdjęć na, które nie zdążyłam odpisać. Między innymi od Hiro i Aki'ego. Tak bardzo za nimi tęsknie... Byłam bardzo zmęczona, więc położyłam się do łóżka i usnęłam.

Czas nie leczy ranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz