Prawda

141 2 0
                                    

Gdyby to było takie proste.Gdyby chciała ze mną rozmawiać.Nawet ust bym nie umiał do niej otworzyć.Nie wiem jakim cudem powiedziałem 'Cześć' wczoraj.Przecież w środku szalałem z emocji,chociaż ona i tak mnie ignorowała,a ja się po prostu bałem,tego co może się stać.Nie mam odwagi powiedzieć jej prawdy.Przecież to nic nie zmieni,bo jestem winny.To stało się przeze mnie.Pozna prawdę,ale tym i tak nie wskóram.Ona nadal będzie mnie nienawidzić.
*Ola*
Przetrwałam pierwszą z najgorszych nocy.Pozostało tylko 10.Przyzwyczaiłam się do tego,ale najgorsze jest,że krzyczę.Budzę tym wszystkich.Dziś Olaf wyszedł na 20 minut,a ja zaraz miałam ten sen.Po prostu ktoś musi być przy mnie w nocy.Nie musi siedzieć.Może spać,ale musi być.
Dziś przy śniadaniu kompletnie go zignorowałam.Jakby go nie było i nie miałam żadnych uczuć.Totalnie spłynęło to po mnie i nie powstrzymywałam się,żeby nie myśleć o tym jak bardzo go nienawidzę.To wyszło samo.Cieszę się,bo wygląda na to,że będę mogła normalnie przy nim funkcjonować.
Ale tęsknię za Rushem.Przyzwyczaiłam się do kilku tygodniowych rozłąk,ale i tak za nim tęsknię.Dlatego po śniadaniu od razu do niego zadzwoniłam.Wisieliśmy chyba ze 2 godziny na słuchawce,ale u niego było południe.Wychodził z rodzicami na jakiś obiad i musiał kończyć.
Zeszłam na dół pomóc Oldze,babci i Anecie w dokończeniu przygotowań.Wszystko było prawie gotowe,jednak trzeba było zrobić jeszcze kilka dań.
W kuchni nie zastałam tylko ich,a Edytę,Elizę i Borysa.
-A gdzie dzieciaki?-Spytałam,podchodząc do wyspy.
-Pakują prezenty z Olafem i Filipem.-Odpowiedziała Aneta z uśmiechem.-Mają nadzieję,że zobaczą,co dostaną pod choinkę.-Roześmiali się wszyscy.
-Kaspian znowu się będzie owijał w papier,jak w domu.-Zaśmiał się Borys,a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-W czymś wam pomóc?-Wtrąciłam po chwili.
-Tak,słońce.Możesz pomóc lepić uszka.-Uśmiechnęła się Aneta,który stała przy stole,na którym było mnóstwo ciasta.Już część zajmowały niewielkie zawijaski z grzybami.Podeszłam do stołu i miałam się zabierać do pracy,ale zobaczyłam,że na blacie stoją pierniczki.
-Czekaj chwilę.-Powiedziałam zahipnotyzowana i podeszłam do dużej patery.
Wzięłam kilka do ręki i jadłam.Cudo!Najlepsze ciastka na świecie!W te święta mam na nie chcicę.Zjadłam już ich z 30.I najlepsze,że nie jest mi niedobrze.Zazwyczaj od takiej ilości mogłam zwymiotować,ale teraz to raj na ziemi.
Wróciłam do stołu i pomagałam Anecie,ale co chwila i tak podgryzałam słodkości.Były po prostu przepyszne!
-Oleńka,ty nie jesteś przypadkiem w ciąży?-Zapytała babcia,patrząc na mnie z uśmiechem,a ja przestałam przeżuwać.
Zatkało mnie.Malo co nie wyplułam moich ulubionych ciasteczek.
-Babciu,czemu tak mówisz?-Spytałam zdziwiona.Oparłam się plecami o stół.Każdy się we mnie wgapiał,a ja czułam małe skrępowanie.
-Bo jesz je od rana i zajadasz się nimi jakbyś była w ciąży.Nie jest ci niedobrze?-Pokręciłam głową.-Jesteś pewna,że wszystko w porządku?-Wpatrywała się we mnie natarczywie.
Boże,co ta babcia wymyśla?O co chodzi?!


Nie jestem w ciąży.Nie ma mowy.Nie mogę.Poza tym za tydzień będę miała okres,boli mnie trochę brzuch,no i wzmożony apetyt.A i najważniejsze!Jestem bezpłodna!Nie zabezpieczamy się z Rushem,więc mielibyśmy już co najmniej jednego brzdąca i możliwe,że drugiego w drodze.Ale nie mamy i nie będziemy mieć.W moim organizmie nie ma szans bytu zapłodniona komórka.
-Babciu,nie jestem w ciąży.Nie musisz się martwić.-Westchnęłam ciężko.
-To dobrze,kochanie.Cieszylibyśmy się,ale chyba jeszcze trochę za wcześniej.Najpierw nauka,potem ślub i dzieci.-Podeszła do mnie uśmiechnięta i dłoń na ramieniu.
-Babciu,nie martw się.Nie spieszy nam się z Rushitem.-Przytuliłam ją.-Szybko prababcią nie będziesz.-Roześmiała się podobnie jak reszta
-Ze ślubem też moglibyście poczekać.
Wróciłam do lepienia uszek razem z Aneta.Babcia prowadziła ze mną okropna rozmowę przy wszystkich.Bałam się,że gdzieś na dole jest On i dowie się,że wychodzę za mąż,że w ogóle mam faceta.Ma wiedzieć o mnie jak najmniej.Jestem zupełnie inną osobą i tej mnie nie pozna.
-Zanim dojdzie do tego ślubu,minie rok.Tata z Anetą będą musieli lecieć do Indii,do rodziców Rusha.
-Po co?-Spojrzała na mnie zdziwiona.
-U nich zaręczyny odbywają się trochę inaczej.Nie ma,że chłopak uklęknie przed dziewczyną z pierścionkiem i zapyta,czy za niego wyjdzie.Tam małżeństwo zależy od rodziców.Zazwyczaj to oni wybierają małżonka dla swoich dzieci.Rodzice Rusha pozwolili mu ożenić się z dziewczyną,którą naprawdę kocha,ale tata i Aneta jadą do nich uzgodnić szczegóły naszego związku.Dogadają się na jakich warunkach ma zostać zawarte nasze małżeństwo.-Mówiłam,zlepiając ciasto z farszem.
-O Jezu,skarbie.-Jęknęła babcia i usiadła na krześle przy stole.Wiedziałam,że wszystkich interesuje,jak to wygląda w Indiach,więc słuchali.-Jesteś pewna,że jesteś na to gotowa?-Ułożyła palce na obu skroniach i zaczęła je masować.
-Tak.-Pokiwałam głową.-Rushit nie będzie się nade mną znęcał ani też nie będę jego niewolnicą.Bierzemy ślub,bo się kochamy.Nie po to,żebym była jego własnością.Będzie mnie traktował na równi tak jak teraz.Nie przestrzega zasady w swojej kulturze.
Patrzyła na mnie mało przekonana.Martwi się,bo teraz jest napływ imigrantów,którzy są muzułmanami,ale Rush jest wyznawcą hinduizmu.To dwie różne religie i nie,mój mąż nie będzie mnie traktował jak niewolnicę.Ma do tego prawo,ale wiem,że tego nie zrobi,bo bardzo mnie kocha.
-Mam nadzieję,że będzie dobrym mężem.-Westchnęła,wstając z krzesła.-Idę porozmawiać z tatą.-Położyła dłoń na moim ramieniu i poszła na górę.
Wiem,ze teraz będzie próbowała namówić mojego tatę,żeby wybił mi z głowy ślub z hindusem,ale nie zmienię decyzji.Kocham Rusha i wyjdę za niego.Będę z nim szczęśliwa.Jestem tego pewna.
-Niepotrzebnie powiedziałaś,że to rodzice decydują o małżeństwie.Jeszcze mówiłaś o tym,że nie będzie się znęcał.Jest przekonana,że będziesz przez niego poniżana i katowana.-Powiedziała Aneta.
-Wiem,ale tak wygląda ta religia.Nie chciałam tak się rozgadywać,ale powiedziałam trochę za dużo.

Nie kocham Cię już!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz