<Natsu>
Lisanna pocałowała mnie. Chwilę byłem oszołomiony. Jednak opamiętałem się. Odepchnąłem ją i zacząłem krzyczeć.
-Co ty do cholery jasnej sobie myślisz?! Jakim prawem mnie całujesz?! -ona uśmiechnęła się słodko.
-Ale Natsu~... Ja chcę być z tobą. Kocham cię.
-Ale ja cię nie! -krzyknąłem zły.
-Tak?! Niby kogo kochasz?! -wrzasnęła wściekła.
-Lucy! -odkrzyknąłem. Dopiero po chwili zorientowałem się, że Luce prawdopodobnie się nam przysłuchuje. Odwróciłem głowę w jej stronę, ale je tam nie było!
-Wynoś się. -syknąłem ostro.
-Ale...
-Wypierdalaj! -wrzasnąłem.
-Bo co?! Uderzysz...?! -przerwałem jej. Jedyne co było słychać w korytarzu to głuchy dźwięk uderzenia.
Białowłosa spojrzała na mnie z łzami w oczach.
-Nienawidzę cię. -powiedziałem zimnym głosem.
-A-ale...
-Wynoś się! -wrzasnąłem wściekły. Ona przestraszona natychmiast wyszła.
Jutro będę miał problemy z Mirą, ale ciul z tym. Nie wiem czy Lucy widziała jak ją odepchnąłem czy nie. Musze się dowiedzieć i jej to wyjaśnić! Nie może myśleć, że ja i ona jesteśmy razem!
Szybko poszedłem do jej pokoju. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że Lucy spała na łóżku. Eh... chyba będę musiał jej to wyjaśnić rano. Cóż, trudno.
Wyszedłem z pokoju i również poszedłem spać. Musiałem pomyśleć nad tym jak wytłumaczyć to Lucy... W końcu mieliśmy porozmawiać nie?
Rano obudził mnie fakt iż coś wylądowało na mojej pięknej głowie. Było gorące. Nie otwierałem oczu, gdyż miałem nadzieję, że sobie pójdzie i zostawi mnie w spokoju. Po dziesięciu mintach... nie poszło. Gorzej. Uczucie ciepła na głowie wzrastało. Do tego czułem jakby mi ktoś walił kamieniem w głowę. To było straszne.
Otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na osobnika, który mnie denerwuje. Była to Lucy. Trzymała w ręce rozgrzaną patelnię.
-Wstawaj! -krzyknęła zła. Podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Co jest? -spytałem zaspany.
-Godzina siódma czterdzieści pięć, więc wstawaj i się szykuj. -powiedziała. Moje oczy rozszerzyły się. Za piętnaście ósma?!
-Czemuś mnie wcześniej nie obudziła?! -wrzasnąłem, gdy wstałem i popędziłem do łazienki po drodze biorąc ciuchy.
-Wyglądałeś baaardzo słodko gdy spałeś. Nie chciałam ci przeszkadzać. -usłyszałem, jak powiedziała niewinnie zza drzwi łazienki, w której przebywałem.
-Yhym... uważaj bo ci uwierzę.
-No, a co? Nie wierzysz mi? -spytała z "złością".
-Wcale.
-Jesteś okrutny. -zachlipała. Mimo, że wiedziałem iż jest to fałszywy płacz, nie mogłem się powstrzymać i zacząłem ją przepraszać.
-Luce, przepraszam, nie chciałem. Oczywiście, że ci wierzę.
-To dobrze. -natychmiast przestała płakać. -Ale ruszaj się, bo jest za pięć ósma.
-Że co?! -wrzasnąłem wstrząśnięty.
CZYTASZ
Czas nie leczy ran
FanficLucy jest chamska, arogancka i stara izolować się od ludzi, najbardziej jak się da. Zmieniła się po rodzinnej tragedii i zdradzie bliskich jej osób. Czy przeniesienie jej do Liceum Fairy Tail zmieni ją? Polepszy jej życie czy pogorszy? Może znajdzie...