Rozdział 20

925 79 10
                                    

<Natsu>

Lisanna pocałowała mnie. Chwilę byłem oszołomiony. Jednak opamiętałem się. Odepchnąłem ją i zacząłem krzyczeć.

-Co ty do cholery jasnej sobie myślisz?! Jakim prawem mnie całujesz?! -ona uśmiechnęła się słodko.

-Ale Natsu~... Ja chcę być z tobą. Kocham cię.

-Ale ja cię nie! -krzyknąłem zły.

-Tak?! Niby kogo kochasz?! -wrzasnęła wściekła.

-Lucy! -odkrzyknąłem. Dopiero po chwili zorientowałem się, że Luce prawdopodobnie się nam przysłuchuje. Odwróciłem głowę w jej stronę, ale je tam nie było!

-Wynoś się. -syknąłem ostro.

-Ale...

-Wypierdalaj! -wrzasnąłem.

-Bo co?! Uderzysz...?! -przerwałem jej. Jedyne co było słychać w korytarzu to głuchy dźwięk uderzenia.

Białowłosa spojrzała na mnie z łzami w oczach.

-Nienawidzę cię. -powiedziałem zimnym głosem.

-A-ale...

-Wynoś się! -wrzasnąłem wściekły. Ona przestraszona natychmiast wyszła.

Jutro będę miał problemy z Mirą, ale ciul z tym. Nie wiem czy Lucy widziała jak ją odepchnąłem czy nie. Musze się dowiedzieć i jej to wyjaśnić! Nie może myśleć, że ja i ona jesteśmy razem!

Szybko poszedłem do jej pokoju. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że Lucy spała na łóżku. Eh... chyba będę musiał jej to wyjaśnić rano. Cóż, trudno.

Wyszedłem z pokoju i również poszedłem spać. Musiałem pomyśleć nad tym jak wytłumaczyć to Lucy... W końcu mieliśmy porozmawiać nie?

Rano obudził mnie fakt iż coś wylądowało na mojej pięknej głowie. Było gorące. Nie otwierałem oczu, gdyż miałem nadzieję, że sobie pójdzie i zostawi mnie w spokoju. Po dziesięciu mintach... nie poszło. Gorzej. Uczucie ciepła na głowie wzrastało. Do tego czułem jakby mi ktoś walił kamieniem w głowę. To było straszne.

Otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na osobnika, który mnie denerwuje. Była to Lucy. Trzymała w ręce rozgrzaną patelnię. 

-Wstawaj! -krzyknęła zła. Podniosłem się do pozycji siedzącej.

-Co jest? -spytałem zaspany.

-Godzina siódma czterdzieści pięć, więc wstawaj i się szykuj. -powiedziała. Moje oczy rozszerzyły się. Za piętnaście ósma?!

-Czemuś mnie wcześniej nie obudziła?! -wrzasnąłem, gdy wstałem i popędziłem do łazienki po drodze biorąc ciuchy.

-Wyglądałeś baaardzo słodko gdy spałeś. Nie chciałam ci przeszkadzać. -usłyszałem, jak powiedziała niewinnie zza drzwi łazienki, w której przebywałem.

-Yhym... uważaj bo ci uwierzę.

-No, a co? Nie wierzysz mi? -spytała z "złością".

-Wcale.

-Jesteś okrutny. -zachlipała. Mimo, że wiedziałem iż jest to fałszywy płacz, nie mogłem się powstrzymać i zacząłem ją przepraszać.

-Luce, przepraszam, nie chciałem. Oczywiście, że ci wierzę.

-To dobrze. -natychmiast przestała płakać. -Ale ruszaj się, bo jest za pięć ósma.

-Że co?! -wrzasnąłem wstrząśnięty.

Czas nie leczy ranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz